Legia Warszawa - Śląsk Wrocław - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Plusy i minusy po meczu ze Śląskiem

Jeleń, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Początki zawsze bywają trudne i nie ma co wpadać w panikę, ale gra, a raczej brak gry Legii Warszawa może nieco niepokoić kibiców. Mecz ze Śląskiem to kolejne spotkanie, jakie naprawdę cieżko było oglądać. Na trybunach kibice mimo nie najlepszej frekwencji zrobili niesamowity ogień, który docierał wszędzie tylko nie na boisko - tam temperatura nie podnosiła się praktycznie w ogóle. Zapraszamy zatem na analizę tego zimnego i nieprzyjemnego spotkania.

Arkadiusz Malarz + - Po raz kolejny pokazał, że jest bardzo pewną zaporą w bramce. Piłkarze Śląska nie sprawdzali jego umiejętności zbyt często, ale jeśli już zdecydowali się to zrobić, wówczas nasz golkiper zawsze stawał na wysokości zadania. Najbardziej błysnął w 2 połowie, kiedy na rzut rożny sparował potężne uderzenie z dystansu. Wreszcie popracował też nad grą nogami i jego wznowienia gry lądowały tam gdzie powinny. Na początku sezonu jako jedyny zdaje się być w optymalnej formie.

Michał Pazdan + - Popełnił kilka niezbyt kosztownych błędów, ale zaraz naprawiał je swoimi dobrymi interwencjami. "Pazdek" znów uspokajał rytm serca niejednego kibica, gdy uprzykrzał życie piłkarzy Śląska ładnymi wślizgami i pewnym przecinaniem ich podań. Kilka razy ratował Legii skórę, najbardziej pod koniec meczu, kiedy (przypadkowo bo przypadkowo), ale wybił z linii strzał Morioki na pustą bramkę. Boję się wręcz pomyśleć co się stanie, gdy jakiś sprytny Turek wyłoży na stół kilka milionów Euro i Michał na zawsze opuści szeregi "Wojskowych".

Bartosz Breszyński + - Drugi udany mecz z jego wykonaniu. "Bereś" póki co rywalizację o miejsce w składzie powinien wygrywać bez problemów (inna sprawa, że poważnej konkurencji obecnie brak). W spotkaniu przeciw Śląskowi w większości dobrze radził sobie z zadaniami defensywnymi - w większości, bo należy pamiętać, że jego stroną poszło kilka naprawdę groźnych ataków gości. Bartkowi nieźle wychodziło również podłączanie się do ataków, ale tam bardzo często brakowało mu ostatniego podania. Nieźle, choć patrząc na niego dwa lata temu śmiało można powiedzieć, że potrafi grać jeszcze dużo, dużo lepiej.

Igor Lewczuk - Poprawnie wtórował Pazdanowi w obronie, choć popełnił więcej błędów. Potrafił błysnąć dobrą interwencją, ale miał wyraźne problemy z czytaniem gry przeciwnika, bo parę razy był wyraźnie nie w tym miejscu gdzie być powinien. Nie można zarzucić mu jednak braku waleczności, którym niejednokrotnie nadrabiał problemy z przygotowaniem fizycznym. Lewczuk stanowi kolejny przykład tego, że liga zaczyna się zdecydowanie za wcześnie.

Michał Kopczyński - Wielkiej furory nie zrobił, ale zagrał poprawnie. Ustrzegł się większych błędów (choć te mniejsze niestety pojawiały się od czasu do czasu), za to kilka razy potrafił dołożyć swoją cegiełkę do akcji konstruowanych przez zespół. "Kopie" można przypisać dobre interwencje w środku pola i całkiem niezłą grę prostopadłych piłek do przodu. Co prawda nasz wieczny talent ma już 24 lata, co raczej nie czyni z niego młodzieniaszka, ale lepiej zacząć odpalać późno niż wcale

Adam Hlousek - Czech nie zaprezentował praktycznie nic z repertuaru, za jaki uwielbia go warszawska publiczność. Grał niemrawo, często gubił się w wyprowadzaniu akcji, a jeśli już popędził pod pole karne rywala, to bardzo często brakowało mu ostatniego podania. Być może Adam rozkręciłby się w drugiej połowie, ale taki scenariusz uniemożliwiła kontuzja. Według zapewnień lekarzy nie jest poważna i całe szczęście, bo dziur w strukturze kadrowej mamy i tak zdecydowanie zbyt wiele.

Thibault Moulin - - No i mam za swoje, bo za szybko podnieciłem się umiejętnościami nowego nabytku Legii i gdy tylko zacząłem się nad nim rozpływać, to forma Moulina postanowiła pójść na zjeżdżalnię. Francuz zdawał się być zagubiony, słabo radził sobie z pojedynkami jeden na jeden, nie potrafił uruchomić partnerów z ofensywy i mylił się nawet w prostych podaniach. Oby były to tylko problemy z aklimatyzacją, bo druga linia powoli zaczyna nam wymierać.

Nemanja Nikolić - - Trudno mieć pretensje do napastnika, że nie strzela bramek, kiedy druga linia zajęta jest wszystkim, tylko nie dostarczaniem mu podań. "Niko" może nie dostawał pięciu piłek na minutę, ale podczas całego spotkania koledzy stworzyli mu kilka sytuacji. Prijović okej, zagrał mu trochę za plecy, ale od Nemanji i tak wymaga się nieco lepszych wykończeń niż kopnięcie w ręce bramkarza. Trudno jednak usprawiedliwić naszego snajpera za zmarnowanie doskonałego zagrania Tomka Brzyskiego. Poza tym Węgier sam raczej nie szarpał się na obronę rywala, więc przez dużą część meczu pozostawał niewidoczny. "Niko", obudź się, naprawdę cię potrzebujemy.

Tomasz Jodłowiec - - Straty, niedokładne podania, ospałość w grze - no słabo, bardzo słabo. Ale jak Wy się czujecie, kiedy nie macie w pracy ani chwili wolnego przez dłuższy czas? "Jodła" jest po prostu zmęczony, więc ciężko wymagać od niego cudów. Jasne, Michał Pazdan grał jak z nut na Euro a teraz wcale nie odstaje w lidze, ale każdy organizm jest inny i każdy potrzebuje innej regeneracji. Tomek to świetny pomocnik, który nie raz dostarczał nam wiele radości i będzie dostarczał jej jeszcze więcej. Musi zrobić tylko jedną jedyną rzecz - odpocząć.

Kasper Hamalainen - - Fin kosztuje zespół klub tyle pieniędzy, że można od niego wymagać czegoś nieco bardziej finezyjnego, niż dreptanie po boisku przez 90 minut. Hamalainen jest kompletnie bez formy i kiedy zastąpił znakomicie przygotowanego Guilherme, to i tak ledwo jadący samochód warszawskiej Legii, właśnie zaciągnął hamulec ręczny. Zero pomysłu, zero dokładności, w ogóle zero niczego. Oby nie była to bomba Lecha z opóźnionym zapłonem.

Aleksandar Prijović - - Naprawdę szalenie lubię tego gościa, bo jako jeden z nielicznych po każdej porażce ma jaja żeby wyjść do dziennikarzy i posypać głowę popiołem. Boli jednak, gdy to on jest winowajcą takiej porażki (bo remisu ze Śląskiem chyba nikt nie postrzega w kategoriach sukcesu, o czym mówią zresztą nawet sami piłkarze). "Prijo" nieźle zachowywał się przez 90% trwania akcji, ale w ostatnim momencie po prostu spektakularnie ją psuł. Albo źle zagrywał do kolegów, albo sam fatalnie kończył sytuację. Po spotkaniu był spokojny i mówił, że niebawem wszystko wróci do normy. Oby, bo facet nie raz i nie dwa bardzo dużo dawał zespołowi.

Zmiennicy:

Tomasz Brzyski - Zmienił kontuzjowanego Hlouska i nie pozwolił, by na lewej flance dało się zauważyć znaczący spadek jakości. "Brzytwa" rozegrał mecz, za który może trudno go pochwalić, ale także zganić nie bardzo jest za co. Na duży plus należy zaliczyć mu niedoszłą asystę, której pozbawił go strzał w poprzeczkę Nemanji Nikolicia.

Michał Kucharczyk - - Po ostatnich zarzutach wobec mnie, że niesprawiedliwie oceniam Michała, postanowiłem przyjrzeć mu się wyjątkowo uważnie i stwierdzam, że nie napisałem o nim nic niesprawiedliwego. To co obecnie wyczynia skrzydłowy Legii woła o pomstę do nieba. Brak dokładności, chaos, straty - to wszystko dało by się jeszcze wybaczyć. Ale w sytuacji gdy dostał piłkę wyłożoną do pustej bramki, a ten przyjmował ją tak, że poleciała ona w bandy reklamowe, nie usprawiedliwia go nic. Naturalnie szanuję go za przywiązanie do barw klubowych, ale obecność "eLki" w sercu to jednak nie wszystko.

Jakub Kosecki - Grał zbyt krótko, by móc go ocenić.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.