Miroslav Radović dziękuje kibicom za doping podczas meczu z Olimpią Grudziądz - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Powiedzieli po meczu z Olimpią

Fumen, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Marek Saganowski: Czuję ulgę, bo przede wszystkim udało się wygrać spotkanie. Natomiast z bramek się po prostu cieszę. Na pewno pierwsza połowa ułożyła się dla gości tak, jak sobie tego życzyli - gra na zero z tyłu, kontratak i zdobycie bramki. To na pewno mieli w planach. Z kolei nam było coraz trudniej. Każdy wie, że jak Legia nie zdobędzie szybko gola, to z upływem czasu jest nerwowo.
Na pewno nie czułem dzisiaj tremy. Obaw o zdrowie też nie było, bo sprawdziłem organizm w sparingach, a dziś był drugi mecz o stawkę, w którym byłem 90 minut na murawie. Nie było czasu pomyśleć, że coś się może stać.
Może brakuje wszystkim trochę zgrania. Dzisiaj zagrałem z przodu z Wladimerem. Współpraca zaczyna się układać jak z Danijelem Ljuboją, kiedy to wzajemnie sobie asystowaliśmy. Dzisiaj było podobnie – on mi podał, ja jemu oddałem, więc są dobre rokowania. Można powiedzieć, że jestem graczem, z którym każdemu dobrze się układa.
Myślę, że o kwestiach awansu do półfinału nie ma co przesądzać. Wiem, że na papierze ładnie to wygląda i każdego się gromi, ale trzeba wywalczyć przez 90 minut, a sądzę, że w Grudziądzu będzie jeszcze większa walka. Jednak najpierw czeka na nas GKS Bełchatów. Plan jest prosty – komplet punktów.

Tomasz Jodłowiec: Uważam, że sędzia popełnił błąd przy akcji bramkowej dla Olimpii. Dostałem mocno w biodro od tyłu, gdzie przeciwnik nie był zainteresowany piłką. Chciałem utrzymać się jeszcze na nogach, ale nie byłem już w stanie.
W pierwszej połowie gra się nie kleiła. Brakowało ostatniego podania, co było według mnie przyczyną, że był taki, a nie inny wynik. Dodatkowo rywale mieli jeszcze siły, nie odstawiali nogi, ale po zmianie stron role się odwróciły i to nam gra się lepiej układała. To zwycięstwo pomogło nam jako drużynie, a myślę, że okazała wygrana z Bełchatowem jeszcze bardziej poprawi nastroje w szatni. Owszem, GKS zremisował z Wisłą Kraków, ale mecz meczowi nierówny. Należy docenić przeciwnika, ale musimy patrzeć przede wszystkim na siebie.

Wladimer Dwaliszwili: Bardzo się cieszę ze strzelonej bramki, a także z dobrego wyniku, który udało się dzisiaj osiągnąć. Tym bardziej, że w drugim meczu wiosną zdobyliśmy aż cztery bramki – więcej niż w Kielcach. Owszem, do przerwy przegrywaliśmy 0-1, ale w drugiej połowie musieliśmy szybko się obudzić i tak się stało.

Artur Jędrzejczyk: Jak było w przerwie w szatni? A wy byście krzyczeli? Wiedzieliśmy, że po zmianie stron musimy zagrać swoją piłkę i pokazaliśmy to. Wiedzieliśmy też, że goście będą walczyć i zostawią serce na boisku. Wyszliśmy bardziej zdeterminowani i gra wyglądała o niebo lepiej. Cieszą nas te cztery bramki, szczególnie, że przegrywaliśmy 0-1. Co prawda wygraliśmy 4-1, ale nie czujemy się jeszcze półfinalistami. Jest jeszcze drugi mecz i w Grudziądzu musimy zaprezentować się tak samo, jak dziś w drugiej odsłonie. Zresztą tak powinniśmy zacząć od pierwszego gwizdka sędziego.

Miroslav Radović: Czy zlekceważyliśmy rywala? Trudno powiedzieć. Na pewno pokazali, że potrafią grać w piłkę. Wiadomo, że większość drużyn, które tu przyjeżdżają, cofa się. I dopóki starcza im sił, dopóty wygląda to u nich dobrze. Za bardzo nie mieliśmy pomysłu na rywali, ale po zmianie stron udało się zrealizować założenia. A cel był jasny – strzelić jak najwięcej bramek, aby mieć dobrą zaliczkę. Oczywiście ten wynik nie daje nam od razu awansu, bo w pucharach zdarzają się niespodzianki i na wyjeździe też należy wygrać. Zrobimy wszystko, aby tak się stało.

Marcin Smoliński (Olimpia Grudziądz): Myślę, że w drugiej połowie zabrakło przede wszystkim konsekwencji. Mówiliśmy sobie w szatni, żeby nie stracić od razu bramki, bo Legia na nas ruszy, bo musiała to wygrać. Efekt był taki, że Marek Saganowski szybko zdobył gola. A później była już tylko "obrona Częstochowy". Gospodarze niemal do 90. minuty prowadzili tylko 2-1 i dla nas byłby to... dobry rezultat, który można było wziąć w ciemno. Wtedy mielibyśmy szanse przed rewanżem. Niestety skończyło się inaczej.
Teraz jest już 4-1 i każdy zdrowo myślący nie powie, że Olimpia wygra u siebie 3-0 z Legią. Jednak my będziemy chcieli zagrać dla swoich kibiców, bo jakby nie patrzeć, to warszawski zespół może być najważniejszym przeciwnikiem w historii klubu. Zatem zaprezentujemy ambicję i wolę walki, tak jak dziś w pierwszej połowie. Postaramy się o dobry rezultat.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.