Doping 750 kibiców Legii i Zagłębia - fot. Woytek
REKLAMA

Relacja z trybun: Zabawa na cztery fajerki

Bodziach - Wiadomość archiwalna

Już dawno nie udało się nam dwa razy z rzędu pojechać na Cracovię. W niedzielę w stronę Krakowa ruszyło 750 fanów Legii i Zagłębia, którzy przez 90 minut czasem razem, a częściej na zmianę, bardzo głośno dopingowali piłkarzy z Łazienkowskiej. Regularnie "pozdrawiano" także konfidencką zgodę "Pasów". Relacja z trybun

Specjal do Krakowa
Po raz drugi jechaliśmy na nowy stadion Cracovii. Ostatnio byliśmy tam w arktycznych warunkach, pod koniec lutego. Tym razem w zupełnie innych okolicznościach przyrody - prażącym, 30-stopniowym upale. W niedzielny ranek kilkaset osób w białych koszulkach zapakowało się do podstawionego na dworzec Zachodni pociągu specjalnego. Podróż trwała około pięciu godzin - jedni odsypiali weekendowe balety, inni wręcz przeciwnie - od rana świetnie się bawili.

Pięciogodzinna podróż minęła dość szybko i po 14 dojechaliśmy do Krakowa. Z dworca na stadion, podobnie jak ostatnio, dotarliśmy podstawionymi autobusami. Wchodzenie na stadion nie zmieniło się. Nadal po przyłożeniu biletu trzeba przez kilka sekund wpatrywać się w kamerę, a następnie przejść kontrolę osobistą. Dzięki temu, że mieliśmy spory zapas czasu, bardzo sprawnie weszliśmy na sektor i już godzinę przed rozpoczęciem spotkania cała nasza grupa była w sektorze gości. Po kilkugodzinnej podróży nie brakowało chętnych na posiłek i zimne napoje.

Zakryta szmata obrażająca Deynę
W końcu zaznaczyliśmy swoją obecność głośnym "Jesteśmy zawsze tam", co miejscowi, zmierzający dopiero na stadion, skwitowali bluzgami. Zresztą jeszcze wielokrotnie w trakcie meczu pokazywali swoje kompleksy - szczególnie napinacze z sąsiadującego z nami sektora. Legioniści pod adresem gospodarzy standardowo skandowali hasło "Nożownicy ch... wam w dupę". Sporo uwagi poświęcono także konfidentom z K6, którzy niepisane kibicowskie reguły od dawna mają za nic. "Konfidenci ch... wam w d..." - to tylko jedna z kilku przyśpiewek pod adresem Komendy Stołecznej Policji. Polonistki tego dnia przyjechały do Krakowa, gdzie wywiesiły swoje dwie flagi i próbowały po raz kolejny wywiesić płótno obrażające Kazimierza Deynę. Później ich szmatę zakryła flaga Cracovii (nie wiemy, czy tak zadecydował delegat, czy to wewnętrzne ustalenia pomiędzy Cracovią a jej działaczami).

Strzelać z ucha, taka moda wśród frajerów z Muranowa
Dziewczynom z Konfidenckiej poświęcono także dwa transparenty, odnoszące się do sytuacji z ostatnich dni. Na naszym sektorze podnoszono hasła "Polonia + policja = koalicja" i "Strzelać z ucha, taka moda wśród frajerów z Muranowa". Wielokrotnie skandowaliśmy "Staruch jesteśmy z Tobą" i "Pozdrowienia do więzienia".

Pozdrawiamy obieżyświatów na hardkorze
Stadion Cracovii nie wypełnił się po brzegi, ale jak na nich i tak zgromadziła się nie najgorsza liczba widzów (ponad 12 tysięcy). Z naszej strony na wyjście piłkarzy, oprócz odśpiewanego "Mistrzem Polski jest Legia", zaprezentowaliśmy oprawę meczową - czerwone i zielone folie aluminiowe, a pomiędzy nimi płótno z hasłem "Pozdrawiamy obieżyświatów na hardkorze" oraz herbem naszego klubu. Gospodarze ze swoją prezentacją poczekali kilkanaście minut. W 11. minucie zaprezentowali mini sektorówkę przedstawiającą pasiastą tarczę z "KSC" oraz dwa megafony. Całość uzupełniały białe chorągiewki. W trakcie tej prezentacji piłkarze Legii objęli prowadzenie, co oczywiście spowodowało sporą radość w naszym sektorze.

Doping na dwie strony
Tym razem nasi zawodnicy radzili sobie nadspodziewanie dobrze i w przeciwieństwie do meczu z Gaziantepsporem, nie trzeba było deprymować rywali gwizdami. Skupiliśmy się na głośnym dopingu dla Legii i ten wychodził nam naprawdę wyśmienicie. Regularnie nasz młyn dzielił się na dwa mniejsze - Zagłębie (210 osób, w tym 24 BKS Bielsko) i Legię. W pierwszej połowie najlepiej na dwie strony wychodziło nam "Legia gol allez allez". Obie grupy z każdym kolejnym razem dawały z siebie jeszcze więcej i po kilku minutach śpiewów efekt był więcej niż dobry. Przed długi czas doping gospodarzy był zupełnie niesłyszalny w naszym sektorze.

Gooooooooool
Spotkanie układało się po naszej myśli, ale nie wszyscy śledzili przebieg rywalizacji na boisku, koncentrując się na naszym przekrzykiwaniu się. W drugiej połowie z Zagłębiem śpiewaliśmy kilka pieśni, które brzmiały naprawdę donoście. Doskonale wychodziło nam m.in. przeciągłe "Gooooooooool, hej Legia gol, hej Legia gol, hej Legia gooooooool", które śpiewaliśmy przynajmniej 10 minut. Po zdobyciu trzeciej bramki nasz okrzyk "Coście tak cicho?" przebudził młyn gospodarzy. Ci od tego momentu zaczęli śpiewać naprawdę nieźle, okrzykiem "Trzy do zera to za mało, by Cracovię zabolało" pokazując, że nie wyniki są najważniejsze. Dziwne, że wcześniej dopingowali o wiele, wiele słabiej.

ole ole, ole ola... OLE OLE, OLE OLA...
My natomiast bawiliśmy się wyśmienicie. Po większości dłuższych piosenek śpiewaliśmy razem z Zagłębiem "Legia i Zagłębie, Zagłębie i Legia...". Na koniec meczu efektownie wychodziło nam "Ole ole", najpierw śpiewane na dwie strony, a następnie po połączeniu sił była bomba! Szczególnie, że raz na jakiś czas ściszaliśmy śpiew, by po chwili uderzyć kilkakrotnie mocniej. Nawet honorowy gol dla gospodarzy nie zmącił naszych dobrych humorów i wyśmienitej zabawy.

Pozdrowienia dla Starucha
Po meczu piłkarze podeszli pod nasz sektor i zaśpiewali z nami "Warszawę". Później zachęcano ich do wspólnego śpiewu "Staruch jesteśmy z Tobą". Dziwnym trafem, gdy do uszu zawodników dotarły skandowane słowa, część piłkarzy sparaliżowało i z nerwów zaczęli pić napoje z bidonów. Odważnych, którzy zaśpiewali razem z "kibolami" zanotowaliśmy dwóch. Bez ksywek i nazwisk, bo przecież nie chodzi o niedźwiedzią przysługę ;).
Później piłkarze odwrócili się na pięcie i zaczęli marsz w stronę szatni, mimo okrzyków "Chodźcie do nas". W końcu udało się i gracze podeszli pod nasz sektor i przybili piątki. Panowie, to naprawdę takie trudne, żeby zrobić to samemu z siebie?

Jeden gryz, drugi gryz, trzeci leci, 130 na wadze się świeci
Po meczu mieliśmy około 30-40 minut na opuszczenie sektora. Gdy już gospodarze opuścili stadion i bluzgali na nas zza ogrodzenia (szybko się stęsknili), rozpoczął się festiwal szydery z jednego z ochroniarzy. "Ile kiełbasy zabierze gruby na wczasy?" - zaśpiewali kibice. Ochrona tymczasem, włącznie z adresatem, zrywała boki. Po kolejnych pieśniach ochroniarze sami zaczęli filmować przyśpiewki i reakcje swojego kolegi. Po chwili zachęcono ochroniarza, by zjadł kolejnego batona, bo z pewnością już mu kiszki marsza grały. "Obeliks" spełnił życzenie kibiców, a po chwili w jego kierunku pofrunął kolejny czekoladowy baton. "Zabierz do domu, my nie powiemy nikomu" - skandowano, by późnej dodać, że 110 kg na wadze nigdy nie spadnie. Jaja były przednie, a co najważniejsze sam zainteresowany również nie tracił humoru. Później docinki przeniosły się na wąsatego ochroniarza, ale temu się upiekło - raptem po dwóch przyśpiewkach otwarte zostały bramy i zapakowaliśmy się do autobusów, którymi zawieziono nas na dworzec. W Warszawie byliśmy po 1:30.

Frekwencja: 12546
Kibiców gości: 750
Flagi gości: 9

Doping Cracovii: 7
Doping Legii: 9

Autor: Bodziach



Oprawa legionistów w Krakowie - fot. Woytek
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.