Godzina 18:00 początek prezentacji. Kilkusetosobowe kolejki przed kasami, stadion wypełniony w 1/3 - fot. Piotr Galas
REKLAMA

Komentarz: ŻALgiris

Qbas - Wiadomość archiwalna

W piątek zaczął się nowy sezon przy Łazienkowskiej - odbyła się prezentacja drużyny, która potem zagrała sparing przeciwko Żalgirisowi Wilno. Sponsorem tego, co zobaczyliśmy była pierwsza sylaba nazwy naszego rywala. I to absolutnie we wszystkich aspektach imprezy masowej, w której uczestniczyliśmy.

Żal po raz pierwszy

Rozgrzewka do pokracznego widowiska miała miejsce w punkcie wyrabiania kart kibica, w którym ok. godziny 16:30 przestało coś działać. Zaczęły się za to kolejki. Dwie panie pracujące przy wyrabianiu kart zwyczajnie... nie wyrabiały. Na dobitkę, czynne były wszystkie 4 stadionowe kasy, ale przez długi czas sytuacja wyglądała mniej więcej tak. Najwyraźniej klub nie wierzył, że na prezentację drużyny przyjdzie ok. 10 tysięcy ludzi i jakaś część z nich nie będzie miała kart lub biletów. To przecież takie trudne do przewidzenia. Z naszych informacji wynika, że mądre głowy postanowiły w piątek przetestować nowy system dostępu. Wszystkie bilety, karty, akredytacje itp. były do niego wprowadzane w ostatniej chwili. System się sypał, bo sypać się musiał. W końcu nowe jest, to się sypie. Wiadoma sprawa. Niestety, nie wszystkim było do śmiechu, bo wiele osób miało poważne problemy z wejściem na trybuny. Według Waszych relacji nadsyłanych na nasz redakcyjny adres, widok ojca z dzieckiem, który rezygnował z beznadziejnej dyskusji z członkami służby porządkowej nie był odosobniony.

Żal po raz drugi

Gdy udało się już przekroczyć bramy stadionu, witali nas profesjonaliści z napisem "służba porządkowa". Tradycyjnie już kibice byli nad wyraz skrupulatnie przeszukiwani i to bez słowa wyjaśnienia. Tymczasem ustawa o bezpieczeństwie imprez masowych wraz z rozporządzeniem precyzyjnie określa procedurę przeglądania bagażu i odzieży osób wchodzących na imprezę masową, co już parę miesięcy temu opisywaliśmy. Ponownie więc ludzie pracujący dla klubu byli na bakier z prawem. Ale nie ma co się szczególnie dziwić i oburzać, skoro jego naruszaniu oficjalnie patronują panowie z góry, choćby wydając takie oświadczenia. Po tradycyjnych macankach, osoby zajmujące miejsca na trybunie zachodniej pocałowały klamkę w punktach cateringowych. Nie działał żaden. Kibice, zwłaszcza z małymi dziećmi, próbowali sobie jakoś radzić i podchodzili do ochroniarzy, by zezwolili im na przejście na chwilę do punktu stojącego przy "Żylecie". Niestety, przez dłuższy czas nie przynosiło to żadnego skutku. Trwały więc karkołomne próby podania sobie napojów (oczywiście w bezpiecznych butelkach bez zakrętek) przez kraty. Jak pisał jeden z naszych czytelników: "Zapłaciłem za karnet prawie 800 zł, a nie mam nawet dostępu do punktu z jedzeniem i piciem". Żeby było ciekawiej, panowie ze służby informacyjnej nie byli w stanie wskazać, gdzie znajduje się sektor 200. Jeden ze stewardów przyznał nawet, że według oznakowania na stadionie, to go nie ma. Matrix, nie ma to tamto.

Żal po raz trzeci

Szczęśliwców, którym udało się wejść na sektory przed planowanym rozpoczęciem prezentacji drużyny, czyli przed 18:00, przywitały niebieskie banery reklamowe promujące nowego dobrodzieja naszego klubu. Trzeba przyznać, że kolorystycznie pasują one naszym trybunom niczym świni siodło. Nie wdając się już w zbędne szczegóły, przejdźmy jednak do samego widowiska, którego rozmachu nie powstydziłaby się Victoria Koronowo (z całym szacunkiem dla działaczy tego sympatycznego klubu). W skrócie wyglądało to tak: po 18 zaczął krzyczeć W. Hadaj, potem wyszli piłkarze Młodej Ekstraklasy, którzy wykopali piłki w trybuny (cóż za nowatorski pomysł!), przez kolejne pół godziny nie działo się nic. Następnie zaczęli rozgrzewać się zawodnicy Legii i Żalgirisu oraz odbył konkurs rzutów karnych (najfajniejszy element wieczoru!), a później znów nic. Tylko dzieciaki przez jakieś 15 minut w bliżej nieokreślonym celu machały flagami. Wreszcie zaczęła się niezwykle skomplikowana prezentacja. Piłkarze "wojskowych" byli wyczytywani przy dźwiękach muzyki i wywoływani przez spikera wybiegali na murawę, a potem dołączyli do nich członkowie sztabu szkoleniowego. Pomachali, puścili baloniki ku niebu i zeszli do szatni. Brawa dla pomysłodawcy tego show. Dobrze chociaż, że zawodnicy stanęli na wysokości zadania i po emocjonującym meczu i widowiskowej grze pokonali prestiżowego rywala 2-0.

Po piątkowych wydarzeniach trudno się oprzeć wrażeniu, że Legia jest skazana na "kiboli". Przy zachowaniu tak wspaniałej organizacji, fachowości i pomysłowości, nie należy się bowiem spodziewać na stadionie zbyt wielu klientów.


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.