Inaki Astiz strzela gola na 1-0 - fot. Kamil Marciniak / Legionisci.com
REKLAMA

Punkty po rewanżu ze Spartakiem Trnava

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Cudu nie było i po porażce 0-2 u siebie Legia w rewanżowym meczu nie zdołała odrobić strat. Wprawdzie wygrała i nawet w ostatniej tercji meczu pozostawiła po sobie dobre wrażenie, ale nie zmienia to faktu, że porażka w dwumeczu z mistrzem Słowacji jest niewytłumaczalną klęską i niestety ciągnie za sobą poważne konsekwencje finansowe.

1. Totalna kompromitacja. Gdy rok temu opisywałem kompromitację po dwumeczu z Sheriffem Tiraspol, nie przyszło mi do głowy, że tamte pucharowe porażki to nie są wypadki po serii tłustych lat w Europie, a początek niepokojącego trendu. Co gorsza, w mojej ocenie w tym roku odpadliśmy z drużyną gorszą nawet niż Mołdawianie, o Astanie nie wspominając. Co tu dużo mówić, w dwumeczu lepszy okazał się klub, który maluje trawę na zielono!

2. Klafurić udowodnił swą słabość. Dwumecz ze Spartakiem wykazał, że ten miły człowiek nie ma pojęcia o pracy, którą prezes Mioduski mu wymyślił. Źle ustawił zespół w pierwszym meczu, źle dobrał skład w drugim. A że drużyna ma możliwości okazało się w ostatnich 30 minutach, gdy wreszcie grała w odpowiednim zestawieniu taktycznym i personalnym. Po okresie, w którym zdobył puchar i mistrzostwo, był otwarty na głosy z drużyny, nagle uparł się na zmianę taktyki, by na koniec i tak wrócić do poprzedniego systemu. Najbardziej zaś jaskrawym dowodem niekompetencji Klafuricia w rywalizacji ze Spartakiem jest Carlitos. To nie miało prawa się wydarzyć, że ociężały i piłkarsko słaby Radović gra kosztem znajdującego się w formie Hiszpana. Ale zdarzyło się…

3. Bałkańscy sabotażyści. Wydawało się, że coś takiego jak w Tyraspolu nie może się powtórzyć, że już zawodnicy są na tyle doświadczeni, że nie pozwolą sobie złapać dwóch głupich żółtych kartek. Rzeczywistość jednak znów była górą nad przewidywaniami. Obejrzeliśmy nie tylko powtórkę tamtego wydarzenia, ale w dodatku dubeltową! Legia kończyła mecz w dziewięciu, bo skrajnym brakiem odpowiedzialności wykazali się Vesović i Antolić, którzy w wyniku swych podwórkowych zachowań obejrzeli po dwa "żółtka" i zostali usunięci z boiska. Sprowadzeni zimą gracze mieli stanowić o sile nowej, rozwijającej się, lepszej Legii. Stali się zaś grabarzami marzeń o Lidze Mistrzów.

4. Radović... Jest mi szczególnie przykro to mówić, bo "Rado" to już nasza legenda, i to mimo pewnych niezrozumiałych zachowań, czy wypowiedzi, a także gość, z którym znamy się od lat i którego po ludzku lubię. Na tę chwilę jednak wygląda na to, że jego czas w tej drużynie minął. Jest wolny, niedokładny, przewidywalny i zwyczajnie nieprzydatny dla drużyny. Swoje na pewno zrobiła długotrwała kontuzja, ale fakty są takie, że Miro nam już bardziej wadzi niż pomaga. Chciałbym, by jeszcze pokazał swą klasę i przydatność, ale w Trnawie, niemal równo 12 lat po oficjalnym debiucie w Legii, pokazał, że jest już po drugiej stronie rzeki.

5. Niemożliwe nie istnieje. Niemożliwym było odpaść z tak słabym rywalem. Spartak Trnava w zderzeniu z dobrze ustawioną taktycznie i personalnie Legią nie miał nic do powiedzenia, nawet jak grał w przewadze. Ba, gdy było 11 na 9 mógł stracić drugiego gola. Mistrzowie Polski zdominowali wystraszonych Słowaków, którzy nie tylko byli o klasę słabsi piłkarsko, ale i taktycznie prezentowali się na poziomie polskiego drugoligowca. Co tylko z tego, skoro i tak w ostatecznym rozrachunku okazali się lepsi?

6. Suma wszystkich wad. Grający ostatnio na prawej obronie Vesović nagle zagrał na skrzydle, w obronie zastąpił go środkowy obrońca Wieteska, a funkcję lewoskrzydłowego pełnił Hlousek. "Wojskowi" stwarzali największe zagrożenie po dośrodkowaniach z bocznych sektorów. Dobrze zagrane piłki ze skrzydeł siały popłoch w szeregach gospodarzy, m.in. po takim podaniu Carlitosa Astiz strzelił gola. Problem w tym, że dopracowanych dośrodkowań było jak na lekarstwo, Legia głównie zagrywała źle, a już pełną klęską były rzuty rożne. Drużyna nadal jest niewłaściwie zbalansowana - brakuje skrzydłowych oraz bocznych obrońców i to było we wtorek nad wyraz widoczne.

7. Najlepszy fragment gry od dawna. Przed meczem mówiłem, że pokładam nadzieje na powodzenie w rozmachu duetu Kante-Carlitos. Drugi jednak pojawił się dopiero w 53. minucie, ale od razu rozruszał ofensywę. Był niemal wszędzie - wchodził w dryblingi, dośrodkowywał, strzelał, cofał się nawet do obrony. Wtedy Legia wreszcie zyskała lidera i zaczęła grać dobrze, choć przecież grała w 10. Owszem, nie wszystko jeszcze właściwie funkcjonowało, ale zepchnęliśmy gospodarzy pod ich pole karne, zaczęliśmy stwarzać sytuacje. Te niecałe 40 minut udowodniło, że mimo wszystko ci piłkarze mają potencjał, trzeba go tylko odpowiednio wykorzystać, postawić na tych nie mających problemów z formą. I z głową. Ostatnia tercja meczu może być swoistym drogowskazem dla trenera Vukovicia jak Legia może i ma grać.

8. Co było fajne? Determinacja, przygotowanie fizyczne, forma Carlitosa.

9. Co było słabe? Wynik dwumeczu, gra w I połowie, zachowanie prezesa Mioduskiego po meczu, gdy mówił, że nie myśli o zwolnieniu Klafuricia.

Autor: Jakub Majewski “Qbas”
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.