Fiński koncert!
Legia Warszawa pokonała Śląsk Wrocław 4-1 i zanotowała drugie ligowe zwycięstwo z rzędu. Bohaterem spotkania był Kasper Hamalainen - autor trzech goli. Dla reprezentanta Finlandii był to zarazem pierwszy hattrick w karierze. Ponadto jedno trafienie dołożył Jarosław Niezgoda. Po zmianie stron Mistrzowie Polski kontrolowali to, co działo się na boisku i zapisali na swoje konto trzy punkty.
Przez pierwsze kilkanaście minut Legia miała wyraźną przewagę w posiadaniu piłki. Mistrzowie Polski spokojnie wymieniali kolejne podania, które coraz bardziej zbliżały ich do bramki przeciwników. Brakowało jednak wykreowanych sytuacji, które pozwoliłyby sprawdzić, w jakiej formie na Łazienkowską przyjechał Jakub Słowik. W 23. minucie wreszcie "Wojskowi" wyszli na prowadzenie i to po jakiej akcji! Eduardo znakomicie podał do wychodzącego na czystą pozycję Kaspera Hamalainena, a ten w sytuacji sam na sam nie dał żadnych szans bramkarzowi z Wrocławia.
Wiadomo było, że po tym trafieniu podopiecznym Romeo Jozaka będzie grało się zdecydowanie łatwiej. Dwa kwadranse po pierwszym gwizdku potwierdził to ponownie Hamalainen. Reprezentant Finlandii dokładnie kopnął piłkę zza pola karnego po wybiciu jej przez Mariusza Pawelca, a ta prześlizgnęła się po ręce Słowika i wpadła do siatki. Rywale nie zdążyli jeszcze na dobre zaznajomić się z nową sytuacją, a ponownie musieli rozpoczynać grę od środka. Gola strzelił kto? Po raz trzeci Hamalainen, który zamknął podanie ze skrzydła. Kapitalnie!
W 36. minucie Śląsk zdobył kontaktowego gola. Robert Pich wykorzystał świetne dogranie od Sebastiana Bergiera i w drugim meczu z rzędu wpisał się na listę strzelców. Legioniści mogli żałować tego straconego gola, ale pozwolił im on przynajmniej grać ponownie z pełną koncentracją. Za moment znów zagrozili goście. Jakub Kosecki dostał podanie ze środka pola i tym razem obronną ręką ze wszystkiego wyszedł Malarz. Przed przerwą legioniści przycisnęli jednak jeszcze raz, co zakończyło się bramką. Niezgoda wygrał walkę o piłkę z Piotrem Celebanem i mając przed sobą już tylko Słowika nie dał mu żadnych szans.
Tuż po przerwie błąd popełniła defensywa Legii, którą naprawił Pazdan, wybijając futbolówkę z linii bramkowej po strzale Kamila Vacka. Potem na boisku pojawił się Miroslav Radović, który za moment mógł podwyższyć wynik. W ostatniej chwili zablokowali go obrońcy. W drugiej połowie tempo spotkania spadło. Legioniści nie narzucali tempa, chcieli przede wszystkim skupić się na utrzymaniu korzystnego rezultatu.
Kwadrans przed końcem z rzutu wolnego Malarza chciał zaskoczyć Michał Chrapek. Golkiper z Warszawy stanął jednak na wysokości zadania. Legioniści mieli podobną okazję w 80. minucie, ale Eduardo trafił wprost w mur. W doliczonym czasie jeszcze Kucharczyk! Z półwoleja nieznacznie obok słupka.
Autor: Wiśnia