REKLAMA

Plusy i minusy po meczu z Koroną Kielce

Qbas - Wiadomość archiwalna

Na inaugurację Ekstraklasy Legia rozbiła Koronę Kielce 4-0, w dużej mierze dzięki skutecznej grze w ataku. Z tyłu wreszcie obeszło się bez strat, ale jakość gry defensywnej wciąż pozostawia wiele do życzenia – kielczanie mieli co najmniej trzy stuprocentowe okazje. To stanowczo za dużo i musi niepokoić przed meczem z Rosenborgiem. Norwegowie mogą okazać się mniej łaskawi niż nieporadni gracze z Kielc. Najpierw jednak zanalizujmy grę wszystkich naszych zawodników.

fot. Legionisci.com Oczywiście na największe uznanie zasłużył Danijel Ljuboja, autor trzech trafień. Swoją drogą ostatniego hattricka w lidze zawodnik Legii ustrzelił 3 lata temu. Dokonał tego Adrian Paluchowski w spotkaniu przeciwko Zagłębiu Lubin, również inaugurującym ligę i również wygranym przez Legię 4-0. Z ławki dowodził wówczas oczywiście Jan Urban. Długo zatem czekaliśmy na hattricka, ale warto było. "Ljubo" strzelał bramki na wszystkie możliwe sposoby – z karnego, głową (choć do tego strzału zbierał się dość dziwacznie, wiadomo – Ljuboja nie umie grać głową) i po uderzeniu spoza pola karnego. Poza tym grał bardzo dobrze, a najprzyjemniej patrzyło się na jego współpracę z Markiem Saganowskim. Wycofanie Serba z pierwszej linii i wsparcie go drugim napastnikiem było, jak dotąd, najlepszym posunięciem trenera Urbana. Maestro Danijel! In minus – Ljuboja połasił się na kolejne bramki i zmarnował dwie doskonałe okazje w 53. i 56. minucie, w których, zwłaszcza w pierwszej, powinien był podawać do kolegów.

Mimo że Legia wygrała 4-0, to nie sposób docenić roli w zwycięstwie Dusana Kuciaka. Nasz bramkarz parokrotnie ratował nas z poważnych opresji, broniąc i instynktownie (33. minuta), i z refleksem (23. minuta), i popisując się światowymi umiejętnościami (76. minuta). Oczywiście, tradycyjnie zaliczył dwa niepewne wyjścia i raz fatalnie wyprowadził piłkę z pola karnego, ale Słowak jest w wysokiej formie i naprawdę możemy na niego liczyć.

O ile do postawy Kuciaka już przywykliśmy, to wreszcie pozytywnie zaskoczył nas Inaki Astiz, który, pod nieobecność Michała Żewłakowa, pewnie dyrygował poczynaniami defensywy. Inaki zaliczył 11 odbiorów, a nie odnotowaliśmy żadnego jego przewinienia! Dobrze się ustawiał w obronie, był szybki, świetnie czytał grę, a do tego w 17. minucie był bliski pokonania Małkowskiego po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Niestety, parę błędów też mu się przytrafiło, jak ten z 39. minuty, gdy nie upilnował w polu karnym Lecha czy po godzinie gry, gdy fatalnie stracił piłkę w okolicach 40 metra od naszej bramki. Jak już pisaliśmy po meczu o Superpuchar – forma Astiza rośnie z meczu na mecz. Oby szczyt nadszedł w czwartek.

Duże słowa uznania należą się także naszemu kapitanowi Ivicy Vrdoljakowi. Chorwat, podobnie jak Inaki, zaczyna grać coraz lepiej. W niedzielę zanotował aż 16 odbiorów, a do tego dorzucił asystę przy golu samobójczym. Korona to spotkanie przegrała w środku pola, gdzie fatalnie spisywał się duet Vuković – Jovanović. Vrdoljak wraz z Łukasikiem przykryli ich czapką. Jeżeli ktoś jeszcze sądził, że "Vuko" może przydać się Legii, to po tym spotkaniu nie ma żadnych wątpliwości – nie ta klasa. Niemniej, Ivo wciąż przydarzają się momenty dekoncentracji, jak choćby w 75. minucie, gdy całkowicie odpuścił sobie Jovanovicia i dostojnie powracał w okolice naszego pola karnego, gdy rywal zbierał się do uderzenia.

Skoro już mowa o Danielu Łukasiku, to ma za sobą kolejne bardzo dobre spotkanie. Wreszcie do niemal bezbłędnej gry w destrukcji (w 25. minucie uratował zespół przed stratą gola, w ostatniej chwili blokując strzał Janoty), "Miłek", grający tym razem bliżej napastników, dorzucił większą kreatywność w ataku. Żeby daleko nie szukać - jego podanie do Saganowskiego, chwilę przed bramką na 3-0, zasługuje na najwyższe uznanie. Chłopak jest pracowity do bólu, oby tak dalej. Szkoda tylko tej żółtej kartki, bo mógł sobie odpuścić ustrzelenie Vukovicia.

Nie sposób przestać zachwycać się grą Marka Saganowskiego. Wprawdzie "Sagan" nie zawsze gra efektownie i można przyczepić się do jego skuteczności, ale efektywność i walka są na najwyższym poziomie. Marek tym razem bramki nie strzelił, ale miał udział we wszystkich trafieniach legionistów. Najpierw wywalczył w środku pola piłkę i kapitalnie podał do Kucharczyka, sfaulowanego w polu karnym, potem dwukrotnie asystował przy bramkach Ljuboji, aż wreszcie na pełnym gazie poszedł do podania od Vrdoljaka, w efekcie czego Stano wpakował futbolówkę do własnej bramki. Oczywiście zabrakło gola, ale "Sagan" może być z siebie dumny. Zresztą – tu kamyczek do jego ogródka – bramkę mógł i powinien był zdobyć w 52. minucie, gdy wpadł w pole karne, ograł obrońców i pozostało strzelić obok Małkowskiego. Niestety, Saganowski trafił prosto w bramkarza.

Pewnie na lewej stronie obrony zagrał Jakub Wawrzyniak i jego stroną Korona właściwie sobie nie pograła. Kuba tym razem rzadziej włączał się w ataki, ale gdy już to robił, to z bardzo dobrym skutkiem. Miał bowiem udział przy drugiej bramce dla Legii, a także sam mógł trafić do siatki w końcówce I połowy. W 76. minucie popełnił błąd i nie wybił piłki, a Foszmańczyk powinien był trafić do siatki. "Wawrzyn" również w formie.

Bardzo swobodnie na boisku poczynał sobie Michał Kucharczyk. Nasz skrzydłowy odzyskał luz i dynamikę, był nieuchwytny dla rywali, a do tego czarował dryblingami. Największe zasługi ma przy pierwszej bramce, gdy wpadł w pole karne i niczym stary wyjadacz dał się sfaulować Lisowskiemu. "Kucharz" powinien był też zdobyć gola w 82. minucie, a także zaliczyć przynajmniej jedną asystę. Tego Michałowi zabrakło, ale i tak przyjemnie patrzyło się na jego grę.

fot. Legionisci.com Kolejny mecz na środku obrony zagrał Artur Jędrzejczyk i znów niczego nie zawalił, ale... niewiele brakowało. "Jędza" nie najlepiej się ustawiał, kiepsko współpracował z Kubą Rzeźniczakiem, był niedokładny i bezsensownie dawał się wyciągać do środka pola. Na jego korzyść przemawia oczywiście czyste konto po stronie strat, ale takie błędy Artura lepszy przeciwnik z pewnością wykorzysta.

Najsłabiej jednak wypadli Jakub Rzeźniczak i Jakub Kosecki. "Rzeźnik" w pierwszej połowie zupełnie nie radził sobie z Foszmańczykiem i wspierającym go Lisowskim (inna sprawa, że kiepsko wspierał go Kucharczyk), a także nie stanowił zagrożenia w akcjach ofensywnych. Po przerwie było już lepiej, ale wciąż dalece niezadowalająco. Obrońca nie może mieć aż 6 strat! Nie może też przegrywać tylu pojedynków, co Kuba w niedzielę. Na szczęście to już doświadczony zawodnik i z pewnością szybko się ogarnie, tym bardziej, że wcześniej prezentował się zupełnie dobrze. Większy problem jest z "Kosą", który, jak tylko trafi na lepszego przeciwnika, nie gra w piłkę. Brakuje mu siły i dokładności, a także, jak zauważył Jan Urban, Kuba nie wykorzystuje swej szybkości startowej. Poza tym wydaje się, że lewe skrzydło nie jest dla niego, ale też z pewnością nie jest dla Kucharczyka. Houston, mamy problem.

Rezerwowi Dominik Furman, Janusz Gol i Michał Kopczyński wypadli przyzwoicie. Golowi należy się wprawdzie bura za przechadzki w środku boiska w czasie, gdy goście atakowali, ale też dobrze wypadł w ofensywnie i mógł nawet podwyższyć wynik. Furmanowi zaś przydałoby się więcej dokładności, a Kopczyńskiemu... czasu, by móc się mu lepiej przyjrzeć.

Średnia ocen redakcji legioniści.com (skala 1-6)
Danijel Ljuboja – 5,9
Inaki Astiz – 4,7
Dusan Kuciak – 4,6
Daniel Łukasik – 4,5
Marek Saganowski - 4,4
Ivica Vrdoljak – 4,4
Michał Kucharczyk – 4,0
Artur Jędrzejczyk – 3,9
Jakub Wawrzyniak – 3,7
Jakub Rzeźniczak – 3,2
Jakub Kosecki – 3,2

Rezerwowi:
Dominik Furman – 3,6
Janusz Gol – 3,4
Michał Kopczyński – 3,1

UWAGA! Średnia ocen wystawionych przez redakcję nie musi być spójna z treścią "Plusów i minusów" i stanowi niezależną część tej publikacji.


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.