fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Felieton: Spojrzenie na jesień

Jeleń - Wiadomość archiwalna

Przeglądając jakiekolwiek artykuły sportowe podsumowujące rundę jesienną, nie sposób nie natknąć się na informacje o tym jak bardzo w oczach Europy skompromitowała się Legia i w jak fatalnym jest stanie. I choć sam byłem zły na piłkarzy, to coraz bardziej bezpodstawna krytyka skłoniła mnie do napisania pierwszego tekstu, który nie wylewałby kubła pomyj na głowę "wojskowych".

W przeciągu ostatnich kilku miesięcy krytyka kibiców jak walec przetaczała się po drużynie z Łazienkowskiej. Pierwsze baty legioniści zebrali za występy w Lidze Europy. O porażkę z Lazio nikt nie miał pretensji, ale kiedy Legia uległa Apollonowi 0-1 kibice mieli pełne prawo do niezadowolenia. Potem było już tylko gorzej. Zaczęły się potknięcia w lidze, a czasem drużyna po prostu się kompromitowała. Tak było w Bielsku-Białej, kiedy po meczu nie oberwało się chyba tylko panu koszącemu boisko. Od kilku miesięcy na zawodnikach i trenerze nikt nie zostawiał suchej nitki, a ten ostatni mimo woli musiał pożegnać się z Legią. Było to swoistym ewenementem, bowiem nigdy wcześniej nie słyszałem o klubie zwalniającym trenera, który z pięciopunktową przewagą nad drugą drużyną zakończył rundę jesienną, a w poprzednim sezonie zapewnił drużynie puchar i mistrzostwo kraju.

Mniej więcej od października Jan Urban został wzięty pod ostrzał. Każde jego potknięcie skrupulatnie odnotowywała prasa, a kibice zamiast wspierać trenera, ganili dosłownie za wszystko. Nawet kiedy Legia wygrywała, to krytycy i tak potrafili dogrzebać się do czegoś, co w danym spotkaniu nie wyszło. Przypominało to trochę mowy Katona Starszego w starożytnym Rzymie, który nieważne, czy mówił akurat o prowadzonych wojnach, czy też o dobrym spektaklu teatralnym, każdą mowę kończył stwierdzeniem, że Kartagina powinna być zniszczona. Kibice wszystkie potknięcia kwitowali nieco prostszym „Urban out.” I choć nie myślałem, że ich roszczenia zostaną wysłuchane, to 19 grudnia klub podziękował trenerowi za dotychczasową pracę.

"Mieliśmy z trenerem Urbanem nieco inną wizję rozwoju klubu" - powiedział Bogusław Leśnodorski. Tylko, że o tej innej wizji prezes miał pojęcie od dłuższego czasu. A o tym, że Jan Urban był właściwą osobą na właściwym miejscu zapewniali sami piłkarze. Gorliwym obrońcą trenera był między innymi vice-kapitan zespołu, Jakub Rzeźniczak. Tym bardziej, że komu jak komu, ale trenerowi nie można było zarzucić braku kompetencji, czy charakteru. To przecież on jako pierwszy poskromił gwiazdorskie zapędy Danijela Ljuboji, piłkarza, któremu do rozsądku nie potrafił wcześniej przemówić nikt. Głowy trenera domagano się przede wszystkim za słabe występy w Lidze Europy. Tyle, że ciężko mieć o to pretensje tylko do Jana Urbana, bo raczej nie tylko on jest odpowiedzialny za to, że w pewnym momencie Legia po prostu nie miała zawodników, którzy byliby zdolni do gry.

Przed ostatnim meczem rundy jesiennej trener Urban oświadczył, że z Cracovią jest w stanie zagrać... 14 legionistów, co jak na 29 osobową kadrę wyglądało raczej mizernie. Poważne kontuzje w Legii miały miejsce właściwie od początku sezonu. Był czas, w którym niezdolnych do gry było ośmiu zawodników z podstawowego składu. W będącej przyczyną wszystkich nieszczęść Lidze Europy, przez najważniejszą część rozgrywek drużyna musiała radzić sobie bez podstawowych: bramkarza, środkowego obrońcy, skrzydłowych, rozgrywającego i napastnika. Tym bardziej, że grupa J wcale nie należała do najłatwiejszych. "Wojskowym" przyszło zmierzyć się z takimi nazwiskami jak Diakitè, Ledesma, Zarate, Janko, Malouda, Bosingwa, czy Klose. Trzeba też oddać sprawiedliwość piłkarzom i powiedzieć, że w kilku spotkaniach nawiązywali naprawdę wyrównaną walkę, a czasem zaprezentowali się lepiej, niż ich przeciwnicy. Trener tysiąclecia zawsze powtarzał, że piłka jest jedna, bramki są dwie i do tych bramek trzeba po prostu strzelać. Legionistom ta sztuka w całych rozgrywkach udała się zaledwie dwa razy, niemniej jednak "blamaż" i "wstyd przed Europą" są mocno przesadzone.

Jeśli chcemy mówić o europejskiej kompromitacji, to Legia wcale nie jest tutaj najlepszym przykładem. W grupie B PSV Eindhoven przegrało rywalizację o awans z Łudogorcem Razgrad i Czarnomorcem Odessa, a grające jeszcze rok temu w Lidze Mistrzów Dynamo Zagrzeb zdobyło zaledwie 1 punkt. Grupę C na 4 miejscu z 1 oczkiem na koncie zakończył jej faworyt – Standard Liege, przegrywając z Red Bullem Salzburg, Esbjergiem i Elfsborgiem. Wpadki zdarzają się także w Lidze Mistrzów, gdzie grupę F z zerowym dorobkiem punktowym zakończył Olympique Marsylia.

Do plagi kontuzji doszła jeszcze ogromna liczba spotkań. Legia jest czwartą drużyną w Europie pod względem ilości rozegranych meczów. Od początku rozgrywek Legioniści rozegrali 35 spotkań. Dotychczas w całym sezonie Ekstraklasy rozgrywano 30 kolejek, co dawało 15 meczów na rundę. Po przeprowadzonej reformie zespoły musiały rozegrać jesienią o 6 spotkań więcej niż dotychczas. Legia rozegrała ich aż o 14 więcej niż jej konkurenci. Łatwo policzyć, że po ligowych i europejskich boiskach legioniści od reszty ligi biegali o 21 godzin dłużej.

Obciążenie fizyczne pod koniec sezonu stało się nie do zniesienia, co widać było w ostatnim meczu roku w Pucharze Polski z Górnikiem Zabrze. Gospodarze okazali się lepsi i Legię wyrzucili z rozgrywek, a przy okazji Jana Urbana ze stanowiska trenera. Tylko, że odpadnięcie z Pucharu Polski mogłoby być najgłupszym z powodów do zwolnienia trenera. Malkontentom warto przypomnieć, że krajowy puchar Legia zdobywała nieprzerwanie od 3 lat, a na koncie ma ich 16. Drugą drużyną pod względem liczby zdobytych pucharów jest Górnik, który w klubowej gablocie ma ich... 6. Tak więc utrata dominacji w Pucharze Polski nie grozi nam przez najbliższych kilkanaście lat.

W obecnej sytuacji pożegnanie się z pucharem nie spowoduje większej szkody, a nawet jestem w stanie stwierdzić, że poniesie za sobą korzyści. Legia będzie mogła skupić się w 100% na walce o jedenasty tytuł Mistrza Polski. Wielu kibiców uważa, że "wojskowych" polskie trofea nie powinny już zadowalać. I oczywistym jest, że krajowe zwycięstwa nie zaspokoją apetytu na europejskie puchary, a przede wszystkim na Ligę Mistrzów, która przy ulicy Łazienkowskiej nie gości już od 18 lat. Do piłkarskiego nieba można dostać się tylko po bardzo wysokich schodach, a pierwszym ze stopni jest właśnie mistrzostwo kraju. Trzeba pomyśleć też o koniecznych wzmocnieniach i odpowiednim przygotowaniu fizycznym. Dla piłkarzy przerwa zimowa jest czasem potrzebnego odpoczynku, ale działacze i sztab trenerski będą mieli pełne ręce roboty. To, czy w czerwcu będziemy mogli świętować na Starówce, a dwa miesiące później na Łazienkowskiej usłyszeć hymn Ligi Mistrzów będzie zależało od decyzji podejmowanych już teraz. Trenerzy i zawodnicy muszą włożyć wiele pracy w wykorzystanie ogromnego potencjału, jaki ma w sobie drużyna. Nam, kibicom nie pozostaje nic innego jak wspieranie drużyny i wiara na nadejście epoki wielkiej Legii.

Jeleń


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.