Łukasz Wilczek - fot. Bodziach / Legionisci.com
REKLAMA

Ł. Wilczek: W Gliwicach musimy dać z siebie 120 procent

Hugollek, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

- Liczę na jedno spotkanie na Śląsku, chociaż wiem, że drużyna GTK się przed nami nie położy. Z pewnością będzie walczyła jeszcze bardziej zaciekle niż w Warszawie. Pragnę podkreślić, że szanuję zespół z Gliwic, bo jego zawodnicy nie składają broni, a przez to nie zasługują, by ich lekceważyć. Dlatego właśnie musimy dać z siebie „maksa”, a nawet 120%, jeśli chcemy zwyciężyć. Przyznam, że nie chciałbym już wracać na kolejne spotkanie do stolicy i dopiero tutaj móc świętować awans - mówi Łukasz Wilczek.

- Po pierwszej połowie drugiego pojedynku z Gliwicami sądziliśmy, że będzie łatwiej niż w rzeczywistości było. W pierwszej części meczu graliśmy naprawdę dobrze – szybko, agresywnie; walczyliśmy i udało nam się zatrzymać zespół ze Śląska. Po przerwie jednak coś się „zacięło”. Przestaliśmy trafiać z dystansu. Przysporzyło nam to trochę problemów, ponieważ Gliwice mocno zagęszczały środek i chyba dzięki temu wróciły do gry. Mimo wszystko cieszę się, że będąc w takich tarapatach, bo przegrywaliśmy już bodajże dwoma punktami, cały czas stanowiliśmy jedną drużynę i wzajemnie się wspieraliśmy. Dzięki temu nie poddaliśmy się i szybko wyszliśmy na trzypunktowe prowadzenie. Potem tylko dopełniliśmy formalności rzutami osobistymi i summa summarum zwyciężyliśmy w tej rywalizacji. To dobrze wróży przed kolejnymi konfrontacjami; osobiście mam nadzieję, że czeka nas już tylko jeden pojedynek, czyli że zakończymy wszystko w sobotę.

- Zmęczenie w drugiej połowie spotkania z GTK oczywiście mogło dawać o sobie znać, ale rywale byli tak samo zmęczeni jak my, toteż nie można zwalać wszystkiego tylko i wyłącznie na ten aspekt. Popełniliśmy zbyt wiele prostych błędów. Gdy traciliśmy piłki, przeciwnicy ruszali z kontrą. To, co my robiliśmy w pierwszej połowie, oni robili w drugiej. Nie możemy sobie pozwalać na tak słabe fragmenty gry. Z pewnością będziemy oglądać zapis wideo z tego meczu i omówimy wszystkie mankamenty, jakich się dopuściliśmy. Mam nadzieję, że wyciągniemy odpowiednie wnioski, tak żeby podobnych błędów nie popełniać w Gliwicach.

- To naprawdę niesamowite móc grać przy tak świetnym dopingu warszawskich fanów. Kibice byli naszym szóstym zawodnikiem na boisku. Na pewno długo będę pamiętał takie mecze, bo nieczęsto zdarza się koszykarzowi grać przy tak żywiołowej publiczności. Szczerze gratuluję kibicom tego, że potrafią się tak zorganizować i mam nadzieję, że będę mógł występować przed nimi jak najdłużej.
Jako że najprawdopodobniej było to ostatnie spotkanie przed naszymi kibicami, bo nie będą już mieli raczej okazji zobaczyć nas w tym sezonie na parkiecie, zaintonowaliśmy w ich kierunku „dziękujemy”. Chcieliśmy im w ten sposób bardzo serdecznie podziękować za wszystko, co dla nas zrobili w tym sezonie i za to, że nas wspierali nie tylko w tych dobrych, ale i w tych gorszych momentach. Fani nigdy się od nas nie odwrócili i to mimo że niejednokrotnie nie odnosiliśmy zwycięstw. Niektórzy na nas psioczyli, spisywali już na porażkę, ale nie kibice. Jak się okazuje, jesteśmy już o krok od głównej wygranej i mamy nadzieję, że sięgniemy po zwycięstwo.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.