Znowu bez wygranej
Legia znowu niezwycięska w Ekstraklasie. W sobotni wieczór warszawski zespół tylko zremisował na własnym stadionie z Górnikiem Zabrze, czym kontynuuje swoją serię niewygranych meczów, która wynosi aktualnie trzy starcia. Obydwa gole tego wieczoru padły w pierwszej połowie. Najpierw do siatki z rzutu karnego trafił Kamil Lukoszek, a do remisu doprowadził Radovan Pankov.
W 10. minucie Górnik wyszedł na prowadzenie, kiedy rzut karny na gola zamienił Kamil Lukoszek. Piłkarz gości posłał piłkę w lewy dolny róg bramki, natomiast Kacper Tobiasz pofrunął w przeciwnym kierunku. Co do podyktowania samej jedenastki, to nie była to żadna kontrowersja. Po rzucie wolnym egzekwowanym przez Damiana Rasaka futbolówka trafiła w wystawioną rękę Luquinhasa. Warto również dodać, że to właśnie sam Brazylijczyk chwilę wcześniej sprokurował stały fragment gry dla Górnika. Przez kolejne minuty "Wojskowi" wydawali się mieć przewagę w środku pola, gdzie dobrze radził sobie m.in. debiutujący w pierwszym składzie Maximillian Oyedele. W 23. minucie odważna próba z dystansu Rubena Vinagre'a. Lewoskrzydłowemu zabrakło bardzo niewiele, aby zmieścić piłkę tuż przy słupku. Górnikowi udało odpowiedzieć już za moment. Ładna akcja prawą stroną Taofeeka Ismaheela, który płasko podał do nadbiegającego Rasaka. Całe szczęście strzał piłkarza z Zabrza bardzo dobrze wyłapał Tobiasz.
Legia stopniowo osiągała coraz większą przewagę, co dawało nadzieję na doprowadzenie do remisu. Dwa kwadranse po pierwszym gwizdku sędziego wreszcie udało się pokonać golkipera Górnika! Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego od Vinagre idealnie głową piłkę trącił Radovan Pankov i Michałowi Szromnikowi nie pozostało nic innego, jak wyciągnąć futbolówkę z siatki. Od tego momentu legioniści jeszcze bardziej podkręcili tempo. Na niewiele przed przerwą gospodarze mieli jeszcze dwie dobre okazje na gola. Najpierw zagrożenie pojawiło się ponownie po stałym fragmencie gry. Po wrzutce z rożnego najwyżej w powietrzu wyskoczył Tomas Pekhart, ale niestety trafił wprost w Szromnika. Niebawem po ładnej dwójkowej akcji Luquinhasa i Ryoya Morishity było sporo zamieszania w polu karnym. Bliski skierowania piłki do siatki znowu był Pekhart, jednak został w ostatnim momencie uprzedzony przez obrońców. Ostatecznie do przerwy wynik nie uległ już zmianie, chociaż trzeba przyznać, że po niemrawym początku to Legia miała na boisku przewagę.
fot. Mishka / Legionisci.com
Początek drugiej połowy nie przyniósł zaskoczenia. Legia nadal była stroną przeważającą, zamykając długimi fragmentami Górnika na ich połowie. Brakowało jednak sytuacji strzeleckich. Warszawski zespół miał pewne problemy ze sforsowaniem skonsolidowanej defensywy graczy Jana Urbana, natomiast oni sami liczyli przede wszystkim na grę z kontry. Po godzinie gry po jednej z tego typu akcji zrobiło się niebezpiecznie w szesnastce warszawskiego klubu. Do dobrej okazji doszedł Erik Janża, lecz próba pomocnika była niedokładna. Za moment ponownie zagrozili zabrzanie, gdy po dobrze wykonanym rzucie wolnym zabrakło niewiele, aby któryś z gości przeciął wrzutkę.
W 79. minucie z dobrej strony pokazał się Lukas Podolski. Niemiecki zawodnik przebiegł z piłką kilkadziesiąt metrów, czekając na znalezienie idealnej pozycji do oddania uderzenia. Kiedy wreszcie nadarzyła się szansa, to spróbował zaskoczyć Tobiasza, jednak na całe szczęście w samą porę zdążył zablokować go Steve Kapuadi. Trzy minuty potem wreszcie zobaczyliśmy będącego w opałach bramkarza Górnika. Szromnik skutecznie wyłapał mocny strzał z ostrego kąta wprowadzonego Wojciecha Urbańskiego. Wkrótce bramkarz Górnika ponownie stanął na wysokości zadania, tym razem parując na rzut rożny ładne uderzenie z daleka Vinagre'a. Do końca spotkania wynik nie zmienił się. Legii znowu nei udało się zainkasować kompletu punktów, czym jeszcze bardziej skomplikowała sobie sytuację w ligowej tabeli.