Jakub Rzeźniczak po zdobyciu gola w meczu z Wisłą - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Punkty po meczu z Wisłą

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Pojedynek z Wisłą był piątym z rzędu, w którym legioniści strzelili jednego gola a zarazem trzecim z kolei, w którym jedna bramka wystarczyła do zwycięstwa. Przeciwko krakowianom „Wojskowi” zagrali znów bardzo słabo. Mieli trudności ze stwarzaniem sobie sytuacji, ponownie nie opanowali sytuacji na boisku. Podobno jednak mistrzostwo zdobywa się defensywą. Nasza jest ostatnio wyjątkowo szczelna, ale wciąż pozostajemy o krok za Lechem, który zresztą też nie ma prawa narzekać na obrońców.

1.Na grę Legii nie da się patrzeć. Prymitywna taktyka polegająca na dalekich zagraniach w kierunku skrzydłowych i napastnika, regularnych wybijankach, zamęczaniu przeciwnika (i widzów) sprawia, że kibice cierpią oglądając legionistów. Ale jest i druga strona medalu. Cierpiąca Legia wygrywa. Możliwe, że nie da się więcej wykrzesać z tego zespołu. Trener, który też przecież ponosi odpowiedzialność za doprowadzenie drużyny do takiej sytuacji, potrafił jednak znaleźć środek, dzięki któremu mistrzowie Polski wciąż mają szansę na obronę tytułu. Nie jest to efektowne, ale cel uświęca środki. Trzeba jednak pamiętać, że taka gra, to balansowanie na krawędzi, co pokazał choćby mecz we Wrocławiu.

2.Legia obroną stoi. W wysokiej formie są Kuciak, który nie popełnia błędów, Broź, rozsądnie angażujący się w ofensywę i skuteczny w tyłach, Rzeźniczak, który choć popełnił więcej błędów niż zwykle, to jednak zdobył złotego gola i Lewczuk, który w niesamowity sposób uratował nas przed utratą gola po uderzeniu Stilicia. Nieco odstaje Brzyski, ale za to nadrabia asystami, tak też było w niedzielę. Warto przy tym dodać, że od czasu, gdy nie gra Vrdoljak, środek pomocy też lepiej się spisuje w grze defensywnej. Dużo dobrej roboty wykonuje Furman, który gra wprawdzie bardzo ostrożnie, ale przede wszystkim nie notuje głupich strat na własnej połowie.

3. W końcu lepiej zagrał Duda. Słowak dobrze wszedł mecz, parokrotnie zakręcił rywalami, miał też okazję bramkową, której nie wykorzystał. Dzięki temu nabrał animuszu. Nie był to jeszcze Duda z meczów jesiennych, ale wreszcie były przebłyski niezłej gry. Może to dobry prognostyk na koniec sezonu? Szkoda tylko, że znaleźliśmy się w sytuacji, w której musimy doszukiwać się pozytywów…

4. Przykro było patrzeć, jak wiekowy Saganowski przegrywa pojedynki z niewiele młodszym Głowackim. Niestety, „Sagan” to już nie ta liga i nawet tak mało zwrotny obrońca, jakim obecnie jest „Głowa” potrafił wybić Markowi piłkę z … głowy. Wiślak był od niego szybszy, sprytniejszy i silniejszy.

5. Zbyt często legioniści grali tak, jakby pierwszy raz się widzieli. Wydawać by się mogło, że drużyna, która w niemal niezmienionym składzie gra od dwóch lat, powinna być przynajmniej ze sobą zgrana. Tymczasem niebywale często „Wojskowi” nie znajdowali ze sobą zrozumienia. Grali na wolne pole, gdy partnerzy oczekiwali piłki do nogi i odwrotnie. Zagrywali w korytarze, o znalezieniu się w których ich koledzy nawet nie myśleli itd. Szczęśliwie mniej tych błędów było w defensywie, choć Kuciak parokrotnie nie połapał się w intencjach środkowych obrońców.

6. Wielokrotnie pisałem o nieskuteczności Legii. Tym razem „Wojskowi” byli do bólu skuteczni. W całym meczu stworzyli sobie może ze 3 dogodne okazje bramkowe. Wykorzystali jedną i chwała im za to. Natomiast zasługują na naganę za zmarnowanie dwóch kontrataków w końcówce, gdy wjeżdżali na przedpole Wisły z przewagą liczebną. Kończyli je jednak niedokładnymi, bezmyślnymi podaniami. Martwi to o tyle, że tak samo było w Szczecinie. Legia, by być poważnie traktowana, musi popracować nad wykańczaniem takich sytuacji.

Autor: Qbas
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.