Kosą w Wisłę
W drugim piątkowym starciu 7. kolejki ekstraklasy Legia pokonała w Warszawie po dobrym widowisku Wisłę 2-1. Dwa gole dla gospodarzy zdobył Jakub Kosecki, dla krakowian trafił Łukasz Garguła. "Biała Gwiazda" kończyła mecz w dziesiątkę, po tym jak w 74. minucie drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę otrzymał Cezary Wilk.
Pierwsze minuty spotkania pokazały, że goście będą grali tego wieczoru o pełną pulę. Wisła dowodzona przez Tomasza Kulawika grała bez kompleksów i była częstym gościem pod bramką strzeżoną przez Dušana Kuciaka. Krakowianie swoją lekką przewagę udokumentowali w 13. minucie gry. Do wykonania rzutu wolnego z ostrego kąta szykował się Łukasz Garguła, ale zamiast dośrodkować w szesnastkę legionistów postanowił oddać bezpośredni strzał. Piłka po jego uderzeniu wpadła w samo okienko legijnej bramki i zaskoczyła nie tylko golkipera gospodarzy, ale i całą drużynę stołecznego klubu. Radość przyjezdnych nie trwała jednak długo. Trzy minuty potem, po ładnej akcji całej drużyny, do wyrównania doprowadził Jakub Kosecki. Młody pomocnik "wojskowych" skorzystał z dobrego podania od Miroslava Radovicia i uderzeniem z półwoleja zmusił bezradnego Pareikę do kapitulacji. Chwilę potem Legia miała szansę wyjść na prowadzenie, lecz strzał z rzutu wolnego Danijela Ljuboji był niecelny. W 22. minucie raz jeszcze zaatakowała Legia. Po dobrym podaniu od jednego z partnerów główkował Ivica Vrdoljak i z dużym trudem interweniował bramkarz Wisły. Napór warszawskiego klubu trwał nadal, a aktywna na początku "Biała Gwiazda" została zepchnięta do defensywy. Obrona przyjezdnych po raz drugi została złamana w 25. minucie. W pole karne krakowskiego klubu dograł Jakub Rzeźniczak, futbolówkę opanował Janusz Gol, który przytomnie oddał piłkę Koseckiemu, a ten uderzeniem po ziemi znalazł drogę do siatki.
Kolejne minuty to boje obydwu jedenastek głównie w środku pola. Wisła przebudziła się dopiero w 35. minucie, gdy na strzał lewą nogą zza szesnastki zdecydował się Ivica Iliev i po raz pierwszy dobrą obroną popisał się Kuciak. Na odpowiedź legionistów nie trzeba było długo czekać. Kilkadziesiąt sekund potem aktywny w tym meczu Radović spróbował szczęścia uderzeniem z dystansu, jednak był niedokładny i piłka przeleciała obok lewego słupka Pareiki. Tuż przed zakończeniem pierwszej połowy okazję na wyrównanie miał Maor Melikson, lecz z dobrej pozycji źle podał do Cwetana Genkowa.
Niedługo po zmianie stron Iliev starał się zaskoczyć Kuciaka strzałem w krótki róg, ale Słowak był bardzo czujny. Przez kwadrans po zmianie stron na placu gry nie działo się zbyt wiele. Wisła nie zdecydowała się jeszcze zagrać na tyle ofensywnie, aby pozwolić Legii na przeprowadzenie szybkiej kontry. W 63. minucie na prawej flance dynamicznie przedarł się Jorge Salinas, jednak Paragwajczyk nie spojrzał, gdzie ustawieni są partnerzy i finalnie podał bardzo niedokładnie. Pięć minut potem Genkow rozegrał dwójkową akcję z Boguskim, a ten pomylił się strzelając zza pola karnego.
W 76. minucie indywidualnym wejściem popisał się Radović - Serb ograł na skrzydle Jana Frederiksena i oddał groźne uderzenie, lecz na posterunku był Sergei Pareiko. Estończyk raz jeszcze wykazał się kilka minut później, kiedy ponownie okazał się lepszy od "Rado". W doliczonym czasie gry wyraźnie głodny gola serbski pomocnik nie wykorzystał dotąd swojej najlepszej sytuacji. Po podaniu od Michała Kucharczyka Radović mocnym strzałem starał się zaskoczyć bramkarza oponenta, ale ten szczęśliwie sparował jego uderzenie na słupek.
Autor: Wiśnia