REKLAMA

Plusy i minusy po Śląsku Wrocław

Qbas - Wiadomość archiwalna

O takiej Legii marzyliśmy. Nasi zawodnicy nie tyle wdeptali w ziemię pokracznych liderów Ekstraklasy, co po prostu brutalnie, precyzyjnie i skutecznie zgwałcili ich piłkarskie jestestwo. Dzieła zniszczenia i upokorzenia Śląska dokonało 14 zawodników i znów ciężko kogoś jednoznacznie skrytykować za to spotkanie. Oby tak jak najczęściej.

Po ostatnich występach zanosiło się, że Janusz Gol zasiądzie na ławce. Tymczasem uraz Ivicy Vrdoljaka sprawił, że Maciej Skorża nie musiał się głowić kogo wystawić w podstawowym składzie. I całe szczęście! Gol wystąpił wreszcie na swojej pozycji i zagrał koncertowo. Był agresywny, nieustępliwy, kreatywny, skuteczny, ale co najważniejsze niezwykle przytomny. Oba jego gole, oprócz ewidentnych błędów Śląska, wynikają bowiem z błyskotliwości Janka. Przy takiej formie tria Vrdoljak – Gol – Rzeźniczak możemy szybko zapomnieć o odejściu Ariela Borysiuka.

Równie wybornie prezentował się Danijel Ljuboja, po którego urazie nie widać już śladu. "Ljubo" robi różnicę w ataku, nawet jeśli brakuje mu startu do piłki i szybkości. W niedzielę nie miał ani jednej sytuacji strzeleckiej, a mimo to zdobył przepięknego gola z rzutu wolnego i nieustannie niepokoił defensywę gospodarzy, czego efektem była m.in. czerwona kartka dla Dariusza Pietrasiaka. W lidze polskiej napastnikom często brakuje luzu, Danijel ten luz ma. Trudno dziś sobie wyobrazić Legię bez niego. In minus: parę niedokładnych zagrań w pierwszej części meczu.

O ile ci dwaj zawodnicy grają regularnie w wyjściowej jedenastce, to Inaki Astiz wrócił do niej po bardzo długiej nieobecności. I Hiszpan od razu był jednym z najlepszych na boisku! Pewny w obronie, skuteczny w kryciu, niezły w wyprowadzaniu piłki, a bramka którą zdobył, była ukoronowaniem jego gry. Wyjechał król (Komorowski), niech żyje król (Astiz)!

Przed rozpoczęciem spotkania mogliśmy się obawiać, jak w środku pola poradzą sobie Janusz Gol, Jakub Rzeźniczak i Rafał Wolski, którzy za przeciwnika mieli przecież doświadczonych i silnych fizycznie rywali. Tymczasem nasi nakryli ich czapką. Rzeźniczak znów bez skrupułów "rzeźniczył" i zdominował środek pola. Razem z Golem ciężko pracowali na swobodę w grze Wolskiego. I młodzian dobrze wykorzystywał wysiłki kolegów. Rafał tym razem nie miał zbyt wielu przestojów w grze, szukał jej i starał się kreować boiskowe sytuacje. Zaliczył asystę, a powinien też strzelić bramkę po koronkowej akcji i podaniu "Rzeźnika". Znów zabrakło szczęścia. Pamiętajmy również, że doskonale spisał się w obronie, gdy w 12. minucie wybił futbolówkę z linii bramkowej.

Kolejny plus należy się bocznym obrońcom - Arturowi Jędrzejczykowi i Jakubowi Wawrzyniakowi. Ten pierwszy był tym razem nie do przejścia w obronie, ale też uaktywnił się w końcu w ataku (być może pozwoliła mu na to boiskowa sytuacja). "Wawrzyn" znów bez wyraźnych błędów, a jeśli już jakieś popełniał, to szybko sam je naprawiał, jak przy akcji Waldemara Soboty na początku drugiej połowy, gdy Kuba źle się ustawił, ale narobił stracony dystans i skutecznie zblokował wrocławianina.

Niewidoczny był Michał Żewłakow, ale to dla środkowego obrońcy wyróżnienie, bo oznacza, że nie popełniał błędów. Nasz kapitan tym razem zagrał pewnie.

Gdyby nie brak skuteczności, to można byłoby pławić się w peanach na cześć gry debiutanta Nacho Novo i powracającego do składu Michała Kucharczyka. "Kucharz" to wprawdzie jeszcze nie ta klasa co Novo, ale we Wrocławiu widać było, że wraca do formy. Był aktywny, szukał gry w ofensywnie, a w tyłach dzielnie walczył skutecznie wspierając obrońców. Szkoda, że nie zdobył gola, bo naprawdę zasłużył, a miał ku temu jedną idealną okazję. Podobnie jak i Hiszpan. Były gracz Sportingu Gijon jest jednak sam sobie winien. Po premierze w Ekstraklasie powinien mieć na koncie co najmniej jedną bramkę i jedną asystę. Podjął jednak złe wybory i mecz skończył z zerowym dorobkiem. Widać jednak, że to grajcar pełną gębą i będziemy mieć z niego dużo pożytku. Co najważniejsze, nie gwiazdorzy tylko ciężko pracuje. Choć przy drugiej wspomnianej okazji klasycznie się "zlisił".

Niewiele dobrego pokazał Dusan Kuciak. Słowak nie miał wprawdzie zbyt wiele pracy, ale parokrotnie powinien był zachować się lepiej, jak choćby we wspomnianej 12. minucie. Gdyby piłka wówczas wpadła do siatki, to mielibyśmy do czynienia z kolejnym klopsem Dusana. Skórę uratował mu wówczas Wolski.


Wśród trójki zmienników najlepszym był ten, na którego czekaliśmy z utęsknieniem. Miroslav Radović wszedł na boisko w 72. minucie i to był już prawie taki "Rado", jakiego potrzebuje Legia – dynamika, technika, pewność siebie i pomysłowość. Brawo. Nasz Serb mógł nawet zaliczyć asystę, gdy wspaniale piętą zagrał do Bartosza Żurka, drugiego debiutanta w zespole "wojskowych". 19-latek nie wykorzystał jednak dogodnej sytuacji. Poza tym trudno go ocenić, bo grał bardzo krótko.

Ponad pół godziny dostał za to Michał Żyro, ale bez większych efektów. Nawet na tle rozbitego Śląska. Niemniej, to był dobry pomysł trenera Skorży, by wpuścić Żyrę. Niech się jeszcze ogrywa, bo wciąż najbardziej brakuje mu doświadczenia i chłodnej głowy.

Oceny redakcji legioniści.com

Janusz Gol 5,3
Danijel Ljuboja 5,3
Iñaki Astiz 4,6
Artur Jędrzejczyk 4,4
Jakub Rzeźniczak 4,2
Rafał Wolski 4,1
Jakub Wawrzyniak 4,0
Miroslav Radović 3,8
Dušan Kuciak 3,8
Michał Żewłakow 3,7
Nacho Novo 3,7
Michał Kucharczyk 3,6
Bartosz Żurek 3,2
Michał Żyro 2,5

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.