fot. Hagi / Legionisci.com
REKLAMA

Komentarz: Pikowanie

Woytek - Wiadomość archiwalna

Kiedy czytam wypowiedzi prezesa Legii Warszawa, utwierdzam się w przekonaniu, że powinien udzielać ich jeszcze rzadziej albo w ogóle. Doszło do tego, że zacząłem się zastanawiać, czy przypadkiem nie żyję w jakiejś alternatywnej rzeczywistości. To wszystko przez środowy komunikat klubu o zmianach w pionie sportowym. Oto czego my - kibice stołecznego klubu dowiedzieliśmy się o dotychczasowym i przyszłym funkcjonowaniu Legii.

Po pierwsze, zastanawiam się dlaczego prezes ciągle wypowiada się w liczbie mnogiej "wyciągnęliśmy wnioski", "przeanalizowaliśmy role", "zmieniamy strukturę", "nie zrobiliśmy". Kim są te osoby, z którymi tak bardzo konsultuje się prezes, i które jak rozumiem również ponoszą i będą ponosić odpowiedzialność, za dotychczasowe i przyszłe działania? Czy może chodzi o osobę właściciela? Wszakże proponowałem niedawno, by doszło do poważnej rozmowy między właścicielem i prezesem...

Dla porządku do dalszych rozważań: zarząd klubu stanowią aktualnie Dariusz Mioduski, Jarosław Jankowski i Łukasz Sekuła. Pełnomocnikiem zarządu jest Tomasz Zahorski. Taki sam skład osobowy funkcjonował również rok temu.

- Szczegółowo przeanalizowaliśmy sytuację i wiemy, że kluczowym błędem była budowa sztabu w oparciu o niedoświadczone osoby. Zabrakło też nadzoru, skutecznej weryfikacji pracy sztabu przez osoby za to odpowiedzialne w pionie sportowym i przepływu informacji ze ścisłego zaplecza drużyny do władz klubu.

Dokładnie rok temu zarząd klubu i właściciel zrobili kluczowy błąd. Błąd, którego można było uniknąć - trudno bowiem liczyć na cuda, gdy na stanowisko trenera zatrudnia się amatora. To niestety nie wszystko. Prezes poinformował, że Ivan Kepcija nieudanie nadzorował, nieskutecznie weryfikował pracę sztabu szkoleniowego i nie przekazywał informacji z zaplecza drużyny do władz klubu (!). Jak wiemy Kepcija został zatrudniony niezależnie od Romeo Jozaka. Posłużę się cytatem 24 maja "On nie przyszedł z Romeo Jozakiem, został zakontraktowany wcześniej. To razem z nim decydowaliśmy jakiego trenera zatrudnić. (...) Bardzo dobrze oceniam jego pracę. (...) Zatrudniając Romeo, nie podjąłem bezpiecznej decyzji z żadnego punktu widzenia, ale to wynikało z mojej oceny, w którą stronę to szło i czy mogliśmy sobie pozwolić na dalsze czekanie. Ostatecznie to nie Ivan tylko ja podjąłem tę decyzję."
To prezes zatrudnił Kepciję, to prezes zatrudnił Jozaka - teraz dowiedzieliśmy się, że oni wszystko zrobili źle i na dodatek nie informowali o swojej pracy władz klubu. To prezes pozwolił Kepciji i Jozakowi szaleć w zimowym oknie transferowym, ku ślepemu poklaskowi gawiedzi. Fakty są jednak takie, że z chorwackiego zaciągu w ostatnich 9 meczach na boisku w pierwszym składzie pojawiało się maksymalnie dwóch z dziesięciu kupionych wówczas piłkarzy.

- Wiemy, że drużyna nie została dobrze przygotowana fizycznie i dzisiaj wciąż ponosimy tego koszty. Podjęto też niepotrzebne ryzyko zmiany systemu gry bez odpowiedniego przygotowania.

A to dla porównania cytat z prezesa z 24 maja: Statystyki, którymi dysponujemy, pokazują, że byliśmy nieźle przygotowani fizycznie do tego sezonu.
W środę z pierwszej drużyny zwolniony został trener przygotowania fizycznego Kresimir Sos, który odpowiadał za przygotowanie zarówno zimą jak i latem i (tu cytat z 24 maja) ma indywidualną umowę i trafił do nas niezależnie od Romeo Jozaka. To jest taka funkcja w klubie, która ma być stała i niezależna od głównego trenera.
To oznacza, że w klubie nadal nie będzie zaufanej osoby, która przedstawi władzom wiarygodne i niezależne wyniki badań piłkarzy. Ostatnią taką osobą był Sebastian Krzepota, który faktycznie pracował (w mniejszym lub większym stopniu) niezależnie od tego, kto był pierwszym trenerem. Teraz to stanowisko objął Guilherme Gomes, czyli podwładny Sá Pinto.

- Szczegółowo przeanalizowaliśmy role i kompetencje poszczególnych osób wokół pierwszego zespołu i pionu sportowego Legii. Struktura, którą właśnie zmieniamy była zbyt płaska, a dodatkowo, jak się okazało, nieskuteczna jeśli chodzi o weryfikację pracy sztabu. Za dużo osób, a co za tym idzie za dużo opinii, a za mało decyzyjności i odpowiedzialności. Dziś wyciągamy z tego wnioski i dokonujemy koniecznych zmian

... Ewidentnie ktoś korzystał z generatora korpobełkotu. Najszybciej rozszyfrowałby to pewnie konserwator powierzchni płaskich. Struktura była zbyt płaska i nieskuteczna? A może pion był poziomem? W skrócie chyba chodzi o to, iż cała struktura, którą wymyślił i zbudował prezes (bo przecież wcześniejsza była zła), okazała się również zła i dlatego się zmienia w mniej płaską i skuteczniejszą. W skrócie: mniej ludzi, mniej opinii, więcej decyzyjności, więcej odpowiedzialności, jak w każdym normalnym zarządzie. Oby.

Przechodzę do dwóch najważniejszych i zarazem najbardziej niepokojących cytatów z klubowego komunikatu.

- Po półtora roku nadszedł czas na reset i uporządkowanie fundamentów klubu. Nie zrobiliśmy tego w momencie, w którym przejmowałem pełną odpowiedzialność za zarządzanie Legią i dziś również za to płacimy cenę.

Przeczytałem ten fragment już ze 20 razy i uważam, że to jakaś drukarska pomyłka, że ktoś się jednak opamięta i gdy 21 raz odświeżę stronę oficjalną, tego już nie zobaczę. Nie wierzę, że właściciel po 1,5 roku całkowitej władzy w klubie napisał takie zdanie. Naprawdę Dariusz Mioduski uważa, że nie uporządkował fundamentów klubu odkąd przejął pełną odpowiedzialność za zarządzanie? No... w sumie ma rację, nie uporządkował. Natomiast z tego zdania wyraźnie bije przesłanie, że nawet nie zabrał się za porządkowanie, a przecież to nieprawda. W klubie zmieniła się zdecydowana większość kluczowych stanowisk - dyrektorzy, administracja, trenerzy, piłkarze, medycy, akademia. Wszystko w ramach sprzątania po dawnej ekipie i realizowania marzeń o nowej, lepszej. Nie da się wcisnąć żadnego resetu - pobudka! Legia już jest po rewolucji, która - według majowych słów prezesa - miała dążyć ku stabilności. Reset to można zrobić w grze na automatach, ale tylko pod warunkiem, że ma się w kieszeni spory zapas monet na dalszą zabawę, a z tym akurat w Legii jest obecnie największy problem.

Wygląda na to, że rewolucja Mioduskiego zacznie zjadać własne dzieci, bo po raz drugi prezes zapowiedział ładnymi słowami "ograniczenie zbędnych wydatków, przegląd i stworzenie nowej, odchudzonej struktury zespołu administracyjno-biurowego oraz inne zmiany, których celem jest przebudowa i wzmocnienie fundamentów funkcjonowania klubu."
Każdy rozsądny pracownik i kibic przeczyta to tak: nie mamy pieniędzy, więc będą mocne cięcia i zwolnienia. Zresztą już są. Co więcej, pisałem o tym w komentarzu "Legia się zwija, zamiast się rozwijać" po odpadnięciu z europucharów.

- Jestem przekonany, że możemy mieć lepsze wyniki sportowe przy niższych kosztach bieżącego funkcjonowania klubu. Naszym celem jest doprowadzenie do sytuacji, w której budżet Legii nie będzie zależny od gry w pucharach europejskich. Oczywiście jeśli chodzi o nasze cele i ambicje sportowe nic się nie zmienia.

Cel ambitny, ale po tym cytacie chyba wszystko staje się jaśniejsze. Drodzy kibice, warto byście już teraz przygotowali się na ewentualny brak regularnych występów "Wojskowych" w fazach grupowych europejskich pucharów. Lepsze wyniki przy niższych kosztach? Fajnie brzmi, ale to może być zwykłe chciejstwo - raz się uda, raz się nie uda... Szansa na regularność, którą raczyła nas Legia w ostatnich latach, drastycznie maleje. Mniejsze koszty, to tańsi piłkarze, czyli potencjalnie gorsi piłkarze. Mniej płacisz, masz mniejszą szansę na wygrane i trofea. W tej kwestii nie zmieniam zdania nawet po porażkach ze Spartakiem i Dudelange, które były następstwem amatorszczyzny i chaosu na każdym polu działalności sportowej w Legii.

Jeżeli komuś odpowiada to, by Legia przestawiła się na promowanie młodych i na nich zarabiała, to niech nie oczekuje co roku mistrzostwa i fazy grupowej Ligi Mistrzów. Zapomnijmy o równaniu do Dinama, Ajaxu, czy Basel. Legia, która w ostatnich latach mocno wystawała ponad Ekstraklasę, pikuje pod względem finansowym i piłkarskim do pozostałych drużyn z polskiego podwórka. Czy jest jakaś siła, która to może zatrzymać zanim rozbijemy się o ziemię? A może w tym szaleństwie jest metoda?

W tym całym zamieszaniu jest jeden pozytyw. Cieszy mnie, że zarządzanie pionem sportowym trafiło w ręce Polaków i to do tego legionistów, którzy znają i czują ten klub. Szczerze życzę im powodzenia, ponieważ w obecnej sytuacji będą musieli mieć niesamowite oko i szczęście do transferów. Niewykluczone, że to od ich operatywności może zależeć dalszy los Legii. Oczywiście w razie niepowodzenia będą stanowili znakomite mięso armatnie w rękach prezesa. Niech tylko pamiętają, że łatwo chwalić się sprowadzeniem Ondreja Dudy, ale trudniej przyznać się do transferu Sadama Sulley'a.

Woytek

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.