Nie pozostawili złudzeń
Legia Warszawa nie pozostawiła żadnych złudzeń beniaminkowi z Katowic, pokonując go pewnie 4-1. Co ciekawe, w niedzielę to jednak Adam Zrelak z GKS-u jako pierwszy wpisał się na listę strzelców. Potem jednak piłka lądowała tylko w siatce Dawida Kudły. Podopieczni Goncalo Feio zagrali kolejny dobry mecz, co na pewno może cieszyć i pozwala być dobrej myśli przed kolejnymi wyzwaniami.
Pierwszy kwadrans meczu nie przyniósł wielu emocji. Po stronie "Wojskowych" widać było sporo niedokładności, przez co nie oglądaliśmy zbyt wielu ofensywnych akcji, zagrażających GKS-owi. W 19. minucie zobaczyliśmy pierwszą groźną sytuację, ale niestety to goście byli bliscy objęcia prowadzenia. Na wysokości zadania stanął jednak Kacper Tobiasz, który udanie odbił strzał jednego z przeciwników. Podopieczni Goncalo Feio odpowiedzieli chwilę potem. Aktywny Rubem Vinagre przełożył sobie piłkę na lewą nogę i niestety z jego próbą poradził sobie Dawid Kudła.
W 25. minucie niespodziewanie to przyjezdni strzelili gola, co spowodowało na Łazienkowskiej niemałą konsternację. Wówczas z rzutu rożnego dośrodkował Bartosz Nowak, a po przedłużeniu od Martena Kuuska z bliska gola strzelił Adam Zrelak. Na całe szczęście stracona bramka podziałała na gospodarzy wyjątkowo motywująco. Już trzy minuty potem do remisu doprowadził Steve Kapuadi. Obrońca "Wojskowych" zaskoczył bramkarza mocnym uderzeniem, wykorzystując dobre podanie od Morishity. Legia nie zaprzestała ataków. W 36. minucie w krótkim odstępie czasu zobaczyliśmy dwie świetne sytuacje. Najpierw o krok od wpisania się na listę strzelców był Gual, lecz obrońcy GKS-u przeszkadzali mu na tyle skutecznie, że nie mógł z pełną mocą oddać strzału. Za chwilę z kolei Morishita główkując trafił tylko w Kudłę. Nie ma co ukrywać, że Japończyk powinien zaprezentować zdecydowanie lepszą celność.
Kiedy wydawało się, że do przerwy wynik nie ulegnie już zmianie, bramkę zdobył Kacper Chodyna! Pomocnik stołecznego klubu wykończył koronkową akcję kolegów, a przede wszystkim znakomite płaskie dogranie od Vinagre'a. Portugalczyk po raz kolejny pokazał, że na lewej stronie potrafi zrobić różnicę, urywając się rywalom.
fot. Mishka / Legionisci.com
Zaraz po przerwie swojego drugiego gola powinien strzelić Chodyna. Pomocnik Legii nie trafił z najbliższej odległości do pustej bramki po podaniu Marca Guala. Wydawało się, że pomocnik nie był przygotowany na tak mocne dogranie od Hiszpana. W 56. minucie po raz kolejny tego wieczoru skuteczną obroną popisał się Kudła. Bramkarz GKS-u pewnie złapał strzał Kapustki. Po godzinie gry dwa szybkie ciosy wyprowadzili gospodarze, które już na dobre rozstrzygnęły, kto tego dnia sięgnie po komplet punktów!
Najpierw w 61. minucie do własnej siatki piłkę skierował Arkadiusz Jędrych. Obrońca bardzo niefortunnie interweniował po wrzutce ze skrzydła, kiksując i kompletnie zaskakując własnego golkipera. Nie minęło wiele czasu, a GKS ponownie musiał zaczynać grę od środka boiska. Tym razem nieco szczęścia dopisało Rafałowi Augustyniakowi. Środkowy pomocnik huknął ile sił w nodze z dystansu, a futbolówka odbiła się jeszcze po drodze od nogi Lukasa Klemenza, czym totalnie zmyliła Kudłę.
Legioniści byli wyjątkowo napędzeni i cały czas dążyli do kolejnych trafień. W 69. minucie o krok od gola była Ryoya Morishita. Pomocnik przymierzył z daleka i niestety wszystko skończyło się tylko na poprzeczce. Druga odsłona upływała pod znakiem zdecydowanej przewagi Legii. Można było odnieść wrażenie, że GKS-owi totalnie spadła motywacja do gry, przez co rzadko kiedy odważnie atakowali.