Racowisko ku czci Powstańców Warszawskich - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Relacja z trybun: Cześć i chwała Bohaterom!

Hugollek, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Mimo że wszyscy mieliśmy świeżo w pamięci środowe zdeklasowanie 4-1 „koniczynek” z Glasgow przy Łazienkowskiej, sobotni mecz zdominowała dużo ważniejsza kwestia – obchody 70. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Tradycyjnie oprócz nas w te szczególnie ważne dla wszystkich warszawiaków uroczystości włączyli się także włodarze klubu i piłkarze. Futboliści wystąpili z biało-czerwonymi opaskami na ramieniu z symbolem Polski Walczącej.

Zarząd Legii wykazał się z kolei bardzo miłym gestem – na pojedynek z Górnikiem zaprosili Powstańców, którzy z ogromną radością przybyli na nasz stadion. Naprawdę miło było gościć ludzi, którzy poprzez stawienie oporu niemieckiemu najeźdźcy dawali (i nadal dają) żywe świadectwo prawdziwego heroizmu i męstwa nie tylko wszystkim Polakom, lecz także całej Europie.

Szkoda tylko, że to wszystko nie miało przełożenia na frekwencję. Podczas gdy w środę pojedynek z Celtikiem zgromadził na naszym stadionie 22,5 tysiąca widzów, konfrontacja z Górnikiem przyciągnęła na trybuny dziesięć tysięcy osób mniej. Niektórzy chyba zapominają, że z drużyną powinno się być zawsze, niezależnie od rangi przeciwnika.



Podczas całego spotkania z Górnikiem na Żylecie rozciągnięta była wielka koszulka-sektorówka „Królewskie”. Oprócz tego swój debiut zaliczyła także flaga „Wołomin” uszyta przez „Flag Fanatics”, a na płocie pojawiły się flaga „Warszawiacy” oraz transparent „Wola 44”.
Gdy „wojskowi” rozgrzewali się na murawie, skandowaliśmy nazwisko Dušana Kuciaka, który jako jeden z niewielu piłkarzy prezentuje stałą, wysoką formę. Przypomnieliśmy zawodnikom również, że gdy wychodzą na boisko, muszą dawać z siebie wszystko. Po rozgrzewce miała miejsce miła uroczystość – Marek Saganowski otrzymał pamiątkową koszulkę z numerem 100 za swój setny ligowy występ w barwach naszego klubu. Również „Sagana” wyróżniliśmy okrzykami. Mało brakowało, a nasz napastnik mógł zapisać się podwójnie w kartach legijnej historii. Strzelcowi bramki w pojedynku z zabrzanami zabrakło do pełni szczęścia jednego gola, który byłby jednocześnie jego setnym ligowym trafieniem. Co się odwlecze, to nie uciecze… ;)

W nastrój zadumy wprawiały kibiców powstańcze pieśni, które rozbrzmiewały ze stadionowych głośników. Wielokrotnie podczas spotkania czciliśmy pamięć o Powstańcach Warszawskich, krzycząc „Cześć i chwała bohaterom!” oraz intonując przyśpiewkę „Za tę walkę o stolicę, dziś dziękują Wam kibice”.

Po odśpiewaniu „Snu o Warszawie” oraz „Mistrzem Polski jest Legia” nastąpiła pełna minuta ciszy. Z głośników symbolicznie „zawyła” powstańcza syrena, zaś fani „Torcidy” zaintonowali hasło „Cześć i chwała bohaterom!” oraz wywiesili w swoim sektorze wymowny transparent z następującym przesłaniem: „Mimo lokalnych animozji łączymy się we wspólnej wartości”. Zabrzanie przyjechali do Warszawy w pokaźnej liczbie i dość szczelnie wypełnili górę przeznaczonego dla nich sektora. Wywiesili kilka flag, w tym zaprzyjaźnionej Wisłoki Dębica, a także transparent o treści „Razem wiele osiągnąć możemy, nie dla pieniędzy ten klub reprezentujemy”. Przez całe spotkanie dość głośno dopingowali swój zespół i byli także słyszalni na Żylecie.

fot. Mishka / Legionisci.com

Po minucie ciszy nastąpił punkt kulminacyjny meczu. Odśpiewaliśmy wszystkie cztery zwrotki „Mazurka Dąbrowskiego”, których treść wyświetlana była pomocniczo na stadionowych telebimach. W tym samym momencie na „Żylecie” pojawiła się symboliczna minioprawa–racowisko w kształcie symbolu Polski Walczącej. Dodatkowo, by uświetnić tę podniosłą chwilę, z naszych gardeł niósł się refren pieśni powstańczej „Warszawskie dzieci”. Chwilę później zaśpiewaliśmy ze wszystkich sił „Warszawę” dla Powstańców. Dla każdego fana Legii pamięć o 1 sierpnia 1944 roku powinna być wartością nadrzędną i z tego względu zaintonował: „Każdy kibic niech pamięta, że powstanie to rzecz święta”.

Doping dla legionistów rozpoczęliśmy od „Tylko Legia, ukochana Legia!” oraz „Legia! Legia Warszawa!”. Zagrzewanie naszych piłkarzy do walki wymagało nie lada wysiłku. Wszystko ze względu na tropikalne upały i potworną duchotę, które od kilkunastu dni panują w Polsce. Niektórzy kibice musieli wręcz robić krótkie chwile przerwy, na złapanie tchu. Przez stosunkowo długi czas śpiewaliśmy hit z Wiednia. Nie zabrakło także legijnego walczyka „Labada” czy „Dziś zgodnym rytmem”. Gdy przypadkowym samobójczym trafieniem „popisał się” Igor Lewczuk i zabrzanie prowadzili 1-0, po raz kolejny przypomnieliśmy naszym futbolistom, że muszą dawać z siebie wszystko. Zapewnialiśmy ich jednak o naszym wsparciu, krzycząc „Jesteśmy z wami, hej Legio jesteśmy z wami”. Próbowaliśmy ich zmotywować do strzelenia wyrównującej bramki – „Hej Legia gol!” niosło się po całym stadionie. Legioniści zdawali się nas rozumieć, bo źle nie grali i stworzyli kilka dogodnych sytuacji do strzelenia bramek. Zabrakło „tylko” ich odpowiedniego wykończenia.
Przed gwizdkiem kończącym pierwszą część spotkania, zaśpiewaliśmy jeszcze m.in.: „Niepokonane miasto”, „Ole, ole, ole, ola” czy „Od kołyski aż po grób”. Nie da się jednak ukryć, że w porównaniu z początkiem meczu, kiedy mieliśmy jeszcze siły do donośnego krzyczenia, w jego trakcie poziom decybeli wydobywający się z naszych gardeł systematycznie spadał.

Drugą połowę rozpoczęliśmy od „Mistrzem Polski jest Legia” i przypomnieliśmy zawodnikom, że dla nas liczy się tylko zwycięstwo. Intonowaliśmy m.in.: „Legia Warszawa to nasza duma i sława”, „Czarną eLkę” czy „Legia gol, allez allez”. Dość długo wykonywaliśmy „Legia, Legia gol, la la la la la” oraz „Legia, Legia, Legia, Legia gol”. Niestety tego dnia poziom śpiewów nie był wysokich lotów.

Gdy „wojskowi” przeprowadzili składną akcję – Vrdoljak podał piłkę do „Sagana”, a ten pokonał bramkarza Górnika trybuny eksplodowały radością. Do końca meczu pozostawało nieco ponad dwadzieścia minut, więc wszyscy mieliśmy nadzieję, że legionistom uda się to spotkanie wygrać. „Strzelamy drugą brameczkę! Prawe ręce w górę!” – krzyczał nasz wodzirej. Kolejny raz zaśpiewaliśmy hit z Wiednia, by dodać piłkarzom skrzydeł. Ćwiczyliśmy też najnowszą pieśń „Za kibicowski trud”.

Gdy sędzia techniczny pokazał, że do końca pojedynku pozostały cztery minuty, głośno krzyczeliśmy „Legia walcząca, Legia walcząca do końca!”, by zmusić naszych futbolistów do dania z siebie wszystkiego. Niestety, zabrakło nie tylko czasu, lecz także i precyzji, przez co mecz zakończył się remisem 1-1.

Na odchodne kolejny raz zaśpiewaliśmy hymn naszego klubu i odnieśliśmy się do pojedynku, jaki czeka naszych piłkarzy już w najbliższą środę w ramach eliminacji do Ligi Mistrzów. „W Szkocji o awans, hej Legio w Szkocji o awans!” niosło się z naszych gardeł. Nie zapomnieliśmy podziękować Powstańcom – nie tylko za odwiedzenie naszego stadionu, lecz także za to, co zrobili dla naszego miasta przed siedemdziesięcioma laty.

Na sam koniec kibice z Zabrza próbowali nas jeszcze prowokować obrażającymi nasz klub przyśpiewkami, lecz zarówno po jak i w trakcie spotkania pozostaliśmy obojętni na ich zaczepki.

Przed nami arcyważne spotkanie w Edynburgu, gdzie legioniści zmierzą się z Celtikiem Glasgow. Wysoka zaliczka 4-1 z Warszawy pozwala mieć nadzieję na rozstrzygnięcie dwumeczu na naszą korzyść, jednak nie wolno zapominać o tym, że „Koniczynki” z pewnością będą chciały odegrać się za wysoką porażkę. Z całą pewnością „Wojskowi” będą mogli liczyć na nasze wsparcie w stolicy Szkocji. Na bardziej wytrwałych czeka ponad dobowa podróż samochodem lub ponad trzydziestogodzinna autobusem.

Frekwencja: 12349
Kibiców gości: 620
Flagi gości: 10

Fotoreportaż z meczu - 80 zdjęć Mishki

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.