Dwa ukąszenia Robaka
Legia Warszawa po raz kolejny zawiodła. Tym razem mistrzowie Polski przegrali 1-2 na wyjeździe ze Śląskiem Wrocław, chociaż do przerwy prowadzili po bramce Jarosława Niezgody. Po zmianie stron dwukrotnie siatki trafił Marcin Robak. Rzut karny, który wykorzystał, został jednak podyktowany po kontrowersyjnej ręce w szesnastce Legii. Potem napastnik pokonał Arkadiusza Malarza uderzenie głową.
Początek spotkania zdecydowanie należał do Śląska Wrocław. Gospodarze narzucili legionistom swój styl gry i kilkukrotnie stworzyli sobie okazję do wyjścia na prowadzenie. Już w 2. minucie z dystansu mocno huknął Arkadiusz Piech, ale Arkadiusz Malarz popisał się skuteczną interwencją. Kwadrans po pierwszym gwizdku bardzo dobrą szansę miał Marcin Robak, któremu nie udało się zamknąć podania ze skrzydła. Za moment ponownie Piech i piłka w nieznacznej odległości minęła słupek mistrzów Polski. Dopiero w 24. minucie "Wojskowi" wreszcie stworzyli nieco zagrożenia. Najpierw sam na sam z Jakubem Wrąblem znalazł się Jarosław Niezgoda, lecz w ostatniej chwili powstrzymał go wracający Robert Pich. Za moment futbolówkę bardzo lekko kopnął Cristian Pasquato. Bramkarz wrocławskiego klubu nie musiał nawet interweniować. Trzeba uczciwie przyznać, że do tej pory Śląsk prezentował się lepiej i to on prowadził tego wieczoru grę. Na zaprzeczenie tych słów w 36. minucie Legia wyszła na prowadzenie. Z rzutu wolnego dokładnie do Armando Sadiku dośrodkował Cristian Pasquato, Albańczyk odegrał do niepilnowanego Jarosława Niezgody, który z najbliższej odległości wpakował piłkę do siatki. Na odpowiedź gospodarzy nie trzeba było jednak długo czekać. Podopieczni Jana Urbana byli podrażnieni straconym golem i za moment powinni doprowadzić do remisu. Ekwilibrystyczny strzał Marcina Robaka trafił jednak tylko w poprzeczkę. Do końca pierwszej połowy, która i tak obfitowała w wiele ciekawych akcji, nie wydarzyło się już nic ciekawego. Legia przez 45 minut oddała jeden celny strzał, ale to wystarczyło, żeby schodząc do szatni prowadziła różnicą jednej bramki.
Po zmianie stron Śląsk ruszył do odrabiania strat, ale był dobrze powstrzymywany przez obrońców Legii. Pomimo tego w 60. minucie napracować się musiał Arkadiusz Malarz. Bramkarz gości z dużym trudem odbił bardzo mocny strzał z daleka Michała Chrapka. Za chwilę arbiter wskazał na jedenasty metr, dopatrując się zagrania piłki ręką u Adama Hlouska. Powtórki pokazały jednak, że ta decyzja była bardzo kontrowersyjna. Rzut karny na bramkę zamienił Marcin Robak, doprowadzając we Wrocławiu do remisu. W 68. minucie ponownie Robak... Napastnik Śląska idealnie główkował po wrzutce ze skrzydła od Łukasza Madeja i nie dał żadnych szans Arkadiuszowi Malarzowi. Trzeba jednak przyznać, że wrocławianie zasłużyli tego dnia na co najmniej dwie bramki. Gospodarze skupili się głównie na konstruowaniu kontrataków. Po jednym z nich bliski szczęścia był Djordje Cotra. Zawodnik Śląska wpadł w pole karne i mając przed sobą tylko bramkarza trafił w boczną siatkę. Tego dnia Legia wyglądała słabo. Można było tylko liczyć na pojedyncze przebłyski. Kilka minut przed końcem regulaminowego czasu gry byliśmy tego świadkami. Wówczas z półobrotu huknął Jarosław Niezgoda, ale kopnął wprost we Wrąbla.
Autor: Wiśnia