fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Relacja z trybun: Pogoń i Legia to jedna rodzina

Jakub Witkowski, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Apetyty przed sobotnim meczem były wzmożone, bo minęło prawie sześć lat, od kiedy "Portowcy" zawitali do stolicy po raz ostatni. 6 maja 2007 - wtedy właśnie rozegrany został poprzedni mecz przyjaźni na Łazienkowskiej. Pogoń, która w sezonie 2006/2007 opuściła najwyższą klasę rozgrywką, przegrała wówczas w Warszawie 1-3.

Po raz kolejny w tej rundzie wejście na Żyletę i wyjście z niej odbyło się szybko i sprawnie - również bramkami na trybunę zachodnią. Decyzje nowego prezesa zaczynają wychodzić wszystkim na dobre. Ponadto, na stadionie tego wieczora nie został wydzielony sektor dla gości i też sektory buforowe. Obok siebie zasiedli kibice przyodziani w barwy koloru białego i bordowego, a doping był prowadzony na zmianę dla obu klubów, bądź też niektóre legijne przyśpiewki były modyfikowane na wersję Dumy Pomorza. Co ciekawe, z "Granatowo-bordowymi" do Warszawy przyjechał nawet Gryfus, klubowa maskotka.



Po wtorkowym awansie do finału Pucharu Polski wszyscy fani warszawskiej drużyny oczekiwali zwycięstwa w meczu przyjaźni. I choć nie była to gładka przeprawa, trzy punkty zostały w Warszawie. Przed meczem tradycyjnie odśpiewany został "Sen o Warszawie". Tuż po jego zakończeniu piłkarze ruszyli w kierunku boiska i nie wszyscy zdążyli zawiesić szale na szyi, a już powędrowały one ponownie w górę, jak to zwykle ma miejsce, gdy kibice Legii dają wszystkim do zrozumienia, kto jest mistrzem Polski.

Doping praktycznie przez cały czas był prowadzony dla obu zespołów. W rytmie "Hej Legia gol" śpiewaliśmy "Legia Pogoń" oraz "Ole ole, ole ola i tylko..." na zmianę kończąc "...Legia Warszawa" i "...Pogoń szczecińska". Następnie trochę potańczyliśmy, poskakaliśmy, a w międzyczasie Bartosz Ława pokonał Dusana Kuciaka i po pierwszej połowie to "Portowcy" prowadzili w Warszawie.

Przerwa chyba nieco rozleniwiła kibiców, ponieważ początek drugiej części spotkania nie był rewelacyjny w wykonaniu Żylety. Z minuty na minutę było jednak coraz lepiej. Musiało być coraz lepiej, ponieważ działo się - i na trybunach, i na boisku. W 47. minucie na telebimach pojawiła się informacja, iż na stadion zawitało 21 412 kibiców. Potem był już (nie) tylko doping. "Hej MKS, hej CWKS...", "Pozdrowienia do więzienia" to tylko niektóre z elementów urozmaicających nasz repertuar w drugiej połowie. W ciągu pięciu minut dwa razy z rzutów karnych trafiła Legia, i od 59. minuty to "wojskowi" prowadzili w meczu. Później bramkę dołożył jeszcze Tomek Brzyski i Legia skopiowała swój wyczyn sprzed sześciu lat. Gdy Wojciech Hadaj wywoływał nazwiska kolejnych strzelców, niektórzy z kibiców zapomnieli chyba, z kim gramy, ale po trzecim golu wszyscy zgodnie potwierdziliśmy, że na koncie zaprzyjaźnionej Pogoni znajduje się jeden gol.

Pod koniec meczu zaprezentowana została oprawa. Najpierw Żyletę przykryła Wielka Flaga, a później odpalono kilkadziesiąt rac. Szkoda jedynie, że podczas oprawy praktycznie nie było dopingu.



Po końcowym gwizdku sędziego piłkarze przeszli wokół płyty głównej boiska, przybijając "piątki". Przy Żylecie zaśpiewali z nami "Ole ole, ole ola i tylko Legia, Legia Warszawa", nasz hit z tego sezonu - "Niepokonane miasto, niepokonany klub" - i "Warszawę".

Za tydzień Legia zmierzy się na wyjeździe z Piastem Gliwice.

Doping Legii i Pogoni: 7,5
Flagi Pogoni: 12

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.