Żyleta na meczu z St. Patrick's - fot. Kamil Marciniak
REKLAMA

Relacja z trybun: Co to k... za drużyna...

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Jeśli na trybunach pojawia się hasło "Legia grać, k... mać", to wiadomo że piłkarze na boisku nie prezentują się najlepiej. Spora intensywność tego hasła podczas środowego meczu z irlandzkim St. Patrick's, to efekt fatalnej postawy naszych zawodników, którzy zamiast rozgromić niżej notowanego przeciwnika, mogą mieć spore problemy by awansować do kolejnej rundy.

Zachęcili do wyjazdu
Właściwie teraz mało kto myśli o piątkowym losowaniu kolejnej rundy. Ważniejsze będzie, czy Legia w ogóle się w niej znajdzie. Słaba gra legionistów na pewno zachęciła niezdecydowanych na wyjazd do Dublina. W końcu (odpukać!) może to być jedyny europejski wyjazd w tym sezonie, czego jeszcze wczoraj o 20:45 nikt się nie spodziewał.



Radość przyjezdnych
Sprzedaż biletów na pierwszy mecz drugiej rundy eliminacyjnej do Ligi Mistrzów wyglądała bardzo słabo. Na trybunach zasiadło zdecydowanie mniej osób niż na meczu o Superpuchar - zaledwie około 10 tysięcy kibiców. Ani wakacyjny termin, ani słaby (tak się wcześniej wydawało) przeciwnik nie mogą być wytłumaczeniem tak nikłego zainteresowania. Może ceny biletów za wysokie?
Goście do Warszawy przyjechali w 150 osób. Większość z nich zasiadła na górze sektora gości, a kilkanaście osób na trybunie zachodniej. Przyjezdni wywiesili kilkanaście niewielkich flag, z których największe było płótno "Pride of Dublin". Co ciekawe wśród oflagowania St. Patrick's pojawiły się flagi Norwegii i Czech ("Praha Saints"). Chociaż nie byli za bardzo słyszalni na Żylecie, możemy podejrzewać, widząc ich zabawę na sektorze, że prowadzili doping przez całe spotkanie, przez długi czas śpiewając bez koszulek.



Cała Legia bez koszulek
Przed meczem fani Legii skandowali pod adresem swoich piłkarzy "Mistrza już mamy, na Ligę Mistrzów czekamy", a także przywitali przyjezdnych "Deszczami niespokojnymi". Później zaśpiewaliśmy "Sen o Warszawie". Na Żylecie pojawiła się 30-metrowa "barwówka", która wisiała na naszym stadionie od 1995 roku, na łuku od strony Torwaru. W pierwszej połowie fani Legii odśpiewali hymn narodowy, a najlepiej z naszego repertuaru wychodził "Hit z Wiednia", który był śpiewany przez dobrych kilkanaście minut. Niestety kolejne akcje naszych piłkarzy rozbijane były przez obronę Irlandczyków, którzy na domiar złego w 38. minucie wyprowadzili skuteczną kontrę. Co więcej, niewiele brakowało, a chwilę później byłoby 0-2. Fanatycy tymczasem przez kilkanaście ostatnich minut pierwszej części gry dopingowali bez koszulek, machając nimi nad głowami m.in. przy "Ole ole".



Legia grać!
Jeszcze na początku drugiej połowy "Staruch" mobilizował wszystkich do wzmożonego dopingu. "Jesteśmy z nimi do końca. Na rozliczenie przyjdzie czas po meczu" - mówił gniazdowy. Przez kilkanaście minut drugiej połowy jechaliśmy "ogniem piekielnym" wprowadzoną ostatnio do repertuaru pieśń "Za kibicowski trud, za święte barwy Twe", przy "lalala" machając szalikami i koszulkami nad głowami. Ci, co dawali z siebie wszystko na trybunach, nie wytrzymali w 62. minucie, kiedy zaczęto skandować "Legia grać, k... mać". Do okrzyków przyłączyła się trybuna wschodnia - jakby bardziej skupiona na boiskowych poczynaniach. Chyba oni najlepiej dostrzegli, że coś nie tak było z "piłkarskim kunsztem" naszych wirtuozów. Swoją drogą, domaganie się podstawowego składu na mecz z Zawiszą można uznać za nieuzasadnione. Wieteska, Ryczkowski i reszta młodych przynajmniej dawali z siebie sto procent.

Za kibicowski trud
Żyleta zaintonowała także okrzyk "Co to k... za drużyna, co dostaje od Dublina", który miał zmobilizować w końcu piłkarzy do większego wysiłku. Jeszcze kilka razy, w przerwach między pieśniami, pojawiało się "Legia grać...". Poza tym najlepiej wychodziło nam śpiewane w II połowie bardzo długo "Za kibicowski trud". Dopiero w doliczonym czasie gry mogliśmy cieszyć się z bramki wyrównującej. Na więcej nie starczyło czasu i... zaangażowania.



W Dublinie tylko zwycięstwo
Po meczu zawodnicy ze spuszczonymi głowami podeszli pod Żyletę, gdzie zamiast wspólnych śpiewów i "piątek", musieli wysłuchać gwizdów oraz okrzyków "W Dublinie tylko zwycięstwo". Jeśli nie, możemy pożegnać się z europejską przygodą szybciej niż można się było spodziewać. "Oni chcieli tylko zachęcić kibiców do wyjazdu do Dublina" - dało się słyszeć na trybunach teksty osób, które z dystansem patrzą na wyniki. Nie da się ukryć, że przyszłotygodniowy mecz w Dublinie może być ostatnim w tym sezonie, więc tym bardziej warto wspierać na nim Legię. Bilety w cenie 85 złotych są już do kupienia w kasach klubu. W piątek losowanie kolejnej rundy - pytanie tylko, czy zagra w niej Legia. W przypadku rywala z dalszych rejonów Europy, możemy mieć niemały dylemat - kupować bilet lotniczy, czy nie. Chyba nikomu nie uśmiecha się na przykład wyprawa do Islandii, czy Izraela... na mecz St. Patrick's.



Mistrzowskie pół litra
W sobotę przy Łazienkowskiej Legia zagra pierwszy mecz ligowy w nowym sezonie z GKS-em Bełchatów. Przypominamy, że tego samego dnia od 10 do 15 na terenie przylegającym do stadionu (pub Legion) odbędzie się kolejna odsłona akcji Krewkich Legionistów - "Drugie mistrzowskie pół litra". Oddajemy krew, pomagamy!

Frekwencja: 10 000
Kibiców gości: 150
Flagi gości: 13

Autor: Bodziach


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.