Jacek Magiera i Michał Żewłakow - fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Żewłakow o odejściu, Magierze, transferach i właścicielach

Woytek, źródło: Canal+, Liga+ Extra - Wiadomość archiwalna

- Od samego początku ten sezon był nerwowy. Z tyłu głowy przygotowałem się, że jeżeli sytuacja się nie zmieni, to mogą nastąpić jakieś ruchy. Nie spodziewałem się, że będzie to tego dnia - raczej bliżej przerwy reprezentacyjnej – powiedział w magazynie Liga+ Extra były dyrektor sportowy Legii Michał Żewłakow.

- Czy to była decyzja dobra dla mnie? Ja bym chciał w Legii pracować jak najdłużej, ale są ludzie, którzy na to patrzą z zewnątrz i oceniają. Prezes doszedł do wniosku, że moja praca nie jest już tak efektywna, jak być powinna. Ma do tego prawo, jest właścicielem i może podjąć każdą decyzję. Prezes powinien odpowiadać za całość, a nie za jednostki. Decyzje są konsekwencją wyników w tym sezonie. Wydajność trenerów i piłkarzy w danym klubie to okres 3-4 lat. U mnie skończyło się to po 4 latach i kilku miesiącach. Nie czuję żadnej urazy. Rozstaliśmy się na normalnych warunkach, ale każdy przeżywa, to bo nie jest to przyjemna sprawa. Z Dariuszem Mioduskim rozmawiałem 10 minut. Starałem się ułatwić prezesowi tę sytuację - najważniejsze żeby Legia wróciła na właściwe tory i szła do góry – powiedział Żewłakow.

- Od momentu gdy nastąpił cały konflikt, często myślałem na temat dalszej pracy w Legii. Były momenty, że drużynie nie szło i zastanawiałem się, czy ja nie jestem przyczyną takiego stanu rzeczy. Jednak ja nie zostałem w Legii dla Dariusza Mioduskiego. Zostałem dla Jacka Magiery i piłkarzy. Dla mnie rzeczą, którą sobie wówczas uświadomiłem było to, że ja mam być lojalny wobec Legii, bo to Legia jest moim pracodawcą. To temu klubowy poświęciłem swój czas, część życia i swoje pomysły z lepszym bądź gorszym skutkiem – zdradził Michał Żewłakow.

Jacek Magiera i piłkarze

- Piłkarze byli bardzo za trenerem Jackiem Magierą. Nikt nie potrafił wskazać jednego czynnika, który powodował taką grę. Dla mnie wszystko zaczęło się przy rozejściu się właścicieli, a czynników było dużo – powiedział „Żewłak”. Zapytany o to ile dobrych meczów od początku sezonu zagrała Legia odpowiedział: - Porównując do zeszłego sezonu, to może dwa można wskazać, reszta była poniżej poziomu. Jeśli oceniamy tylko ten sezon, to jestem wkurzony na piłkarzy, ale jak spojrzymy na 3-4 lata, ze oni dawali kibicom radość wygrywając trofea i grając w Lidze Mistrzów… Jak byśmy 5 lat temu przyjęli założenie, że przez 4 lata będą puchary, mistrzostwa, a jeden sezon będzie taki, że będziemy musieli odpokutować, to jestem ciekaw ile osób by się zgodziło na taki scenariusz – powiedział były dyrektor sportowy Legii.

- Jacek nie dostał dostatecznie czasu, by pokazać czy potrafi wyjść z kryzysu. Gdyby został zwolniony tylko on, to ja i tak bym odszedł. Patrząc na Legię sprzed roku i np. na ostatni mecz Jacka Magiery, to nie było chyba 9 piłkarzy, w tych szczególności kreatywnych. Nie twierdzę, że powinniśmy wejść do fazy grupowej Ligi Mistrzów, ale powinniśmy wejść do fazy grupowej Ligi Europy przez play-off Ligi Mistrzów. Nie trzeba było zrobić dużo więcej. Po prostu należało ustrzec się kilku błędów i nawet nie chodziło o strzelanie bramek. Sheriff Tiraspol to taka przeciętna drużyna w polskiej lidze.

- Na przestrzeni ostatnich 4 lat piłkarz Legii przyzwyczaił się do pewnego standardu - były tytuły mistrzowskie, Puchar Polski i europejskie puchary. Dla mnie ta Liga Mistrzów była trochę szczęśliwa, ale przyzwyczajamy się do komfortu. Problemem było to, że jak trzeba było zejść do piwnicy i poszukać czegoś po ciemku, to wysyłało się kogoś innego, bo "ja już szukałem na drugim piętrze". Wydaje mi się, iż seria sukcesów Legii spowodowała, że gdy przyszedł kryzys i trzeba było dać 10 procent więcej z wątroby, to każdy myślał o sobie i tego zabrakło. Jak chcesz mieć taką pensję jak płaci Legia Warszawa, to musisz sobie radzić z tą presją.

Żewłakow zapytany o to, ilu obecnie jest w drużynie zawodników, którzy dadzą się za klub pokroić i ilu jest legionistów, odpowiedział: - Nie podam nazwisk, bo nie chcę nikogo urazić. Mogę podać tylko swoją opinię - wydaje mi się, że dwóch piłkarzy.

Transfery

- Zdarzyło się, że kilka razy piłkarz, który miał do nas trafić, ostatecznie skorzystał z oferty bogatszego klubu. Tak było z Robertem Makiem, który prosto z Warszawy wyjechał do PAOK-u Saloniki. Z kolei Malinowski z Zorii Ługańsk wybrał ofertę belgijskiego Genku. Ciężko nam stanąć było do walki z takimi klubami.

- Polska jest atrakcyjnym krajem dla piłkarzy ze Słowacji, Węgier czy Chorwacji oraz dla piłkarzy z silniejszych lig, gdy mają problemy w swoich klubach. Legia zawsze była taką dobrą opcją, bo była szansa, żeby pokazać się w europejskich pucharach.

- Największy błąd transferowy? Jeśli mam powiedzieć o jednym nie największym, ale takim, który mnie i klub kosztował to chyba Michał Masłowski – powiedział Żewłakow. Przyznał także, że żałuje najwyższego kontraktu w drużynie dla prawego obrońcy.

- Jak sobie porównuję, że zimą sprzedaliśmy trzech piłkarzy po 2 mln euro, a w zamian wzięliśmy na jednego na wypożyczenie i jednego za darmo, to można dojść do wniosku, że coś jest nie tak. Zawsze w polskich klubach brakuje pieniędzy i trzeba ratować transferami. Praca w Legii to było ciągłe "sztukowanie". Ciągle klubowi brakowało pieniędzy. Jak czasami słuchałem jaki budżet ma Legia, a potem pytałem prezesa ile mamy na transfery, to słyszałem odpowiedź "co sobie naruc...sz, to wydaj". Gdyby prześledzić to, ile Legia zarabiała na transferach, a ile wydawała... to nawet nie wychodziło na zero.

- Sam transfer Odjidji-Ofoe nie był bez ryzyka. Różnica między Bogusławem Leśnodorskim, a Dariuszem Mioduskim, jest taka, że ten pierwszy nie bał się ryzyka, a ten drugi idzie w stabilizację. Na przykład przed sezonem dyskutowaliśmy o tym, jak powinna wyglądać sprawa akademii i transfery. Powiedziałem coś, co nie spodobało się prezesowi: że musimy zaryzykować, znów oszukać system i wślizgnąć się do Ligi Mistrzów - wówczas mielibyśmy zastrzyk gotówki, który pozwoliłby na stabilizację.

- Nawet podczas siedmiodniowego urlopu, który miałem w lipcu, zrobiłem 4 transfery. W Legii nigdy nie było tak, że transfery robił tylko Michał Żewłakow. To robił zespół osób. Ja podejmowałem decyzję o akceptacji sportowej zawodnika. Zdarzyło się, że raz zostałem postawiony przed faktem dokonanym, ale to nie był zawodnik, którego nie chciałem. Chciałem, ale na innych warunkach, a chodziło o Miroslava Radovicia - zdradził "Żewłak".

* * *

- Dziękuję kibicom Legii za to jak mnie przyjęli i traktowali. Te 4 lata w roli pracownika klubu, były niejako przedłużeniem mojej piłkarskiej kariery. Wszystkim bardzo dziękuję - zakończył Żewłakow udział w programie Canal+.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.