Cristian Pasquato i Adam Hlousek - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Punkty po meczu z Bytovią

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Pierwszoligowiec jest przedostatnią przeszkodą na, nieszczególnie trudnej na razie, drodze Legii do finału Pucharu Polski. Po spotkaniu w Bytowie wydaje się, że już została ona wzięta. Pewna wygrana 3-1 oznacza właściwie awans do półfinału.

1. Zadanie wykonane. Można domniemywać, że trener Jozak chciał rozstrzygnąć losy dwumeczu już w Bytowie. I tak się stało. Legia szybko otworzyła wynik po genialnym długim podaniu Dąbrowskiego i przytomnym uderzeniu Sadiku. W efekcie tego gospodarze chyba stracili nadzieję na sprawienie niespodzianki w starciu z mistrzem Polski. Prowadzenie 1-0 sprawiło, że legioniści grali na trzecim biegu, ale na nim też przecież da się przyspieszyć i mieli tzw. momenty. Najważniejsze jednak, że spokojnie kontrolowali przebieg boiskowych wydarzeń, a przy tym dołożyli jeszcze dwa gole. Tak to wszystko powinno wyglądać – spokojna wygrana, przyklepany awans, tzw. gole na przełamanie (Sadiuku i Pasquato), debiut młodziaka Turzynieckiego, brak kontuzji. Dzień dobry półfinale pucharu Polski!

2. Silni zmiennicy? Wprawdzie zagrało wielu zawodników nie mających ostatnio (albo i nigdy) pewnego miejsca w wyjściowym składzie, ale i tak byli oni o klasę lepsi od ekipy z Bytowa. Najwyraźniej było to widać podczas akcji na 0-1 i 0-2, gdy legioniści (Dąbrowski i Szymański) posłali doskonałe podania do kolegów, a ci (Sadiku i Pasquato) umiejętnie z nich skorzystali. Bytovii brakowało jakości, by przeciwstawić się legionistom zwłaszcza w środku pola. Nie miała też nikogo, kto nawet starałby się podjąć rywalizację ze stołecznymi. Chyba zabrakło im determinacji, a już na pewno umiejętności. Dlatego trudno określić realną siłę legijnych zmienników.

3. Spokój. Legia grała ze świadomością swej piłkarskiej wyższości, no i od początku korzystnym rezultatem. Długo utrzymywała się przy piłce, prowadziła grę, unikała niepotrzebnego ryzyka. Nie uniknęła wprawdzie błędów w obronie, ale też umiała wykorzystać pomyłki gospodarzy. Tempo nie było najważniejsze, więc nawet wrażenie, że grają dwie równorzędne zespoły nie ma za bardzo znaczenia. Zresztą wywołał je w dużej mierze wynik. Legia szybko osiągnęła cel i nie musiała się szczególnie wysilać. Takich meczów zagrała już w historii setki i liczy się tylko wygrana. Z drugiej strony oczywiście szkoda, że kilku graczy będących ostatnio rezerwowymi nie zrobiło więcej, by przekonać do siebie trenera (np. Chukwu i, mimo gola, Pasquato). Mieli świetną okazję, bo wyróżnienie się na tle niemrawych bytowian nie stanowiło wyczynu.

4. Zamachy Sadiku. Trudno krytykować Albańczyka za ten mecz. Strzelił dwa gola, umiejętnie wykorzystał swe okazje, był w grze, wychodził na pozycje, współpracował z kolegami. Ale te jego zwody „na zamach”… Owszem, bywają zaskakujące dla obrońców, bo to w polu karnym lub jego okolicach najgroźniejsza broń napastnika, gdy markuje strzał, a naprawdę jedynie „nawija” rywala. Dla powodzenia stosowania takich sztuczek konieczne są jednak szybkość zwodu i dobre opanowanie piłki. Sadiku robi to trochę za wolno, a do tego nader często musi sobie poprawić potem futbolówkę, by oddać strzał. Trwa to o ułamek sekundy za długo i często defensorzy zdążają z reakcją. Tak też było w Bytowie.

5. Szymański na plusie. Może nie błyszczał przez całe spotkanie, ale nie dość, że zrobił swoje i zanotował asystę, po dokładnym i szybkim podaniu, to jeszcze parokrotnie zaimponował w pojedynkach, rozgrywał z pomysłem i był widoczny. Może to też nadużycie, ale swobodą w grze przypominał Rafała Wolskiego. Uważam, że obok Sadiku, to właśnie „Szymi” najwięcej zyskał w oczach pana Jozaka, choć warto podkreślić, że wiele razy stracił piłkę. Sebastian jest jeszcze bardzo młody i ma czas, ale potrzeba mu jak największej liczby minut na boisku. Tylko gdzie jak mu znaleźć miejsce w drużynie? Chorwacki szkoleniowiec i jego sztab będzie chyba miał twórczy ból głowy.

6. Łyżeczka dziegciu. Wiadomo, że mecz piłkarski nie jest starciem robotów i nigdy nie będzie idealny. Zawodnicy popełniają błędy, które warto podnosić. Do Legii można przyczepić się za powtarzają się niefrasobliwość w defensywie. Wprawdzie Bytovia stworzyła sobie łącznie może trzy groźne sytuacje, ale też oddała 9 uderzeń. Nie tak dużo, ale gdy już dochodziła do sytuacji strzeleckich, to jednak za łatwo. Można było się zirytować po stracie gola, bo wystarczyło, by nasi piłkarze byli nieco bardziej skoncentrowani i zdecydowania w działaniach. Bramka padła przy niemal całkowitej bierności defensorów, co oczywiście się zdarza, ale trudno ją zrozumieć. Oczywiście szybkie wyjście na prowadzenie zdeterminowało grę, ale też Legia, poza akcjami bramkowymi, właściwie nie zagroziła gospodarzom. Ogólnie jednak nie ma co narzekać na grę Legii.

Autor: Jakub Majewski "Qbas"
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.