Legioniści w Niecieczy na meczu I rundy Pucharu Polski - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Relacja z trybun: W słoniowej jaskini uciekliśmy przed karnymi

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Za nami kolejny wyjazd na południe Polski w ciągu raptem kilku dni. Po piątkowej wizycie w Mielcu (niestety tylko na przystadionowym parkingu), tym razem przyszło nam wspierać Legię w Niecieczy w ramach rozgrywek Pucharu Polski. Po raz kolejny trzeba było brać wolne w pracy, albo urwać się parę godzin, by ruszyć na kolejny wyjazd do doskonale nam znanej "jaskini słonia".

Kiedy Termalika w poprzednim sezonie spadła z ligi, wydawało się, że odpoczniemy trochę od wyjazdu do krainy kukurydzy. Jak się okazało, los skojarzył nasz klub z zespołem z Niecieczy już w I rundzie Pucharu Polski. I choć na tym etapie rozgrywek zdecydowanie wolimy podróże w miejsca nowe, bądź dawno nieodwiedzane, nie było wyboru. Trzeba było jechać do Niecieczy i godnie reprezentować Legię.

Wyjazd z Warszawy zaplanowany był na 6 godzin przed rozpoczęciem spotkania. Tym razem wyjazd z samej stolicy wyglądał na szczęście lepiej niż w ostatni piątek, a i trasa przez dość długi czas przebiegała szybko i sprawnie. Dopiero ostatnich 70 kilometrów, kiedy do ruchu włączyła się znacznie większa liczba kabaryn, jechaliśmy nieco wolniej, ale i tak na miejsce dotarliśmy z odpowiednim zapasem czasowym. Oczywiście kolejny raz w tym sezonie wyprzedaliśmy wszystkie przyznane nam bilety - 393 sztuki, a pozostali kibice Legii zajęli miejsca na trybunie gospodarzy, zaraz za ogrodzeniem sektora gości.

Zainteresowanie meczem po stronie gospodarzy było przyzwoite, ale jednak nie wyprzedano wszystkich wejściówek. Na stadionie pojawiło się dokładnie 4258 kibiców, w tym 500-osobowa grupa kibiców Legii. 393 osoby z Łazienkowskiej zajęły miejsca w sektorze gości. Lekko ponad setka na sektorach gospodarzy, tuż obok nas. W naszym sektorze wywiesiliśmy jedną, sporych rozmiarów flagę, która zajęła całe ogrodzenie naszego sektora - "Legia Warszawa".



Gospodarzy w młynie około dwóch setek z dwiema flagami - "Nieliczni fanatyczni" i "Łęg Tarnowski". W drugiej połowie zaprezentowali chorągiewki. Na ich temat tyle.

Od samego początku ruszyliśmy z dopingiem, a przez cały mecz przerobiliśmy znaczną część legijnego repertuaru. Aby całość brzmiała jak należy, czuwał "Staruch", który wymagał zaangażowania jak na każdym innym meczu, czy wyjeździe. Zupełnie niespodziewanie dość szybko nasi piłkarze wyszli na prowadzenie - większość z nas nie dojrzała bramki Carlitosa z sektora, podobnie zresztą jak późniejszej - ostatecznie nieuznanej bramki Wszołka. W związku z tym po tych golach nasza radość była nieco spóźniona. Udany początek sprawił, że nieco straciliśmy czujność i chyba byliśmy już myślami przy piątkowym losowaniu kolejnej rundy. Na szczęście nie dotyczy to poziomu naszego dopingu - ten stał na bardzo przyzwoitym poziomie.

Pomimo braku zadaszenia naszej trybuny, wielokrotnie skandowaliśmy okrzyki, które doskonale odbijały się od przeciwległej trybuny. Wykorzystaliśmy również fakt, że obok "klatki" zasiadła grupa legionistów i parę razy wraz z nimi śpiewaliśmy na dwie strony - "Kto wygra mecz?!", czy "Warszawę". Z kolei w pieśni "Gwizdek sędziego rozpoczyna wielki mecz...", ustaliliśmy wspólnie drogą szybkiego głosowania, że obowiązuje wersja "Bartek Kapustka i już 1-0 jest". Odświeżyliśmy rzadko ostatnio wykonywaną pieśń "Legia, Legia gol lalalala, Legia Legia gol lalalalala".

Po przerwie niestety gospodarze najpierw doprowadzili do wyrównania, a następnie, na cztery minuty przed końcem zdobyli kolejnego gola, który mógł wyrzucić nas za burtę rozgrywek Pucharu Polski. "Legia walcząca, Legia walcząca do końca" - skandowaliśmy w tym czasie. Wcześniej dość długo śpiewaliśmy "Nie poddawaj się, ukochana ma..." oraz hit obecnego sezonu - "Gdybym jeszcze raz...". Choć czasu do końca pozostało niewiele, nasi piłkarze rzucili się do ataku i w końcu sędzia amator dopiero po interwencji VAR-u (sam nic nie zauważył), podyktował rzut karny dla Legii. Czy jest sens opłacać gości, którzy podejmują same błędne (kluczowe) decyzje? Ten sam gość z gwizdkiem najpierw uznał bramkę Wszołka (anulowaną następnie), wyrzucił z boiska Rose (później zmienił decyzję), i w końcu nie podyktował karnego, który miał wpływ na rozstrzygnięcie spotkania. Może więc lepiej by gość z wozu VAR prowadził spotkanie przez mikrofon?



Ale wróćmy do tego na co mamy wpływ, czyli atmosfery na trybunach. Podyktowanie rzutu karnego bardzo uradowało całą naszą grupę, ale jak wiadomo, rzut karny trzeba jeszcze wykorzystać. Na szczęście po uderzeniu Josue mogliśmy radować się po raz kolejny. Niedługo później po zakończeniu regulaminowego czasu gry wiadomo było, że w Niecieczy spędzimy jeszcze trochę czasu z powodu dogrywki. "Hej Legio jesteśmy z Wami" - skandowaliśmy. I przed dodatkowych 30 minut zdzieraliśmy gardła jak źli. Doskonale w tym czasie wychodziło nam "Gdybym jeszcze raz...", które w pewnym momencie ciągnęliśmy już do samego końca. Szczęśliwego końca, bowiem w drugiej połowie dogrywki legioniści strzelili bramkę na 3-2, która zapewniła nam awans do 1/16 finału Pucharu Polski.

Po zakończeniu meczu podziękowaliśmy piłkarzom za walkę do końca. Kiedy podeszli pod nasz sektor, zapytaliśmy ich głośno "Kto wygrał mecz?!", a po chwili tę samą kwestię zaintonowali gracze, wśród których wodzirejem był "Jędza". Na dwie strony zaśpiewaliśmy jeszcze "Warszawę", po czym spora część piłkarzy rzuciła swoje koszulki w trybuny, m.in. dla jednego z kibiców - Marcina i jego syna, który pomimo, że mieszka wiele kilometrów od stolicy, jest obecny na niemal każdym legijnym wyjeździe od blisko 20 lat.



Raptem kilka minut później mogliśmy szybko i sprawnie opuścić sektor gości. Zupełnie inaczej niż podczas naszej wizyty z lutego, kiedy policja po odpaleniu pirotechniki robiła różne cyrki i podchody. Droga powrotna minęła w dobrych nastrojach i około godziny 3 nad ranem zameldowaliśmy się w Warszawie. Czasu na sen przed kolejnym dniem pracy było niewiele, ale w końcu nie można całego życia przespać ;) Teraz czekamy na dobre losowanie kolejnej rundy krajowego pucharu (mecze 19 października), które będzie miało miejsce już w piątek. Najchętniej na tym etapie trafilibyśmy zaprzyjaźnioną Olimpię Elbląg, z którą przez wiele, wiele lat, nie dane nam było rozegrać oficjalnego spotkania. A w piątkowy wieczór widzimy się oczywiście przy Łazienkowskiej, na meczu przyjaźni z Radomiakiem. Tutaj mamy pewność, że frekwencja będzie bardzo wysoka, bowiem już teraz sprzedano ponad 25 tysięcy biletów.

Frekwencja: 4258
Kibiców gości: 500 (393 w sektorze gości)
Flagi gości: 1

Autor: Bodziach

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.