Henning Berg - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Punkty po meczu z Ruchem

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Nakręcana w mediach i sieci spirala nerwowości po ostatnich wynikach oraz formie Legii sprawiła, że do mecz w Chorzowie zapowiadał się na bardzo ciężkie spotkanie. Nagle słaby Ruch zaczął być anonsowany jako groźny rywal i wielu obserwatorów zapowiadało wygraną „Niebieskich”. Na szczęście legionistom udało się od tego wszystkiego odciąć i przełamać. Wygrali pewnie i wysoko.

1. Niebieska masakra wojskową piłą mechaniczną. Tornado. Miazga. Ruchobicie. I wszystko w 12 minut. Legia rozniosła gospodarzy już na starcie, a dzieło zniszczenia rozpoczął w 44. sekundzie Nikolić. Potwierdziły się więc słowa prezesa Leśnodorskiego, że jak „Wojskowi” szybko strzelą bramkę, to potem nie mają już problemów. Przy Cichej od razu poszli za ciosem i bardzo szybko dołożyli jeszcze dwa gole.

2. Błędy Ruchu. Nie byłoby tak dobrze, gdyby nie fatalna postawa defensywy chorzowian. Ślązacy atakują Cichockiego, który jest z Legii wypożyczony, ale nie tylko on jest winny straconych bramek. Młody obrońca nie miał bowiem zupełnie wsparcia ze strony Grodzickiego, który ruszał się jak wóz z węglem, a regularnie zapędzający się na połowę warszawian Oleksy niemal zawsze nie nadążał z powrotem (efektem czego było czwarte trafienie). Teza, że największe zagrożenie pod bramką Putnockiego stwarzali piłkarze Ruchu jest w pełni uzasadniona.

3. Błędy Legii. Jakie to szczęście, że w niedzielę mierzyliśmy się z bardzo słabym zespołem. Nieco lepszy z pewnością wykorzystałby więcej okazji, które stwarzali im nasi obrońcy. W tym aspekcie brylował zwłaszcza Broź, który przynajmniej dwukrotnie wystawiał piłkę przeciwnikom i tylko przytomność Kuciaka, a także nieporadność rywali sprawiła, że nie skończyło się to utratą gola. Często też defensywni pomocnicy odpuszczali krycie, a i środkowi obrońcy nie byli bezbłędni. Najlepiej zobrazowała to akcja bramkowa gospodarzy. Furman stracił piłkę na połowie rywala, Brzyski nawet nie spróbował pojedynku biegowego z Mazakiem, którego gonił Lewczuk, Rzeźniczak niepotrzebnie poszedł na asekurację kolegi i zostawił bez krycia Stępińskiego. Vranjes i Furman nie mieli zaś szans zdążyć z powrotem.

4. Szczęście? Długa piłka, błąd rywala. Stały fragment, odpuszczone krycie. Strata przeciwników na własnej połowie, brak asekuracji. Tak padły trzy pierwsze bramki dla Legii. Można twierdzić, że mieliśmy masę szczęścia. Należy jednak pamiętać, że trzeba mu bardzo pomóc. I „Wojskowi” zrobili wszystko, by tak się stało. Wszyli pozytywnie naładowani, skoczyli Ruchowi do gardeł i wykorzystali ich słabość. Wisienką na torcie zaś była akcja na 1-4, gdy tercet Guilherme-Nikolic-Prijović świetnie i szybko rozegrał piłkę. Warto przy tym zaznaczyć, że Legia miała mało czasu na regenerację ze względu na opóźniony o kilkanaście godzin powrót z Danii. Biorąc to, a także kryzys z poprzednich spotkań, trudno było oczekiwać od zawodników Berga maestrii w grze. Spodziewaliśmy się po prostu, że powalczą i mimo wszystko udowodnią swą sportową wyższość. Dali radę. Za to brawa.

5. Być albo nie być. Przed spotkaniem dużo mówiło się, że od jego wyniku zależą losy trenera Berga. Ba, niektórzy przewidywali nawet, że w razie niepowodzenia Norweg zostanie od razu zwolniony. Wydaje się jednak, że jest inaczej. Losy Berga są niezależne od rezultatu z Chorzowa. Jeśli władze Legii dojdą do wniosku, że z tym szkoleniowcem drużyna nie zmierza we właściwym kierunku, to i tak zerwą z nim kontrakt. Osiągane wyniki wcale nie stanowią bowiem jedynej podstawy oceny trenera, o czym najlepiej świadczy casus Urbana. Na chłodno uważam też, że zmiana trenera ad hoc, w sytuacji, gdy wcześniej nie przewidziano dla niego następcy, nie ma najmniejszego sensu, zwłaszcza, gdy zespół dał sygnał, że nie gra przeciwko Bergowi. Jeśli zmieniać, to dopiero zimą. Ale to już decyzje najważniejszych ludzi z Łazienkowskiej.

6. Będzie z górki? Przed nami spotkania z Lechią i Termaliką, które powinniśmy wygrać (no chyba, że trener odpuści Puchar Polski). Potem przyjeżdża do nas Napoli i z ten mecz można potraktować, jako doskonałą okazję do nauki. Nikt przecież nie oczekuje od Legii cudów. Każdy korzystny wynik będzie przyjemnym bonusem. Po wygranej w Chorzowie i korzystnym terminarzu istnieje zatem szansa, że zespół wróci na właściwe tory.

7. Zepsute święto. Było niemal pewne, że „Wojskowi” popsują jubileusz 80.lecia stadionu przy Cichej. Mogli bowiem, tak jak zrobili, wygrać i popsuć lokalsom humory, albo zagrać kompletny piach, niegodny rocznicy. Legioniści postanowili jednak w końcu zrobić przyjemność sobie i warszawskim kibicom, takie to pierony z naszych goroli!

Autor: Qbas
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.