Orlando Sa - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Orlando Sa - co jest grane?

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Orlando Sa ponownie nie znalazł uznania w oczach trenera Berga i w spotkaniu przeciwko Zawiszy w ogóle nie pojawił się na boisku. Zresztą sytuacja powtarza się od początku współpracy obu panów. Współpracy, która układa się źle, o ile w ogóle można o niej mówić. W klubie wszyscy nabrali wody w usta. O relacjach Berg – Sa nie można się niczego konkretnego dowiedzieć. Postanowiliśmy więc zebrać to, co wiemy. Poniżej napisaliśmy o faktach ws. Sa. Nie snujemy domysłów o antypatii Berga do zawodnika, czy o jego rzekomym lenistwie.

Portugalczyk pojawił się w Legii w lutym 2014 r. Zamieszanie z jego transferem trwało dość długo. Warto przy tym podkreślić, że jego transfer do Warszawy akceptował jeszcze trener Urban. Orlando niemal z marszu wskoczył do podstawowego składu na mecz w Zabrzu. Nie zachwycił, ale kilka jego zagrań znamionowało dużą klasę. Nie dziwiło więc, gdy Sa ponownie wybiegł od 1. minuty na starcie z Jagiellonią.

Potem pojawiła się informacja, że Portugalczyk jest kontuzjowany, ale oficjalny komunikat głosił, że to niegroźny uraz i napastnik znajdzie się w kadrze na najbliższy mecz ze Śląskiem. Sa jednak nie znalazł się nawet na ławce. Okazało się, że ma on problemy z kręgosłupem, nie trenuje i nie może grać. Sa nie znalazł się w kadrze na mecz z Wisłą. Do osiemnastki załapał się na starcia Piastem i z Lechem, ale nie podniósł się z ławki. Przeciwko Zawiszy wszedł w końcówce.

W tym czasie trener Berg postawił w ofensywie na duet Duda – Radović i był bardzo zadowolony z efektów ich współpracy. Kontuzja Serba dała Portugalczykowi szansę powrotu do pierwszej jedenastki. W Lubinie uzyskał nawet swe premierowe trafienie w barwach Legii. I przestał grać na niemal miesiąc. Oficjalnie znów uraz – tym razem stłuczone żebra na siłowni. Był więc poza kadrą na spotkania z Zawiszą i Lechią. Został do niej włączony na spotkanie przeciwko Wiśle 9 maja 2014 r. Cały mecz przesiedział na ławce, a dzień później wystąpił w rezerwach i strzelił dwa gole Żyrardowiance . Trener drugiej drużyny Jacek Magiera podkreślał przy tym jego profesjonalne podejście do gry. Tydzień później w Zabrzu Sa nie wstał jednak z ławki.

Orlando swą szansę dostał w spotkaniu z Ruchem, w którym mistrzowska już Legia goniła wynik. Napastnik pojawił się na boisku w 65. minucie przy wyniku 0-2. „Wojskowi” przegrali ostatecznie 1-2. Parę dni później na mecz w Szczecinie trener zestawił zespół rezerwowych i Sa zagrał tam przez godzinę. Nie zachwycił, podobnie, jak wcześniej.

W międzyczasie Krzysztof Stanowski z portalu weszło.com ogłosił na Twitterze, że Berg jest zły na Orlando, bo ten nie przykłada się do treningów i nie wygląda najlepiej pod względem fizycznym. Dlatego nie wystawia go w wyjściowym składzie, a nawet rzadko wpuszcza na zmianę. Sa miał być z tego powodu mocno sfrustrowany. Z klubu natychmiast wypłynęły wypowiedzi dementujące tę informację.

Sezon skończył mecz z Lechem na Łazienkowskiej. Sa znów znalazł się na ławce, ale w drugiej połowie Berg nakazał mu i kilku innym rezerwowym rozgrzewkę. Portugalczyk jednak miast odpowiednio przygotowywać się do wejścia na murawę, przyglądał się przebiegowi spotkania i temu, co dzieje się na trybunach. Wiemy z wiarygodnego źródła, że wywołało to furię u Berga, który odłożył zmianę w czasie i Orlando wszedł dopiero w doliczonym czasie gry, co wszyscy odczytali, jako karę.

Wydawało się, że wraz z nowymi rozgrywkami sytuacja Sa ulegnie poprawie. Portugalczyk był zewsząd chwalony za wysiłek, jaki wkładał w treningi na obozie w Gniewinie. Dobrze też prezentował się na boisku. Inna sprawa, że Miro Radović potwierdził w wywiadzie obiegową opinię o Sa. Radović stwierdził, że: "To nie jest AEL, tutaj są dużo większe wymagania. Trzeba zasuwać, bo to jest wielki klub i wielkie oczekiwania. Na zrozumienie tego chyba potrzebował czasu i mam nadzieję, że przez te 6 miesięcy już się tego nauczył". Ze słów Serba wynika zatem, że wcześniej Orlando nie dawał z siebie wszystkiego na treningach.

W każdym razie Sa w okresie przygotowawczym solidnie zapracował na miejsce w podstawowym składzie i rzeczywiście w pierwszym meczu sezonu (nie licząc spotkania o Superpuchar, które Berg zlekceważył) przeciwko St. Patricks grał od początku. Już jednak w 16. minucie zszedł z urazem pachwiny. Opuścił kilka spotkań, a do kadry meczowej został włączony na mecz przeciwko Górnikowi Zabrze, ale przesiedział spotkanie na ławce. Podobnie jak rewanż z Celtikiem.

W tym czasie znów świetnie spisywała się para Duda – Radović i trudno było się spodziewać, że trener znajdzie miejsce dla Sa. W starciu z Górnikiem Łęczna nasz napastnik znów zaczął na ławce i mimo, że na boisku pojawił się w 66. minucie, to zdołał dwukrotnie trafić do siatki . W następnej kolejce ponownie jednak całe spotkanie spędził wśród rezerwowych. Do składu wrócił na mecz przeciwko Koronie, w którym Berg wystawił eksperymentalne zestawienie. Portugalczyk nie zawiódł i trafił do siatki . Po czym oba mecze z Aktobe przesiedział na ławce. Wyraźnie widać już było, kto jest zawodnikiem pierwszego składu – szkoleniowiec jasno określił hierarchię w drużynie.

Sa zagrał w Bielsku–Białej i strzelił gola . Potem wrócił na ławkę, na której przesiedział mecze ze Śląskiem i Lokeren. W wyjściowym składzie pojawił się w Krakowie i znów zdobył gola . W Pucharze Polski z Miedzią Legnica ponownie znalazł się wśród rezerwowych. Również na ławce zaczął mecz z Lechem, a wszedł po przerwie, gdy Legia przegrywała już 0-2. Orlando bardzo pomógł drużynie, która ostatecznie zremisowała 2-2. Chwalił go nawet trener rywali.

Legia po tym spotkaniu poleciała do Turcji, by zmierzyć się z Trabzonsporem. W ostatniej chwili okazało się, że w samolocie zabrakło miejsca dla Sa. Oficjalnie z powodu przeziębienia. W tym czasie Portugalczyk otrzymał powołanie do swojej kadry. Wygląda na to, że Orlando bardzo szybko wyzdrowiał, bo dwa dni później był gotowy na mecz w Gliwicach, w którym wystąpił od początku.

Drogę do wyjściowej jedenastki znów otworzyła mu kontuzja Radovicia. Zagrał przeciwko Lechii i strzelił zwycięską bramkę , potem wystąpił na wyjeździe przeciwko Metalistowi i znów doznał urazu pachwiny przed spotkaniem w Szczecinie. Parę dni później był już jednak gotowy do gry od początku z Pogonią w Pucharze Polski. Zagrał też całe spotkanie z Ruchem (gol ) i… wrócił na ławkę podczas drugiego starcia z Metalistem, gdzie wszedł na ostatni kwadrans i zanotował asystę przy bramce Dudy. Wrócił do wyjściowego zestawienia na spotkania z GKS Bełchatów i Lokeren, ale nie błyszczał. Przeciwko Cracovii wszedł z ławki i zdobył bramkę .

Podobnie było w Zabrzu. Tam jednak nie cieszył się z bramki, tylko groźnie spoglądał w kierunku ławki . Po meczu doszło do ostrego spięcia Berga z Sa, w którym Norweg skrytykował jego zachowanie przy całej drużynie. Donosił o tym „Przegląd Sportowy”, a my wiemy na pewno, że tak było.

Drugi mecz z Trabzonsporem rozpoczął od 1. minuty i był to najlepszy mecz Sa w Legii. Po jego strzale rywale wbili sobie samobója, a potem ustalił wynik na 2-0 . Wymownym gestem w stronę ławki pokazał też, kto najbardziej przyczynił się do wygranej. Tym razem Berg był wyjątkowo szczęśliwy.

fot. Canal+

A w Łęcznej Sa zasiadł na ławce, bo był oszczędzany po starciu z Turkami. Wszedł po przerwie, gdy Legia przegrywała już 0-3.

W okresie przygotowawczym wszystko wróciło do normy. Radović z Dudą byli zdrowi i prezentowali się dobrze. Zespół też wolał grać z nimi z przodu, bo widział, że daje to największe korzyści. Nie jest wielką tajemnicą, że Sa nie żyje w drużynie. Ma grono portugalskojęzycznych znajomych i z tą grupką się trzyma. Wiadomo też, że jest przeświadczony o swojej klasie, pewny siebie i swoich umiejętności. Uwielbia grać i strzelać gole, to czyni go szczęśliwym. Jest też niesamowicie łasy na pochwały, o czym świadczą choćby jego wpisy na Twitterze. Taki trochę duży dzieciak.

Dzieciak więc spuścił nos na kwintę, gdy wyglądało, że nic się w zespole nie zmieni i będą grali Duda z Radoviciem. Słowak jednak doznał groźnej kontuzji w sparingu i jasnym wydawało się, że do składu wskoczy Orlando. Sa był cały w skowronkach. Prasa donosiła o zainteresowaniu nim wielu klubów. Możliwe, że rzeczywiście byłby skłonny odejść, ale gdy nadarzyła się okazja wskoczenia do pierwszego składu, to Portugalczyk postanowił z niej skorzystać. Warto też podkreślić, że znów zaczął znajdować się w orbicie zainteresowań swojego selekcjonera.

Sytuacja skomplikowała się po transferze Masłowskiego, którego Berg próbował zgrywać z Radoviciem. Podobno „Masło” prezentował się na treningach na tyle korzystnie, że Norweg zdecydowany był właśnie jego wystawić na spotkanie z Ajaxem. Masłowski zagrał więc przeciwko Śląskowi w Pucharze Polski, a mecz ten był ostatnim przetarciem przed starciem z Holendrami. W międzyczasie był jeszcze mecz przeciwko Jagiellonii i Portugalczyk, jako potencjalny zmiennik w Lidze Europy, zaczął go od początku.

Wszystko jednak zmieniło się wraz z niespodziewanym transferem Radovicia. Serb został sprzedany do Chin, gdy Legia była już w Amsterdamie. Berg był wściekły. Nie wystawił Miro, a zamiast niego zagrał Sa. I zanotował dobry występ, ale nie wykorzystał dwóch dogodnych okazji strzeleckich. Nie licząc spotkania w Kielcach, gdzie zagrali głównie zmiennicy, Orlando wystąpił w trzech kolejnych spotkaniach i zdobył jednego gola .
Po czym znów trafił na ławkę we Wrocławiu i w starciu z Wisłą przy Łazienkowskiej. W tym drugim meczu wszedł na ostatnie 25 minut i po jego akcji goście wbili sobie gola samobójczego. Sa szykował się też na spotkanie w Poznaniu, ale na pół godziny przed meczem klub poinformował, że Portugalczyk jest jednak kontuzjowany i w ogóle nie wyjechał z Warszawy. Uraz najwyraźniej nie okazał się groźny, bo napastnik od razu wrócił do treningów, znalazł się w kadrze na półfinał Pucharu Polski (w Bielsku przesiedział mecz na ławce), potem zagrał z Piastem i zdobył gola . Nie wystąpił też w rewanżu z Podbeskidziem, ale już w Gdańsku był w pierwszym składzie.

Przeciwko Zawiszy zastąpił go jednak Marek Saganowski, a Portugalczyk nie ruszył się z ławki. Choć w zasadzie ruszył... na rozgrzewkę, ale ta nie za specjalnie go interesowała - jakby był świadomy tego, że i tak nie dostanie szansy. Spowodowało to kolejne spekulacje na temat przyszłości Orlando w Legii. Na Weszło.com pojawił się tekst w tej sprawie, a Kuba Rzeźniczak wdał się z jego autorem w polemikę na Twitterze. I „Rzeźnik” powiedział więcej w tej sprawie niż ktokolwiek do tej pory: „Wkur… mnie to gadanie. Nie jesteście w szatni, na treningach, a tam dzieje się najwięcej”. Kuba wyraźnie, choć między wierszami, wyraził głos szatni: zespół stoi za trenerem, uznaje jego decyzje, bo nie ma dobrego zdania o Orlando, co potwierdza, że nie żyje on dobrze z kolegami i nie jest lubiany w drużynie.

fot. Twitter

Wydaje się więc, że Sa nie ma w Legii przyszłości i możemy spodziewać się jego odejścia latem. Z jednej strony szkoda, bo od lat nie mieliśmy tej klasy typowego napastnika. Świadczą o tym chociażby liczby. Orlando w tym sezonie jest naszym najlepszym ligowym strzelcem, ma też najwyższą średnią bramek w stosunku do minut, które spędził na boisku (11 goli, 1146 minut). Z drugiej zaś wartością nadrzędną jest zespół i jeśli zarówno trener, jak i piłkarze wolą grać bez Portugalczyka i mają dość jego fochów, to nie ma co na siłę ich uszczęśliwiać. Pytanie tylko, jak z korzyścią dla klubu wyjść z tej sytuacji? Najłatwiej byłoby korzystnie sprzedać Sa i zastąpić go innym, o podobnej klasie. Tylko kto drogo kupi rezerwowego napastnika?

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.