Następna stacja: Stadion Narodowy!
Legia Warszawa bez żadnych problemów pokonała Ruch Chorzów w półfinale Pucharu Polski i zameldowała się w finale tego turnieju. W środę pierwszoligowcy zostali zdemolowani aż 5-0 po golach Chodyny, Guala, Wszołka, Morishity oraz Szkurina. Chorzowianie byli tylko tłem dla legionistów, którzy prowadzili grę od początku do samego końca. To był w pełni zasłużone zwycięstwo graczy Goncalo Feio, którzy w finale PP zagrają z Pogonią.
Mecz znakomicie rozpoczął się dla Legii. Już kilka minut po pierwszym gwizdku sędziego "Wojskowych" na prowadzenie wyprowadził Kacper Chodyna. Wszystko zaczęło się od przejęcia piłki w środkowej strefie przez Marca Guala. Za moment Bartosz Kapustka dograł do biegnącego na skrzydle Chodyny, a ten płaskim strzałem pokonał bramkarza rywali. Tym razem pomocnik wszystko wykończył świetnie, a przecież ostatnimi czasu miał z tym elementem nieco problemów. Spotkanie zaczęło się więc dla graczy Goncalo Feio w najlepszy z możliwych sposobów. Od tego momentu warszawski zespół mógł nieco uspokoić grę. Zbyt duża pewność siebie omal nie zgubiła jednak Steve Kapuadiego. Środkowy defensor popełnił bardzo prosty błąd, który omal nie zakończył się stuprocentową szansą dla Ruchu. Na całe szczęście Kapuadi zdążył wrócić za przeciwnikiem i w porę go zatrzymać. Pierwszy kwadrans zdecydowanie należał jednak do legionistów. Ruch długimi fragmentami oddawał dużo pola gry swoim rywalom. W 17. minucie bliski drugiego trafienia był Chodyna. Po sporym zamieszaniu na przedpolu w ostatnimi momencie interweniował jednak Szymon Karasiński, wybijając futbolówkę z linii bramkowej.
Legia starała się spokojnie czekać na kolejną swoją szansę. Goście przede wszystkim liczyli na błędy popełniane przez Ruch, który w defensywie wyglądał wyjątkowo niepewnie. W 28. minucie pragmatyczni gracze Goncalo Feio doczekali się i dopięli swego. Tym razem do siatki trafił Gual, który pokonał bramkarza bardzo ładnym strzałem z półwoleja zza pola karnego. Chwilę wcześniej Ruch znowu dał sobie odebrać piłkę na swojej połowie, co tylko napędziło akcję Legii. Chorzowianie wyglądali w ataku mało przekonująco. Kacper Tobiasz ani razu nie musiał na linii specjalnie się napocić. Dopiero na kilka minut przed końcem pierwszej połowy na odważny strzał zdecydował się Mohamed Mezghrani. Jego próba leciała jednak wprost w bramkarza Legii, który zachował się bardzo spokojnie. Pierwsze 45 minut może nie porwało, ale najważniejszy w tamtym momencie był wynik, a ten był dla Legii wyjątkowo korzystny.
fot. Woytek / Legionisci.com
W przerwie trener Feio zdecydował, że dokona dwóch zmian. Na boisku pojawili się Rafał Augustyniak oraz Jan Ziółkowski. Po zmianie stron Ruch bardzo osłabł z sił i praktycznie nie istniał na boisku. Legia miała zdecydowaną przewagę i raz po raz stwarzała sobie kolejne szanse. W 56. minucie losy rywalizacji na dobre rozstrzygnął Paweł Wszołek. Pomocnik Legii fantastycznie uderzył z ostrego kąta, nie dając żadnych szans Martinowi Turkowi. Wszystko poprzedziła skrupulatna akcja, która uśpiła czujność defensywy chorzowskiego klubu. Ruch starał się odgryzać i dążyć do strzelenia chociażby honorowego gola. Po godzinie gry miał ku temu bardzo dobrą szansę. Próba zza pola karnego wprowadzonego Soma Novothnego nie mogła jednak zaskoczyć dobrze ustawionego Tobiasza. W 68. minucie odpowiedział inny rezerwowy - Luquinhas. Brazylijczyk posłał piłkę ponad poprzeczką i żałować można jedynie, że nie wcelował chociaż w światło bramki.
Dziesięć minut przed końcem zobaczyliśmy czwartego gola. Tym razem na listę strzelców wpisał się Ryoya Morishita. Japończyk w bardzo ładny sposób wykończył kontratak całej drużyny i kluczowe podanie od Chodyny. Dobrze w tej sytuacji zachował się także Ilja Szkurin. Napastnik przepuścił futbolówkę, lecącą w jego kierunku, czym zmylił obronę chorzowskiego klubu. Jeszcze przed końcem regulaminowego czasu gry było 5-0! Tym razem swojego premierowego gola dla Legii strzelił Szkurin! Białorusin najwyżej wyskoczył w polu karnym i głową pokonał Martina Turka. Tym samym Szkurin ustalił końcowy wynik, który dobrze odzwierciedlał poziom tego meczu. Ruch tego wieczoru pełnił tylko i wyłącznie rolę statystów, nie zagrażając Legii ani przez chwilę.