fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Punkty po rewanżu z Ajaxem

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Wspaniała przygoda w europejskich pucharach dobiegła końca. Legia zatrzymała się na Ajaxie Amsterdam, któremu z jednej strony nie była w stanie strzelić gola. Z drugiej zaś okazała się być od niego gorsza tylko o jedno trafienie. Wielu takie porażki bolą najbardziej, bo rywal, choć lepszy, wydaje się być tuż tuż. Cóż, to tylko sport.

1. Wygrał lepszy. Ajax jest piłkarsko lepszym zespołem od Legii. Mają świetnych zawodników, wartych łącznie pewnie ok. 100 mln euro. Nie zmienia to jednak faktu, że "Wojskowi" tym asom napędzili stracha. Bo się ich nie przestraszyli, ciągle byli blisko wyniku, który premiowałby ich awansem do następnej rundy. Gospodarze zaś nie chcieli ryzykować i nie atakowali z pełną mocą. Tym bardziej więc szkoda, że nie udało się tego wykorzystać. Po pierwszym meczu pisałem o szczęściu, które sprzyjało, jak miałem nadzieję, lepszym. W rewanżu pomogło Legii parokrotnie, jak choćby wtedy, gdy Ziyech trafił w słupek. Z drugiej też strony zabrakło go w kluczowych dla losów spotkania sytuacjach. Legia miała swoje szanse, ale zawsze odrobiny szczęścia brakowało, by je zakończyć golem.

2. Waleczne serca. Przewagę w umiejętnościach piłkarskich nasza drużyna starała się niwelować zaangażowaniem, walecznością i wybieganiem. Legia odpadła, ale nie możemy zespołowi mieć tego za złe. Dał z siebie wszystko co mógł. Dzięki Legio, dzięki za walkę do końca!

3. Przegrany środek pola. W środku pola Legia miała w czwartek olbrzymie problemy. Choćby dlatego, że grał Jodłowiec, który nie radzi sobie w starciach z piłkarzami na pewnym poziomie, a w nienajwyższej formie jest Kopczyński. Inna kwestia, że miał za zadanie asekurować bocznych obrońców i często nie nadążał z powrotem do środka boiska. Do tego taką samą rolę po swojej stronie spełniał Guilherme, który ze wszystkich sił starał się pomóc Broziowi. Younes robił bowiem z niego wiatrak. Nieco lepiej sprawy miały się po wejściu Moulin, który szybko przypomniał, że jest jednym z najważniejszych elementów tego zespołu.

4. Teoretyczny atak. Żaden z piłkarzy grających w ataku nie ma pełnego zaufania trenera Magiery. Wydawało się, że będzie je miał Necid, ale po kilku występach w wyjściowym zestawieniu wylądował na ławce. Zastąpił go Kucharczyk, który po swojemu starał się, szarpał i po jego akcjach parokrotnie pachniało golem. W końcówce na murawie pojawił się Czech, a także Daniel Chima Chukwu. Niestety, nie było z nich większego pożytku. A że do przodu już nikogo nie kupimy, to pozostaje mieć nadzieję, że dwaj ostatni w końcu się zaadoptują w drużynie i zaczną zdobywać bramki. Że w ogóle zaczniemy trafiać, bo na razie w 2017 r. w czterech meczach strzeliliśmy tylko dwa gole.

5. Mecz prawdy. Rewanż w Amsterdamie dobitnie wykazał, że Legia może z powodzeniem rywalizować z lepszymi od siebie tylko wówczas, gdy jest w najwyższej formie, co z kolei wiąże się z grą w najmocniejszym w składzie. Tymczasem "Wojskowi" są po przygotowaniach zimowych, a zespół po raz kolejny został mocno przebudowany. Dość powiedzieć, że przeciwko Holendrom zagrało aż 5 zawodników, którzy nie znaleźli się w wyjściowym zestawieniu na Sporting. Nie ma co się jednak obrażać na rzeczywistość - Legia po prostu wciąż nie jest na tyle atrakcyjnym miejscem do pracy, by zatrzymać zawodników, którzy chcą odejść. W starciu z Ajaxem niektórzy legioniści, jak np. Broź, Jodłowiec, czy Kucharczyk potwierdzili, że tego typu mecze, to dla nich za wysokie progi, choć przecież żadnemu z nich nie można zarzucić braku zaangażowania. Prawda jest taka, że Legia, by radzić sobie w takich spotkaniach potrzebuje więcej Pazdanów, Ofoe`ów i Moulin`ów, a mniej Kucharczyków.

6. Lepiej się nie dało? Po meczu długo zastanawialiśmy się, czy można było zrobić coś więcej. Wydaje się, że w obecnej sytuacji niewiele. Może, gdyby trener Magiera zdecydował się postawić z przodu na duet Ofoe - Kazaiszwili, to udałoby się jednak ukąsić gospodarzy. Poza tym raczej trudno było znaleźć lepszy pomysł na ten mecz. Magiera też reagował odpowiednio na ławce. Ściągał najsłabsze ogniwa, próbował zmienić obraz gry, dać drużynie impuls.

7. Brak Radovicia. Niby to tylko jeden zawodnik, ale widać było, że na boisku brakuje Serba. Przede wszystkim dlatego, że jest zawodnikiem, który umie przetrzymać piłkę, dać w ten sposób kolegom chwilę odpoczynku, radzi sobie w pojedynkach. No i umie współpracować z Ofoe. Belg walczył za dwóch, ale zwyczajnie nie otrzymywał odpowiedniego wsparcia.

8. Gol Malarza? Z trybun i powtórek wydawało się, że przy akcji bramkowej dla gospodarzy Malarz mógł zachować się lepiej. Nasz bramkarz w strefie wywiadów zdecydowanie jednak stwierdził, że nie ma sobie nic do zarzucenia. Z jednej strony "Malowany" zachował się prawidłowo - zbił do boku uderzenie. Z drugiej, wydawało się, że nie jest ono na tyle mocne, by nie dało się go złapać. Trudno jednak atakować naszego bramkarza. Po pierwsze dlatego, że on musiał podjąć decyzję w ułamku sekundy, a po drugie strzał był z bliska. Co więcej, Malarz parę razy ratował nam skórę i w tym spotkaniu, więc należy się z nim zgodzić, że jeśli szukać kozła ofiarnego, to na pewno nie jest nim on.

Autor: Jakub Majewski "Qbas"
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.