Jeden z transparentów na meczu w Mowskie - fot. Tomek Janus
REKLAMA

Wyjazd do Moskwy w 2008 r.

Tomek Janus - Wiadomość archiwalna

Moskwa to kierunek całkiem dobrze znany legijnym wyjazdowiczom. Ostatni raz kibice Legii zawitali do stolicy Rosji w sierpniu 2008 r. Rywalem "wojskowych" w eliminacjach do Pucharu UEFA był wówczas FK Moskwa z Mariuszem Jopem w składzie. Mecz rozgrywał się w czasie, gdy trwał konflikt rosyjsko-gruziński. Na trybunach nie zabrakło więc podtekstów politycznych, a do walki z Lachami zachęcała oficjalna strona internetowa FK. Jakby tego było mało szkoleniowiec Rosjan Oleg Błochin nie chciał być gorszy od trenera Tolunay Kafkasa i też opowiadał dziwne historie na konferencjach.

Pierwsze spotkanie z FK Moskwa odbyło się 14 sierpnia w Warszawie. Rywale z Moskwy wygrali 2-1, a gdy wyszli na prowadzenie, od razu zaczęli grać na czas. Nie podobało się to warszawskiej publiczności, która w niewybrednych słowach zaczęła wyrażać swój stosunek do Rosjan. Nie spodobało się to trenerowi Błochinowi, który swoje żale wylewał na pomeczowej konferencji. "W Moskwie będzie gorzej" – wypalił na odchodne i szybko okazało się, że nie rzucał słów na wiatr.

Atmosferę przed rewanżowym spotkaniem zaczęli podgrzewać sami Rosjanie. Oficjalna strona internetowa FK Moskwa przygotowała film, w którym zapraszała na mecz i zachęcała do walki z Lachami, czyli Polakami. Jako pierwsza specyficzne zaproszenie na mecz odkryła redakcja LL! i po kilku godzinach nie tylko kibicowska Polska huczała z oburzenia, a sprawą zajęły się nawet największe media w naszym kraju. Tymczasem stawić czoło Rosjanom do Moskwy ruszyło ok. 80 fanów Legii.

Początkowo grupa warszawskich fanatyków miała być zdecydowanie liczniejsza. Planowany był lot czarterowy do stolicy Rosji, ale ostatecznie nie doszedł on do skutku. Kibice liczyli wówczas, że uda się im załapać na pociąg z Warszawy do Moskwy. Tu konieczne było jednak posiadanie nie tylko wizy rosyjskiej, ale i tranzytowej białoruskiej. Dziwnym zbiegiem okoliczności fani napotkali ogromne problemy w białoruskiej ambasadzie. Nieoficjalnie mówiło się, że komuś bardzo zależało, by kibice Legii w ogóle nie pojawili się w Rosji. Ostatecznie fani do Moskwy dotarli na wiele sposobów. Największa grupa przez Rygę i stamtąd do Moskwy. Nie brakowało też fanów, którzy podróżowali samolotowo przez Kopenhagę czy Kaliningrad.

W dniu meczu stadion FK wyglądał niczym oblężona twierdza. By dostać się na obiekt trzeba było przejść przez kilka kordonów OMONu. Na trybunach okazało się, że miejscowi fani nie pałają miłością do Polski. I tak nad głowami rosyjskich kibiców pojawiły się dwa transparenty. Jeden z hasłem "From Moscow with Love" i dwiema rakietami oraz drugi, na którym niedźwiedź symbolizujący Rosję, rozrywał godło Polski. Fani Legii skupili się na dopingu, a pod koniec meczu odpalili dwie race. Na boisku "wojskowi" przegrali 0-2, a po czerwonej kartce Rogera kończyli mecz w dziesiątkę.

Ostatni gwizdek nie oznaczał jednak końca emocji. Na konferencji prasowej uaktywnił się trener Błochin. Szkoleniowiec nie miał ochoty by jego wypowiedź była tłumaczona na bieżąco na język polski. Gdy zaczęli domagać się tego dziennikarze z Polski, rozpoczęła się kłótnia. "Już w Polsce mówiliście mi jak mam się zachowywać i teraz znów to robicie. W gościach trzeba się zachowywać jak gość. Nie róbcie tu bazaru" – wykrzykiwał, okraszając swoje wypowiedzi dziwnymi odgłosami. Polacy opuścili więc salę konferencyjną.

Po trzech latach przerwy fani Legii znów zawitają do Moskwy. Chyba każdy kto odwiedził to miasto, zapamięta ten wyjazd na długo. Tak było w 2008 r. i w 1995 r.

1. fotoreportaż z wyprawy do Moskwy - 58 zdjęć Tomka Janusa
2. Fotoreportaż z wyprawy do Moskwy - 58 zdjęć Gośki


Rosyjskie zaproszenie na mecz w 2008 r.



fot. Tomek Janus


fot. Gosiek

przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.