Dramat w ostatnich sekundach
Legia zremisowała w poniedziałek z Motorem 3-3, tracąc gola w ostatnich minutach po rzucie karnym. Legia trzykrotnie wychodziła na prowadzenie, a gole strzelali Gual, Chodyna oraz Morishita. Niestety, gospodarzom za każdym razem udawało się doprowadzić do remisu. Finalne rozstrzygnięcie nadeszło w doliczonym czasie gry, kiedy rzut karny na raty wykorzystał Samuel Mraz.
Mecz ofensywnymi akcjami rozpoczął Motor. Po jednym z ataków błąd na przedpolu popełnił Vladan Kovačević, ale na szczęście blisko byli obrońcy. W 11. minucie wszyscy kibice zgromadzeni na stadionie oniemieli. Wcale nie było to spowodowane tym, że na listę strzelców wpisał się Marc Gual, ale tym, w jaki sposób do tego doszło. Hiszpan wykazał się sprytem, wykorzystując zdezorientowanie bramkarza Motoru, który położył piłkę na murawie, myśląc, że został odgwizdany spalony. To była wprost kuriozalna sytuacja, jednak najważniejsze, że skończyła się trafieniem dla "Wojskowych". Blisko kwadrans po rozpoczęciu gry kolejny błąd w wyjściu do dośrodkowania popełnił golkiper "Wojskowych". Raz jeszcze Bośniakowi się upiekło i gospodarze nie skierowali piłki do siatki. Spotkanie było otwarte z obydwu stron. Niebawem na uderzenie z dystansu zdecydował się Ilja Szkurin. Piłka przeleciała jednak obok słupka.
W 24. minucie mogło i powinno być 0-2. Rafała Augustyniak przedarł się w szesnastkę gospodarzy, ostatecznie akcję kończył jednak Kacper Chodyna, który będąc w dobrej pozycji mocno przestrzelił... Pomocnik miał przed sobą tylko bramkarza i nawet ostry kąt nie może usprawiedliwiać bardzo słabego wykończenia. Pomimo optycznej przewagi Legia nie potrafiła w pełni skontrolować boiskowych wydarzeń. Motor natomiast tylko czekał na to, aby przedostać się w pole karne przeciwników. W 37. minucie gracze Mateusza Stolarskiego dopięli swego. Po rzutce z prawej strony najwyżej w szesnastce wyskoczył Bradly van Hoeven i głową pokonał Kovačevicia. To był niespodziewany kubeł zimnej wody na głowy "Wojskowych". Kilka minut przed przerwą ten sam gracz miał znakomitą szansę, aby wyprowadzić Motor na prowadzenie. Po błędzie Wszołka Holender znalazł się w sytuacji sam na sam z golkiperem przeciwników i trafił w poprzeczkę. Ogrom szczęścia mieli w tym momencie podopieczni Goncalo Feio. Pierwsza połowa zakończyła więc remisem, który wydawał się być sprawiedliwym rozstrzygnięciem.
fot. Mishka / Legionisci.com
Początek drugiej połowy należał do Legii, która zepchnęła Motor do głębokiej defensywy. Dwa razy groźnie było w polu karnym gospodarzy, jednak najpierw mocny strzał Augustyniaka trafił w Szkurina, a potem w dryblingu przed bramkarzem zaplątał się Ryoya Morishita. W 56. minucie kolejny fatalny błąd popełnił Kacper Rosa. Bramkarz lublińskiego klubu wypuścił piłkę z rąk po dośrodkowaniu z lewej strony, z czego skorzystał Chodyna. 30-letni golkiper tego wieczoru rozgrywał chyba najgorsze spotkanie w swojej karierze, prezentując dwa gole dla przeciwników. Po zmianie stron lublinianie wyglądali na boisku zdecydowanie słabiej. Można było mieć nadzieję, że po objęciu prowadzenia "Wojskowi" będą już kontrolowali mecz. Niestety, nic bardziej mylnego. W 65. minucie Motor niespodziewanie doprowadził do remisu. Po podaniu z rzutu wolnego kompletnie niepilnowany był Samuel Mraz, który z bliska głową pokonał bramkarza Legii...
Legia nie zamierzała jednak się poddawać. Warszawski zespół od razu dążył do kolejnego gola, który dałby mu prowadzenie. Już siedem minut po stracie bramki o sobie dał znać Morishita. Japończyk w dosyć dziwnych okolicznościach zmusił Rosę do kapitulacji. Dziwnych, ponieważ piłkarz znalazł się sam przed bramkarzem po złym strzale Augustyniaka. Najważniejsze, że Japończyk był w odpowiednim miejscu i czasie, dzięki czemu warszawski zespół znów mógł świętować. Potem Motor atakował z całych sił, aby doprowadzić do remisu, lecz Legia dobrze się broniła. Szansę miał m.in. Mraz, który w dogodnej pozycji trafił tylko w boczną siatkę. Kiedy wydawało się, że Legii już nic nie zagrozi, nadeszła czwarta doliczona minuta. Wówczas wychodząc do dośrodkowania bramkarz Legii sfaulował w powietrzu rywala i po analizie VAR arbiter przyznał rzut karny dla Motoru. Tego na raty wykorzystał Mraz. Jego pierwszy strzał zdołał obronić Kovačević, ale wobec dobitki był już bezradny... Kolejne głupio stracone punkty w wykonaniu "Wojskowych".