REKLAMA

Kątem oka - 36. tydzień z głowy

Qbas - Wiadomość archiwalna

Zazwyczaj tygodnie poświęcone zgrupowaniom reprezentacji bywają wybitnie nudne, ale tym razem najpierw o odpowiedni poziom emocji zadbali zawodnicy Legii w trakcie spotkania z Podbeskidziem, a potem swoje do pieca dołożył wojewoda mazowiecki. Nie popisali się też tzw. decyzyjni kibice, którzy najpierw stwierdzili, że najlepszą metodą walki przeciwko szykanom będzie cisza na "Żylecie", a potem postanowili zbojkotować spotkanie o bezpieczeństwie zorganizowane przez Legię.

Poniedziałek. Wojewoda łaskawie nie przychylił się do absurdalnego wniosku milicji o zamknięcie "Żylety" do końca rundy jesiennej. Jednocześnie przyjął pozę groźnego szeryfa, który z jednej strony trzyma rewolwer gotowy do strzału, a z drugiej jest wielkoduszny i daje kibicom szansę poprawy. Taką szansą miał być mecz przeciwko Podbeskidziu. Wiadomo jednak było, że na takim spotkaniu emocje będą na poziomie słynnych derbów na kawęczyńskiej "Maracanie" pomiędzy miejscowym Torpedo a Wichrem Kobyłka. Wojewoda oczywiście był tego świadomy, ale chciał być największym cwaniakiem w... województwie i na mecz próby wybrał taki, na którym wiadomo było, że będzie spokojnie. Samo spotkanie miało przebieg najlepszy z możliwych. Legia grała bardzo dobrze, ale przez długi czas przegrywała, ale wreszcie w końcówce dopięła swego i strzeliła trzy gole. Warto jeszcze raz odnotować – 30 strzałów na bramkę i 75% czasu w posiadaniu piłki. Rekord Legii, a może i całej Dupoklasy. Niestety, grę obserwowała milcząca "Żyleta", bo podobno nikt nie zdążył wymyślić lepszego sposobu na wyrażenie sprzeciwu względem decyzji wojewody (ten się na pewno bardzo przejął brakiem dopingu...). Co gorsza, kibice tam zasiadający wygwizdali śpiewających fanów z innych trybun. Żenada.

Wtorek. O występie wojewody na zorganizowanej przez klub konferencji poświęconej bezpieczeństwu napisaliśmy właściwie wszystko. Spore wrażenie robił Piotr Zygo, który był autentycznie skonfundowany faktem, że mimo stworzenia na stadionie "Guantanamo", ktoś jeszcze może czepiać się kwestii bezpieczeństwa. Sugerował nawet, że zamknięcie "Żylety" doprowadzi klub do bankructwa. Oj naprawdę krucho musi być u nas z kasą... Spotkanie olali przedstawiciele SKLW, którzy uznali, że nie ma sensu dyskutować. Może rzeczywiście mają rację i na przerzucanie się argumentami szkoda było czasu, ale na pewno warto było poświęcić trochę czasu, by przedstawić publicznie swoje stanowisko. Stowarzyszenie woli jednak prowadzić swoją politykę, którą trudno zrozumieć nam, maluczkim.

Środa. Daniel Łukasik opowiadał w materiale prasowym o swoich losach. Mowa tam o cierpliwości, oczekiwaniu na szansę i zawiedzionych nadziejach za kadencji Macieja Skorży. Ogólnie bardzo ładna historia, ale z drugiej strony nigdy już się nie dowiemy czy rok lub pół roku temu "Miłek" był już w stanie udźwignąć ciężar gry w zespole walczącym (he, he) o mistrzostwo. Łatwo czepiać się teraz "Benedykta", bo już tu nie pracuje. To takie typowo polskie, a w dodatku całkowicie nieekskluzywne. W środę wyszło też poprzednie "KO", w którym spięcie szelek spowodowały me słowa o "innych Pogoniach". Najbardziej podobał mi się lament o urażonych braciach ze Szczecina. Cóż, proponuję więc zagadkę dla wszystkich spiętych – co łączy Pogoń Szczecin z Widzewem i Podbeskidziem?

Czwartek. Rafał Wolski wciąż ma problemy z piętą i ma jechać na konsultacje do Niemiec. Jego menadżer pan poseł Cezary "yyy, eee" Kucharski zapewnia, że dostał na to zgodę od klubu, ale możliwe, że to taka sama prawda, jak to, że Lewandowski idzie do Manchesteru United. Swoją drogą, coś tu nie gra, bo jeżeli to była tylko ostroga w pięcie, to nie powinno być z tym aż takich problemów. Wygląda na to, że jesienią "Wolak" już sobie nie pogra.

Piątek. Polska reprezentacja piłkarska kontynuuje passę meczów bez wygranej w meczach o punkty. Ostatni raz ta niebywała sztuka udała im się wiosną 2009 r., gdy pokonaliśmy 10-0 mocarzy z San Marino. Tym razem na rozkładzie mieliśmy potężną ekipę z Czarnogóry. Oczywiście trudno było wymagać zwycięstwa z takimi asami, więc remis 2-2 przyjmujemy z zadowoleniem. Ten punkt może mieć rozstrzygające znaczenie w walce o 3. miejsce w grupie. Natomiast nasza ulubiona gazeta na "F" (i nie są to "Fakty i mity") doniosła, że Ljuboja stracił prawo jazdy za prowadzenie auta w stanie po spożyciu alkoholu (0,4 promila, jak skrupulatnie wyliczył "Tygodnik kibica"). Ciekawe czy faktycznie po dwóch lampkach wina wydycha się właśnie tyle. Niemniej, Dura lex, sed lex, czyli jak nam tłumaczyli na studiach "Durne prawo, ale prawo".

Weekend. Ponownie w roli głównej wystąpili ci wstrętni dziennikarze z gazety na "F", którzy napisali, że Legia tonie w długach, a piłkarze prawdopodobnie jesienią będą musieli liczyć się z poślizgami w wypłatach. A wszystko oczywiście przez brak awansu do Ligi Europy i to mimo kolosalnych wzmocnień poczynionych na jego rzecz. Zespół zaś ma walczyć o mistrzostwo, w czym z pewnością pomoże świadomość grania bez wypłaty. Ciekawe czy również pensje władz klubu zostaną zamrożone?

W kąciku "Ulubieńcy lat minionych" gościmy tym razem prawdziwego legionistę Marcina Smolńskiego, który zdobył swą premierową bramkę w barwach Olimpii Grudziądz. "Smoła", jak na razie, jest w Grudziądzu tylko rezerwowym, ale kariera w II lidze stoi przed nim otworem. Ma przecież dopiero 28 lat.

Zdjęcie tygodnia:



I'm forever blowing bubbles! - fot. Hagi / Legionisci.com

Qbas
fot. Legionisci.com


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.