Wydarte zwycięstwo
Łatwo nie było, ale Legia zgarnęła kolejne ważne trzy ligowe punkty. W niedzielę "Wojskowi" pokonali na własnym stadionie Śląska Wrocław 3-1, a na listę strzelców wpisali się Marc Gual, Ruben Vinagre i Wojciech Urbański. Gospodarze dobrze zaprezentowali się po zmianie stron, gdyż dwa z tych trafień padły już po przerwie.
Chwilę po rozpoczęciu meczu arbiter był bardzo łaskawy w stosunku do Tudora Baluty. Zawodnik Śląska zaatakował Morishitę na wysokości kolana, ale sędzia nie zdecydował się na wyrzucenie piłkarza gości z boiska, chociaż miał ku temu konkretne podstawy. W 9. minucie po raz pierwszy do interwencji zmuszony został Rafał Leszczyński. Bramkarz dobrze do boku odbił strzał z półobrotu Bartosza Kapustki. Pierwszy kwadrans upłynął pod dyktando gospodarzy. Śląsk nie potrafił uspokoić gry i przenieść ciężaru bardziej na połowę legionistów. To tylko pokazywało, że ich ostatnia pozycja w ligowej tabeli wcale nie jest przypadkowa. Wkrótce przed okazją na debiutanckiego gola dla nowego zespołu stanął Ilja Szkurin. Białorusin chciał piętą zaskoczyć golkipera, jednak niestety nieczysto trafił w futbolówkę.
W 30. minucie Szkurin był jeszcze bliżej trafienia. Po dośrodkowaniu od Morishity czubkiem buta piłkę zdołał trącić zawodnik "Wojskowych" i niestety wszystko zakończyło się jedynie na trafieniem w słupek. Legia stale się napędzała. Kilka minut później Morishita ładnie uderzył ze skraju pola karnego i Japończykowi zabrakło niewiele, aby skopiować swoje trafienie z niedawnego meczu z Jagiellonią. Śląsk zaczynał więc grę od swojej bramki, lecz popełnił tak karygodny błąd w wyprowadzeniu akcji, że już za moment z gola cieszyli się legioniści, Prostą stratę zanotował Petr Schwarz, następnie duet Szkurin-Gual zmylił defensorów, a wszystko mocnym strzałem zakończył Hiszpan! Była to pierwsza bramka zdobyta przez Guala od 725 minut.
Niestety, radość ze skromnego prowadzenia trwała ledwie kilkadziesiąt sekund. Już w pierwszej akcji po stracie gola wrocławianie zdołali doprowadzić do remisu. Po wrzutce z lewej strony od Arnau Ortiza Assad Al Hamlawi wyprzedził biernego Steve'a Kapuadiego i pokonał Vladana Kovacevicia. Karygodne zachowanie gospodarzy, którzy nie utrzymali koncentracji i szybko roztrwonili to, na co pracowali przez ostatnie kilkadziesiąt minut.
Pomimo remisowego wyniku obraz gry nie zmieniał się. To gracze prowadzeni z ławki rezerwowych przez Inakiego Astiza prezentowali się lepiej, ale Śląsk nie pozostawał dłużny i starał się raz po raz odgryzać groźnymi akcjami. W 40. minucie "Wojskowi" powinno ponownie prowadzić. Po podanie z prawej strony od Wszołka kompletnie niepilnowany był Marc Gual, ale strzelając z główki posłał piłkę obok prawego słupka.
fot. Mishka / Legionisci.com
Minęło ledwie kilka minut drugiej połowy, a Legia wyszła na prowadzenie! Tym razem na listę strzelców wpisał się Ruben Vinagre, dla którego jednocześnie było to pierwsze trafienie w warszawskich barwach! Portugalczyk zszedł z prawej strony boiska, oddał niezbyt mocny strzał lewą nogą, a po drodze piłka odbiła się jeszcze od Al Hamlawiego, czym totalnie zmyliła Leszczyńskiego. Ten gol szybko ustawił drugą odsłonę gry. W 58. minucie Śląsk zagroził Legii po raz pierwszy po zmianie stron. Kapuadi przegrał pojedynek o piłkę z Samcem-Talarem, ten wbiegł w szesnastkę gospodarzy, gdzie w ostatnim momencie zablokowany został Ortiz.
Po nieco ponad godzinie gry zobaczyliśmy pierwszą zmianę w szeregach Legii. Szkurina zastąpił Tomas Pekhart, który ostatni raz na boisku pojawił się miesiąc temu. W 72. minucie "Wojskowi" strzelili trzeciego gola, który niestety słusznie nie został uznany przez sędziego z powodu pozycji spalonej u Morisihty. Japończyk jednak popisał się w tej akcji pięknym uderzeniem w samo okienko i tylko żałować można, że ostatecznie nie mógł cieszyć się z gola.
Potem gra nie było atrakcyjna. Brakowało akcji bramkowych, sporo było walki i fauli w środku pola. Wreszcie na trzy minuty przed końcem regulaminowego czasu gry bramkę zdobył wprowadzony Wojciech Urbański. Pomocnik świetnie odnalazł się w polu karnym Śląska i sytuacyjnym uderzeniem zaskoczył Leszczyńskiego.