Jak Feniks z popiołów
Legia Warszawa ograła na wyjeździe Górnika Zabrze 2-1, chociaż do przerwy nic nie układało się po jej myśli i przegrywała. Po zmianie stron dwukrotnie do siatki trafił jednak Luquinhas, zapewniając "Wojskowym" bardzo ważne trzy punkty.
Już w 2. minucie gry kontakt z piłką miał Kacper Tobiasz. Bramkarz Legii spokojnie interweniował po słabym strzale zza pola karnego Taofeeka Ismaheela. Górnik od samego początku starał się narzucić swój styl gry. Legioniści w ofensywie nie mieli zbyt wiele do powiedzenia. Niebawem zabrzanie wyszli na prowadzenie... Najpierw piłkę wprost sytuacji zanotował Juergen Elitim, co tylko napędziło akcję na lewej stronie, gdzie znalazł się Yōsuke Furukawa. Japończyk zakręcił Janem Ziółkowskim, dograł do Ismaheela, a ten płaskim strzałem pokonał bramkarza. Fatalne błędy w obronie zakończyły się najgorzej jak tylko mogły. Piłkarze dowodzeni przez Jana Urbana ani myśleli spoczywać na laurach i raz po raz sunęli z kolejnymi akcjami.
Kwadrans po pierwszym gwizdku Tobiasz został sprawdzony przez Lukasa Podolskiego. Niemiecki napastnik mocno uderzył z prawej strony pola karnego, lecz nie przymierzył na tyle dokładnie, aby golkiper Legii miał większe problemy z obroną. "Wojskowi" na murawie praktycznie nie istnieli. W 20. minucie znowu w centrum uwagi był pojedynek Podolskiego i Tobiasza. Ponownie górą był bramkarz, który do boku sparował mocną próbę byłego reprezentanta Niemiec.
W 24. minucie Legia była o krok od wyrównania. Zupełnie niespodziewanie błąd na przedpolu popełnił Filip Majchrowicz, który odbił piłkę wprost pod nogi Ilji Szkurina. Napastnik miał sporo czasu i miejsca, spokojnie przymierzył prawą nogą... trafił jednak zaledwie w poprzeczkę. To była doprawdy doskonała okazja na gola na doprowadzenie do remisu. Potem nieco częściej legioniści zaczęli dochodzić do głosu. Brakowało jednak sposobności na wykończenie akcji. Pod koniec pierwszej odsłony Legia zdecydowała się bardziej zaryzykować. Piłkarze zaczęli ustawiać się ofensywniej, co mimo wszystko dawało szansę przeciwnikom na groźne kontry. Po jednej z nich blisko było drugiego gola. Na całe szczęście Luka Zahović, mając na prawej stronie sporo miejsca, źle odgrywał do Podolskiego. Wkrótce arbiter zdecydował się zaprosić graczy obydwu drużyn do szatni na przerwę. Pierwsze 45 minut Legia zakończyła z kompromitującymi statystykami - zero celnych strzałów na bramkę Górnika.
fot. Woytek / Legionisci.com
Na drugą połowę zarówno Legia jak i Górnik wyszły bez zmian w składach. Niedługo jednak trener Feio zdecydował się wprowadzić na boisko Claude Goncalvesa kosztem Augustyniaka. "Wojskowi" nadal byli nieprzekonujący w ataku, jednak w 58. minucie pomocą dłoń zdecydował im wyciągnąć Rafał Janicki. Obrońca gospodarzy w tak niefortunny sposób interweniował po lekkim strzale Luquinhasa, że kompletnie zmylił własnego bramkarza. Ku dużemu zaskoczeniu piłka powoli wturlała się obok bezradnego Majchrowicza, który mógł ją tylko odprowadzić wzrokiem. Widać było, że po zmianie stron legioniści prezentowali się już lepiej, a po doprowadzeniu do remisu dostali jeszcze większego wiatru w żagle.
W 67. minucie Legia zaskoczyła zabrzan po raz drugi! Po wrzutce z rzutu wolnego do świetnej sytuacji strzeleckiej doszedł Szkurin, który posłał futbolówkę obok bramkarza Górnika, a z najbliższej odległości wszystko sfinalizował Luquinhas. Brazylijczyk wpisał się tym samym po raz drugi na listę strzelców, a jednocześnie dał swojej drużynie jednego gola zaliczki. Jeszcze kilkanaście minut wcześniej mało kto spodziewał się, że Legia tak pozytywnie zaskoczy, chociaż trzeba przyznać, że przy strzelonych golach miała nieco szczęścia.
Pod koniec spotkania Górnik zaczął atakować większymi siłami, stawiając wszystko na jedną kartę. W 85. minucie bliski doprowadzenia do remisu był Sinan Bakış. 30-letni napastnik dostał podanie w polu karnym i chciał strzałem bez przyjęcia zaskoczyć Tobiasza. Bramkarz Legii rzucił się w kierunku lecącej piłki, która przeleciała jednak obok słupka. Za moment goście mieli sporo szczęścia we własnej szesnastce. Po wrzutce z lewej strony źle zachował się Ziółkowski, który skiksował i omal nie wystawił futbolówki jak na tacy Zahovicowi. Szturm zabrzan nie ustawał. Dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu gry główkuje aktywny Bakış i na całe szczęście i tym razem zabrakło mu precyzji.