Radośc Pinto po golu z Cracovią - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Legijni stranieri: Helio Pinto

Maciej Frydrych, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

- Moim najlepszym przyjacielem w szatni w Legii był Helio Pinto – powiedział niedawno na łamach naszej strony Dossa Junior. Dzisiaj w piątym odcinku "Legijnych stranieri" przedstawimy Wam kolejnego z Portugalczyków, czyli właśnie Helio Pinto.

HELIO PINTO
Data i miejsce urodzenia: 29.02.1984, Portimão, Portugalia
Narodowość: portugalska
Mistrz Polski: 2014
Puchar Polski: 2015
Mecze w Legii: 60
Gole w Legii: 8

O Pinto kibice Legii mogli usłyszeć już na początku 2013 roku. Wtedy to trener Jan Urban udał się do Nikozji na spotkanie Olympiakosu z APOEL-em. Zdaniem Przeglądu Sportowego szkoleniowiec obserwował wtedy pięciokrotnego mistrza Cypru, czyli naszego dzisiejszego bohatera. Temat przenosin pomocnika do Warszawy wówczas ucichł, jednak pojawił się pół roku później. Wtedy to Portugalczyk nie przedłużył umowy z APOEL-em Nikozja i 21 czerwca 2013 roku trafił do Legii. Wraz z zespołem udał się na zgrupowanie do Austrii.

- Pierwsze dwa, trzy miesiące w Legii były dla mnie ciężkie, gra była szybsza oraz bardziej fizyczna niż na Cyprze. Nie było łatwo też mojej rodzinie. Moja żona była w ciąży z naszym drugim dzieckiem, więc przeprowadzka z Cypru po ośmiu latach nie była łatwa - wspomina piłkarz.





Helio Pinto zadebiutował w barwach stołecznego klubu w spotkaniu 2. rundy eliminacji Ligi Mistrzów z walijskim The New Saints. "Wojskowi" wygrali na wyjeździe 3-1, a nasz nowy nabytek spędził na murawie pierwsze 45 minut. Na swoje debiutanckie trafienie długo czekać nie musiał, bo już w 2. kolejce Ekstraklasy pokonał golkipera Podbeskidzia Bielsko-Biała. Kilka minut po zmianie stron otrzymał podanie od Michała Żyry, po czym oddał precyzyjny strzał lewą nogą. Legioniści wygrali wtedy pewnie 4-0. Warto dodać, że w tym spotkaniu Pinto grał za napastnikiem i był motorem napędowym naszych akcji. Później grał regularnie, jednak rzadko występował od pierwszej do ostatniej minuty. Zaliczył udaną serię czterech spotkań z trzema golami. Najpierw z najbliższej odległości pokonał bramkarza Piasta Gliwice, kilka dni później uderzeniem z rzutu wolnego zaskoczył golkipera Zawiszy Bydgoszcz, a następnie popisał się trafieniem przeciwko Zagłębiu Lubin.

- Z pewnością najlepiej wspominam mecz z Zagłębiem Lubin w Warszawie. Tamto spotkanie wygraliśmy 2-0, a ja strzeliłem pierwszą bramkę. Było to coś specjalnego, ponieważ moja rodzina siedziała na trybunach. Było to niedługo po tym, jak moja żona i córka wyszły ze szpitala - wspomina Portugalczyk.





Jeszcze przed końcem roku 2013 dołożył trafienie z Cracovią i Górnikiem Zabrze. Rundę jesienną zakończył z pięcioma golami na koncie, a dwa z nich zdobył z rzutów wolnych. Zimą zainteresowanie piłkarzem wykazywał podobno Apollon Limassol. Ostatecznie Pinto został w Warszawie, jednak runda wiosenna nie była dla niego już tak owocna jak jesienna. Wystąpił w dziewięciu spotkaniach, jednak tylko w dwóch w pełnym wymiarze. Dodatkowo zanotował jedno trafienie w starciu z Zagłębiem Lubin. Pinto popisał się wówczas świetnym uderzeniem z rzutu wolnego. Trzeba przyznać, że do stałych fragmentów gry miał dobrze ułożoną nogę. Gola możecie zobaczyć w 1:42 poniższego filmu. Portugalczyk wraz z drużyną zdobył mistrzostwo Polski.

- To był jeden z najlepszych momentów w mojej całej karierze. Wspólne świętowanie mistrzostwa z kibicami i widok tak wielu ludzi na ulicach był dla mnie niewiarygodny - mówi zawodnik.





- Najśmieszniejsza sytuacja, którą pamiętam, miała miejsce po meczu w Warszawie, kiedy złamał mi się ząb. Najlepsze jest to, że o tym co się stało, dowiedziałem się dopiero w szatni, kiedy koledzy zaczęli się śmiać - wspomina Pinto.

W rundzie jesiennej grał regularnie, jednak ani razu nie trafił do siatki rywali. Przegląd Sportowy pisał, że Legia nie przedłuży z Pinto kontraktu, który kończył się latem 2015 roku, ale piłkarz został w stolicy. W rundzie wiosennej jednak grał rzadziej. Wystąpił w ośmiu meczach, z czego jedynie w dwóch od pierwszej do ostatniej minuty. Udało mu się zdobyć jednego gola - w starciu z Jagiellonią Białystok. W kwietniu Portugalczyk uszkodził więzadła, przez co nie grał przez półtora miesiąca.



W sezonie 2014/15 legioniści nie obronili mistrzostwa, za to sięgnęli po Puchar Polski. Tak jak można było się spodziewać, kontrakt z Pinto nie został przedłużony. Portugalczyk wyjechał do Kataru, do zespołu Al-Mesaimeer Sports Club, w którego barwach rozegrał 15 meczów, z czego aż 13 przegranych. Był to profesjonalny zespół, jednak codziennie na treningu pojawiali się nowi piłkarze. Dochodziło nawet do sytuacji, że trener dzielił drużynę na tych, których znał i na tych, których widział pierwszy raz w życiu. Zespół spadł z ligi, przez co Pinto został wolnym zawodnikiem, więc wrócił do Europy. Trafił do norweskiej drugiej ligi, a dokładnie do Kongsvinger IL. Grał regularnie, a nawet wraz z drużyną doszedł do finału Pucharu Norwegii, w którym zostali rozbici aż 0-4 przez Rosenborg BK. Później zaliczył miesięczny epizod w greckim trzecioligowym AO Trikala. Miał tam aż trzech różnych trenerów, a swoją przygodę w tym krajem wspomina bardzo źle. Wrócił do norweskiego Kongsvinger IL, gdzie występował jeszcze przez pół roku. Na początku 2018 roku ponownie udał się do Azji, tym razem do Indii. Pinto przez pół roku grał dla ekstraklasowego NorthEast United FC. Życie w tym kraju mu zupełnie nie pasowało. Jak twierdzi, było tam brudno oraz bardzo tłocznie. 1 lipca 2018 roku wrócił do Portugalii, odrzucając propozycję z Azerbejdżanu. Chciał przestać podróżować i wrócić z rodziną do ojczyzny, więc został zawodnikiem trzecioligowego Louletano DC. Klub ma siedzibę w mieście Loulé, które jest oddalone około 50 km od Portimão, czyli rodzinnego miasta Pinto. Można powiedzieć, że piłkarz zwiedził kawał świata.

- Wciąż śledzę wyniki Legii, jednak ciężko mi jest oglądać jej mecze przez harmonogram drużyny oraz akademii. Oprócz tego, że jestem piłkarzem Louletano, czyli klubu grającego na trzecim szczeblu portugalskich rozgrywek, prowadzę jeszcze akademię. Niestety od kiedy opuściłem „Wojskowych”, nie udało mi się odwiedzić Polski. Mam nadzieję, że kiedyś to zrobię i odwiedzę moje ulubione miejsce w waszym kraju, czyli stadion Legii - mówi piłkarz.



Portugalczyk chciał Wam, kibicom przekazać wiadomość:
- Kibicom chciałbym powiedzieć, aby w tym samym duchu kontynuowali to co robili, kiedy ja tam grałem. Nie łatwo było słuchać ich gwizdów, kiedy źle radziłem sobie na murawie, jednak była to dla mnie dodatkowa motywacja. Myślę, że poniekąd dzięki tym gwizdom pracowałem ciężej i silniej, a co za tym idzie, stałem się lepszym piłkarzem. Legia to kibice.



Artykuły z cyklu:
Mirko Poledica
Dossa Junior
Dickson Choto
Ivica Vrdoljak

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.