Odmienieni po przerwie
Legia zremisowała na wyjeździe z Jagiellonią Białystok 1-1, ratując punkt po bramce w drugiej połowie rezerwowego Marca Guala. Gracze Goncalo Feio zaprezentowali się zdecydowanie lepiej po zmianie stron, chociaż to było za mało, aby przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść.
Pierwsze minuty meczu to dwie doskonałe szanse Jagiellonii na objęcie prowadzenie. Najpierw znakomitej okazji nie wykorzystał Afimico Pululu. Napastnik Jagiellonii znalazł się w polu karnym po podaniu od jednego z partnerów, jednak z jego silnym uderzeniem poradził sobie bramkarz Legii. Trzeba przyznać, że stołeczni gracze mieli sporo szczęścia, że zawodnik gospodarzy nie popisał się w tej akcji wybitną celnością, trafiając praktycznie wprost w Tobiasza. Chwilę potem znowu zagrozili podopieczni Adriana Siemieńca. Tym razem futbolówką trafiła na lewą stronę do Darko Čurlinova, który spróbował płaskiego strzału w kierunku dalszego słupka. Macedończykowi zabrakło około pół metra, aby idealnie zmieścić piłkę obok słupka.
Pierwszy kwadrans gry to spora przewaga Jagiellonii, która ochoczo przeprowadzała akcje prawą stroną boiska, a w dodatku dwukrotnie miała okazję na pokonanie Tobiasza.. Aktywny był m.in. Miki Villar raz po raz próbujący dośrodkowań w pole karne legionistów. W 20. minucie znowu do wysiłku zmuszony został Kacper Tobiasz. Bramkarz Legii w bardzo ładnym stylu odbił na rzut rożny próbę z dystansu Afimico Pululu. Angolczyk miał zdecydowanie zbyt dużo miejsca przed polem karnym przeciwnika, dlatego pokusił się bardzo mocny strzał lewą nogą. "Wojskowi" mieli spore problemy z przeprowadzaniem ataków. Jagiellonia dobrze ustawiała się w obronie, a deszczowe warunki również nie sprzyjały szybkiemu budowaniu akcji. W 35. minucie napór "Jagi" przyniósł skutek. Prosty błąd w wyprowadzeniu piłki popełnił Tobiasz, który podał ją wprost do Michala Sacka. Ten od razu dograł do Jesusa Imaza, a ten nie miał najmniejszych problemów z pokonanie w sytuacji sam na sam golkipera Legii... Do końca pierwszej połowy wynik nie uległ zmianie. Jagiellonia prowadziła zasłużenie i tak naprawdę "Wojskowi" mogli cieszyć się, że przegrywali tylko 0-1.
fot. Woytek / Legionisci.com
Dwie minuty po zmianie stron mogło paść wyrównanie. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego od Rubena Vinagre'a walkę o górną piłkę wygrał Radovan Pankov, jednak niestety jego strzał głową odbił się jedynie od słupka, a następnie od Dawida Abramowicza. Ta niewykorzystana szansa mogła zemścić się na warszawskim zespole już chwilę później. Po sprytnie rozegranym stałym fragmencie gry w polu karnym przeciwnika znalazł się Imaz. Hiszpan oddał mocne uderzenie w kierunku bliższego słupka, ale tam czujny był Tobiasz i nogą zdołał skutecznie interweniować. Wkrótce trener Goncalo Feio zdecydował się na dokonanie pierwszej zmiany w składzie. Za niewidocznego Tomasa Pekharta wszedł Marc Gual, który miał okazję po raz trzeci zagrać przeciwko swojemu byłemu klubowi. W 57. minucie na strzał z daleka odważył się Vinagre. Abramowicz nie miał jednak kłopotów z obroną, podobnie zresztą jak kilka minut potem, gdy udanie sparował do boku próbę Guala.
W 67. minucie aktywny Gual był już bardziej precyzyjny, chociaż tak naprawdę to nie pozostało mu nic innego jak dostawić nogę po świetnym podaniu od Kacpra Chodyny. Pomocnik Legii obsłużył swojego kolegę, który z najbliższej odległości pokonał Abramowicza. W tym momencie na stadionie w Białymstoku mieliśmy remis. Można śmiało powiedzieć, że za swoją grę w drugiej odsłonie "Wojskowi" zasłużyli na co najmniej ten rezultat. Kwadrans przed końcem regulaminowego czasu gry przed następną okazją stanął Gual. Napastnik z ostrego kąta chciał pokonać bramkarza "Jagi", jednak temu sprzyjało sporo szczęścia... Legia do ostatnich fragmentów spotkania starała się zmienić wynik, mocno spychając białostoczan do defensywy. Niespełna dziesięć minut przed końcem starcia dwukrotnie swój klub uratował bramkarz Jagiellonii. Najpierw na raty obronił strzał Chodyny, a potem okazał się lepszy od Guala.
W 85. minucie odpowiedzieli gospodarze. Lamine Diaby-Fadiga przymierzył zza pola karnego, ale Tobiasz nie dał się pokonać. Ostatnie minuty były niezwykle intensywne i stały na wysokim poziomie. Jedna i druga drużyna robiła wszystko, aby przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W doliczonym czasie gry ponownie na wysokości zadania stanął golkiper Jagiellonii, który okazał się lepszy od Guala.