REKLAMA

Analiza sytuacji w meczu z Zagłębiem

Wiśnia - Wiadomość archiwalna

Legia Warszawa po wygranym środowym meczu z Zagłębiem Lubin zbliżyła się do liderującego w tabeli Śląska Wrocław na odległość dwóch punktów. W pojedynku z "Miedziowymi" gospodarze nie ustrzegli się nielicznych błędów w obronie, jednak po raz ósmy z rzędu udało im się zakończyć ekstraklasowe spotkanie z czystym kontem.

Zbytni pośpiech Costy

Pierwszą dobrą okazję na otworzenie rezultatu stworzyli sobie w 4. minucie lubinianie. Costa Nhamoinesu ładnie zbiegł z lewego skrzydła do osi boiska i zdecydował się na zaskakujący strzał w kierunku bramki strzeżonej przez Dušana Kuciaka. Słowak wprawdzie odbił piłkę po jego uderzeniu, ale gdyby zawodnik z Zimbabwe podniósł głowę i dograł do jednego z partnerów, to golkiper legionistów mógłby mieć nieco większe problemy.
Na prawej stronie ładnie do gry pokazał się Janusz Gancarczyk, natomiast dynamicznie w pole karne wbiegał już Łukasz Hanzel. Ciężko stwierdzić, kto w tej sytuacji popełnił najistotniejszy błąd w ustawieniu, który na szczęście skończył się dla podopiecznych Macieja Skorży bez konsekwencji.

Šernas dwukrotnie bez krycia

Jeszcze przy bezbramkowym rezultacie goście mogli strzelić bramkę jako pierwsi, ale dobrze ustawiony Darvydas Šernas nie dostał dokładnego podania od partnera, przez co nie mógł sprawdzić umiejętności Kuciaka. Nieobstawiony Litwin czekał na dogranie z prawego skrzydła od Janusza Gancarczyka, jednakże ten po indywidualnej akcji zdecydował się na uderzenie z ostrego kąta. Z drugiej strony, pomocnik Zagłębia nie miał zbytnio jak dostrzec, a co dopiero podać do Šernasa, gdyż był skutecznie przyblokowany przez duet Wawrzyniak - Astiz.
Chwilę później miał miejsce rzut rożny, który egzekwował Łukasz Hanzel. Futbolówka po jego dośrodkowaniu i małym zamieszaniu znalazła się pod nogami Aleksandra Woźniaka, który wypatrzył nieobstawionego kolegę, ale piłka po strzale Šernasa poszybowała wysoko ponad bramką. Gdyby 27-latek lepiej przymierzył, legionistów spotkałaby sroga kara za niekonsekwencję w obronie, jednak na szczęście po raz kolejny udało im się uniknąć straty bramki.

Zabójczy, wzorowy kontratak

Druga bramka dla Legii, autorstwa Miroslava Radovicia, była zwieńczeniem wzorowo wyprowadzonej kontry jeszcze z własnej połowy boiska. Piłkę po niedokładnym podaniu jednego z lubinian przejął Artur Jędrzejczyk i natychmiast oddał ją do Ivicy Vrdoljaka. Chorwacki kapitan gospodarzy wypuścił bardzo dobrym dograniem szarżującego na prawym skrzydle Macieja Rybusa, który podniósł głowę i dograł do wychodzącego na czystą pozycję Miroslava Radovicia. Serb nie zwykł marnować okazji sam na sam i dzięki niemu kibice zgromadzeni na stadionie przy ulicy Łazienkowskiej mogli po raz drugi świętować trafienie swoich ulubieńców.
Na duże słowa uznania zasługuje również Danijel Ljuboja, który przebiegł po drugiej stronie boiska dobre kilkadziesiąt metrów, przez co odciągnął nieco defensorów drużyny przeciwnej od strefy, gdzie toczyła się właściwa akcja. Ta sytuacja po raz kolejny pokazuje w dobitny sposób, iż Legia umie wyprowadzać zabójcze kontrataki, które co najważniejsze w dużej mierze wieńczy golami. Ta bramka praktycznie zakończyła emocje na warszawskim obiekcie, ponieważ żadna z drużyn nie kwapiła się już do tak huraganowych ataków, jak choćby kilkanaście minut wcześniej.

Podsumowując, Legia Warszawa po raz kolejny zagrała bardzo udane zawody i po raz kolejny nie straciła bramki. Cieszyć może fakt, że "wojskowi" do poprawnej gry obronnej dokładają wysoką skuteczność w formacji ofensywnej, co z pewnością daje dobry prognostyk przed zbliżającymi się pojedynkami.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.