Cenne gole Guala
W czwartkowy wieczór, po pewnym zwycięstwie nad ŁKS-em Łódź, Legia awansowała do ćwierćfinału Pucharu Polski. "Wojskowi" strzelili pierwszoligowcom aż trzy gole, a dwukrotnie na listę strzelców wpisał się Marc Gual, który był bohaterem starcia z łódzkim zespołem. Losowanie kolejnej rundy odbędzie się 6 grudnia o godz. 14:15.
Już w 4. minucie świetną okazję miał ŁKS. Po wrzutce z lewej strony najwyżej w polu karnym wyskoczył Łukasz Wiech, ale świetnie na linii zachował się Gabriel Kobylak. Bramkarz Legii uratował swoich kolegów przed szybką stratą gola. Przez kolejny kwadrans na murawie nie działo się zbyt wiele. Stroną lepiej wyglądającą byli jednak gospodarze, którzy częściej utrzymywali się przy piłce i nie pozwalali przeciwnikom na groźne akcje. Łodzianie kilkukrotnie zagrozili "Wojskowym". Najpierw Antoni Młynarczyk przejął niefrasobliwe podanie od Rubena Vinagre'a, lecz nie trafił choćby w światło bramki. Niewiele potem do podobnej okazji strzeleckiej doszedł Pirulo. Hiszpanowi również zabrakło jednak precyzji.
Dopiero w 24. minucie wreszcie zagrozili podopieczni Goncalo Feio. Płaski strzał oddał Marc Gual, z którym spokojnie poradził sobie jednak Aleksander Bobek. To jednak niezbyt zmieniło obraz gry. Legia nadal nie była przekonująca w swoich atakach. Wkrótce swojego szczęścia spróbował jeszcze Rafał Augustyniak. Uderzenie pomocnika poszybowało ponad poprzeczką. Do przerwy utrzymał się wynik bezbramkowy, z którego, o dziwo, bardziej zadowoleni mogli być legioniści. Zawodnicy "Wojskowych" na pewno nie tak wyobrażali sobie starcie z ekipą z niższej klasy rozgrywkowej.
fot. Woytek / Legionisci.com
Po zmianie stron Legia wreszcie udowodniła swoją wyższość. W 49. minucie Gual otworzył wynik meczu, kiedy z bliska dobił piłkę odbitą przez Bobka. Bramkarz ŁKS-u początkowo dobrze obronił strzał głową Pawła Wszołka, jednak później był już kompletnie bezradny. Widać było, że postawa Legii w drugiej połowie uległa całkowitej zmianie. Kolejne ataki sunęły raz po raz na bramkę rywali. Niespełna po godzinie gry Legia podwyższyła prowadzenie. Tym razem jednak stało się to za sprawą samobójczego trafienia Kamila Dankowskiego, od którego to piłka odbiła się tak niefortunnie, że zaskoczyła bramkarza jego zespołu. Duży udział miał jednak tutaj Gual, bo to właśnie on nastrzelił piłkarza z Łodzi.
Gospodarze wydawali się być mocno podłamani. Już w 62. minucie było 3-0, a do siatki znowu trafił Gual! Tym razem napastnik skorzystał ze świetnego podania z głębi pola od Wojciecha Urbańskiego i płaskim strzałem na dalszy słupek zmusił do kapitulacji golkipera ŁKS-u. Od tego momentu można było już być spokojnym. Pomimo początkowych kłopotów Legia w nieco ponad kwadrans drugiej połowy zdołała rozstrzygnąć losy spotkania. Szkoleniowiec "Wojskowych", dzięki dobremu rezultatowi, mógł dać nieco odpocząć podstawowym piłkarzom. Niebawem z murawy zeszli Vinagre i Gual, a w ich miejsca pojawili się rezerwowi Patryk Kun i Migouel Alfarela. W 85. minucie ładna kontra w wykonaniu piłkarzy ze stolicy. Alfarela wypuścił na skrzydle Luquinhasa, Brazylijczyk po wbiegnięciu w szesnastkę ŁKS-u dograł do Morishity, ale niestety Japończyk przestrzelił. To była świetna sytuacja na czwartego gola.
Z powodu licznych przerw w grze, spowodowanych sporym zadymieniem boiska, sędzia zdecydował się doliczyć do regulaminowego czasu gry aż osiem minut. W 92. minucie ŁKS podjął jeszcze jedną próbę pokonania Kobylaka. Po rzucie rożnym na uderzenie zza pola karnego zdecydował się wprowadzony w drugiej części Kelechukwu Ibe-Torti. Bramkarz Legii spokojnie odprowadził piłkę wzrokiem, która przeleciała obok słupka i wypadła poza boisko.