Marek Jóźwiak - fot. Legionisci.com
REKLAMA

Jóźwiak: Cieszy mnie transfer Wolskiego

Fumen, źródło: Piłka Nożna - Wiadomość archiwalna

Zwolnienie Marka Jóźwiaka wzbudziło sporo emocji wśród obserwatorów związanych z Legią. Nie dziwi zatem fakt, iż "Beret" regularnie pojawia się na łamach prasy. Tym razem wywiad z byłym dyrektorem sportowym z Łazienkowskiej znalazł się w tygodniku "Piłka Nożna". Motywem przewodnim są transfery, zarówno te z przeszłości, jak i z ostatnich kilkunastu dni.

"To bardzo ciekawe, że powodem mojego zwolnienia była zbyt niska kwota uzyskana za transfer Rafała Wolskiego, bo ja nawet nie wiem, za ile ostatecznie został sprzedany! Nie wiedziałem też, że byłem tak mocny, aby w pojedynkę sprzedać Wolskiego. To totalne bzdury oraz żółć zazdrości, która się z kogoś wylewa" - nie ukrywa emocji były dyrektor sportowy.
"W takim razie, dlaczego nie sprzedano Wolskiego w czerwcu, kiedy oferta sprzedaży przy obecnej wyglądała jak z kosmosu? Bardzo się cieszę, że Rafał został wytransferowany, ponieważ Legia zarobiła bardzo potrzebne w tym momencie pieniądze, na dodatek nie burząc schematu gry zespołu z poprzedniej rundy, w której Wolski leczył kontuzję. Udało się doprowadzić do transakcji tylko dlatego, że rozmowy rozpoczęliśmy już w czerwcu ubiegłego roku. W grę nie wchodziła jedynie Fiorentina, prasa dużo pisała o Borussii Dortmund i Udinese, i sporo było w tym prawdy, i dzięki temu, mimo że nie grał, wciąż o nim pamiętano" - dodaje.

Niemniej jednak Marek Jóźwiak cieszy się, iż udało się sfinalizować transfer. "Dobrze stało się dla obydwu stron, Wolski trafił przecież do kraju, który słynie z wysokiego poziomu medycyny sportowej, a nie wolno zapominać, że jeszcze w grudniu miał spore kłopoty z operowaną stopą. Wyleczył się jednak przed wyjazdem, o czym świadczą gol i dwie asysty już w pierwszym sparingu, na który wyszedł. Jeśli zdrowie dopisze, powinien sobie poradzić wszędzie, bo to chłopak, który nawet jak będzie miał przed sobą Nemanję Vidicia, a zechce założyć siatkę, to ją po prostu mu założy" - mówi z nadzieją w głosie "Beret".

W rozmowie Marek Jóźwiak odsłania kulisy transferu Bartosza Bereszyńskiego, który początkowo był przeprowadzany za plecami Jana Urbana. "Wiedziałem, że Janek widzi lechitę w swojej koncepcji, więc nie traciłem czasu. Dlatego, kiedy w styczniu można już było podjąć negocjacje, wszystko potoczyło się błyskawicznie" - wyjaśnia Jóźwiak, który dodaje, iż na liście życzeń był również Karol Linetty. Jednak złożona w tym samym czasie oferta spotkała się z negatywną odpowiedzią lechity, który postanowił pozostać w Poznaniu.

Zdecydowanie bardziej wytężone prace "Beret" czynił nad ściągnięciem Mariusza Stępińskiego. Gracz Widzewa od kilku miesięcy był na celowniku Legii i jak przyznaje Jóźwiak, niewykluczone, iż wkrótce trafi na Łazienkowską.

Jednocześnie były dyrektor sportowy bije się w pierś i przyznaje do błędów. Szczególnie, kiedy do Legii hurtowo trafili m.in. Ivica Vrdoljak, Alejandro Cabral czy Marijan Antolović. Zdaniem Jóźwiaka kluczową rolą odegrało zbyt szybkie wprowadzenie do gry nowo zatrudnionych graczy, a także trudności z udźwignięciem presji, szczególnie u młodszych zawodników. Wyjątkiem był Srdja Kneżević, który już na starcie nabawił się kontuzji brzucha, co z kolei zataił przed pracodawcami. "Beret" nie ma zaś sobie nic do zarzucenia przy transferze Marko Sulera, który spełniał wymagania trenera Urbana i osiągał zadowalające wyniki. Po stronie zdecydowanych plusów swojej pracy zapisuje ściągnięcie Danijela Ljuboji, Moussy Ouattary, Miro Radovicia, Dusana Kuciaka, a przede wszystkim Ariela Borysiuka i Macieja Rybusa.

I choć od zwolnienia Marka Jóźwiaka nie upłynął miesiąc, to sam zainteresowany przyznaje, iż na brak zajęć nie narzeka. Wręcz przeciwnie, ma zamiar wrócić do gry ze zdwojoną siłą.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.