Dominik Furman - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Dominik Furman: Za wynik sprzed roku mógłbym nawet zapłacić

Jeleń, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

- To są mecze z gatunku tych, na które patrzą nie tylko kibice walczących drużyn, ale cała piłkarska Polska. Relacje między fanami obydwu zespołów także dodatkowo podkręcają atmosferę i mobilizują nas, piłkarzy do jeszcze większego wysiłku. Wisła w ostatnim czasie prezentuje bardzo ciekawy futbol - mówi Dominik Furman przed meczem z Wisłą. Zapraszamy do lektury rozmowy, którą przeprowadziliśmy z pomocnikiem Legii.

Zgodzisz się ze mną, że na początku żadna z drużyn nie chciała zdobyć mistrzostwa, a teraz rzucają się na nie wszyscy?
- To na pewno tak nie wygląda. Każdy piłkarz grający w Ekstraklasie marzy o podniesieniu w górę trofeum. Wyniki może są mylące. Często traciliśmy punkty, ale od początku sezonu mistrzostwo było jest i będzie naszym celem. Sytuacja wygląda jak wygląda, mamy punkt straty i musimy gonić rywali, ale na pewno nie zgodzę się z tym, że na początku odpuściliśmy żeby obudzić się teraz z przysłowiową „ręką w nocniku.”

Mimo wszystko trochę tak to wyglądało, dużo osób zarzuca Wam lekceważenie rywali.
- Nikogo nie lekceważymy. Dużo wspomina się o meczach, w których teoretycznie nie mieliśmy prawa stracić punktów, a niejednokrotnie nie potrafiliśmy wywalczyć w nich nawet jednego „oczka.” Ja natomiast w tych meczach nie grałem, dopiero teraz mogę dać coś z siebie drużynie. Tak czy inaczej nawet stojąc z boku wiem, jakie jest nastawienie chłopaków. To nie jest tak, że wychodzimy i myślimy, że bramki same się strzelą. Ostatnio bardzo dużo goli strzelamy w końcówkach spotkań, co także świadczy o naszej sile. Nie poddajemy się, walczymy do końca i efekty w postaci zdobyczy punktowych są tego dowodem. Jeśli traciliśmy bramki na początku nie wynikało to z jakiegokolwiek lekceważenia. Ciężko w ogóle stwierdzić, z czego to wynikało, taka po prostu jest piłka. Obecnie mamy do rozegrania jeszcze trzy mecze i tylko na nich musimy się skoncentrować.

Mówiłeś o tym, że tak naprawdę grasz od niedawna. Nie żałujesz zatem tego wyjazdu do Francji?
- Nikt nie wie tego, czy gdybym został byłbym lepszym piłkarzem. Już wielokrotnie powtarzałem zresztą, że nie patrzę na to co jest już za mną. Moja przygoda w Tuluzie potoczyła się tak a nie inaczej, ale nie mam zamiaru zastanawiać się nad tym, rozmyślać i płakać. Trzy mecze przed nami, dziewięć punktów do zdobycia – myślę teraz wyłącznie o tym. Rozgrzebywanie przeszłości nie ma sensu. Ciężko teraz trenuję by pomóc drużynie o obronie tytułu.

fot. Mishka / Legionisci.com

Mecze z Wisłą zawsze były...specyficzne. Czy przed niedzielnym spotkaniem macie jakieś szczególne nastawienie?
- To są mecze z gatunku tych, na które patrzą nie tylko kibice walczących drużyn, ale cała piłkarska Polska. Relacje między fanami obydwu zespołów także dodatkowo podkręcają atmosferę i mobilizują nas, piłkarzy do jeszcze większego wysiłku. Wisła w ostatnim czasie prezentuje bardzo ciekawy futbol. Mają dużo dobrych zawodników, bardzo groźną linię ofensywną, ale również z tyłu są bardzo doświadczeni. Każdy wie, że atakujacy krakowiaków to bardzo groźna broń – Brożka czy Stilicia chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. My jednak gramy u siebie, również mamy swoje atuty, więc z pewnością będzie to bardzo ciekawe widowisko.

Rok temu Wisła została przez Was zmiażdżona. Liczycie na powtórkę takiego wyniku?
- Bardzo chcielibyśmy żeby tak było (śmiech). Będziemy grać tak, aby wynik z tamtego roku również był dla nas tak korzystny w niedzielę. Należy pamiętać o tym, że Wisła jest teraz innym zespołem, grają inaczej, zmieniła się jej formacja. My także wyjdziemy w innym ustawieniu niż w tamtym spotkaniu – prześladują nas ostatnio kontuzje, jesteśmy okrojeni kartkami. Gramy jednak u siebie i wierzę głęboko, że nie zawiedziemy zgromadzonych na Łazienkowskiej kibiców. Gdybyśmy mieli powtórzyć rezultat sprzed roku, to biorę to w ciemno, mógłbym nawet za to zapłacić (śmiech).

To pytanie powoli robi się nudne, ale nie sposób nie zadać go po raz kolejny. Punkt straty do Lecha to dużo czy mało?
- Wystarczy, że Lech się potknie, czy to zremisuje, czy przegra. Jeśli „Kolejorz” straci punkty, to my musimy wygrać każde z trzech spotkań. Ciężko teraz odpowiedzieć na to pytanie dokładnie. Zostały nam do końca trzy mecze, każdy wyzwala dodatkowe napięcie, bo margines błędu już się wyczerpał. Na pewno ta strata jest jednak do odrobienia.

Przytłacza Was świadomość tego, że każde potknięcie może kosztować utratę tytułu?
- My teraz znowu gramy przed Lechem, więc jeśli wygramy lub nawet zremisujemy to wskakujemy na fotel lidera i to poznaniacy muszą się martwić o to, żeby ponownie wskoczyć na pierwszą pozycję. „Kolejorz” będzie grał swój mecz wiedząc o naszym wyniku i myślę, że jest to dla nas korzystne. Skupiamy się jednak wyłącznie na sobie, jeśli my się potkniemy to Lech przestanie mieć nóż na gardle i on również nie będzie musiał zwyciężyć. Dlatego sądzę, że musimy skupiać się wyłącznie na sobie, najpierw wygrajmy ten mecz, potem pooglądajmy tabelę.

fot. Mishka / Legionisci.com

Wygraliście Puchar Polski, przegraliście u siebie z Lechem, za tydzień jedziecie do Gdańska. Nie przypomina Wam to 2012 roku...?
- W Legii zostało tylko kilku zawodników, którzy przegrali wtedy walkę o mistrzostwo. Dusan, „Rzeźnik”, Inaki „Żyrko” i „Kucharz” - pięciu piłkarzy. Reszty nie było, nie grała wtedy. Ja co prawda byłem wówczas w drużynie, ale nie łapałem się nawet do meczowej „osiemnastki” i ciężko mi powiedzieć cokolwiek konstruktywnego odnośnie sezonu sprzed trzech lat. Oczywiście, każdy w jakimś stopniu ma świadomość tamtej porażki, szczególnie patrzą na to nasi kibice. Ja jednak staram się unikać takich myśli, teraz w niczym one na pewno już nie pomogą.

Zdobycie mistrzostwa traktujecie jako swój obowiązek?
- Ciężko precyzyjnie odpowiedzieć na to pytanie... Przez ostatnie dwa lata wygraliśmy dwa mistrzostwa, dwa puchary i na krajowym podwórku robiliśmy wszystko co mogliśmy. Jeżeli zdobędziemy trzecie mistrzostwo to zapiszemy się na zawsze na kartach historii i każdy zdaje sobie z tego sprawę. Trzeci tytuł jest jeszcze trudniejszy do zdobycia niż ten drugi i każdy z nas ma tego świadomość. Odpowiadając na pytanie wprost – zdobycia mistrzostwa nie nazwałbym obowiązkiem.

Jak dużą porażką byłaby zatem utrata tytułu?
- Na razie ciągle jesteśmy w grze i nie ma mowy, żeby zastanawiać się nad tym co będzie jak przegramy. Walczymy do końca i nie czujemy żebyśmy byli w jakiś sposób na straconej pozycji. Można mówić, że będzie źle, fatalnie, tragicznie, ale po co? W tej chwili w niczym to nie pomoże, dużo ważniejsze jest patrzenie przed siebie.

Ostatnie dwa sezony w lidze były Waszą dominacją, w tym roku dorobek Legii nie wygląda już tak imponująco. Co jest Waszą największą bolączką?
- Wydaje mi się, że nie ma czegoś takiego, nie mamy problemu jako drużyna. Na pewno grając tyle meczów w ostatnich dwóch latach, zdobywając kolejne trofea nauczyłem się tego, że na Legię każdy zespół po prostu się spina. Nie ważne, czy było to rok temu, dziesięć, czy dwadzieścia – na mecze z nami motywacja przeciwników jest ogromna. Nie chcę nikogo urazić, ale chyba nie ma kogoś, kto by się z tym nie zgodził. Zdobycie trzeciego z rzędu mistrzostwa głównie z tego powodu jest tak ciężkie. Tytuł jest dla nas oczywiście bardzo ważny, ale patrząc na ostatnie sezony nie powiedziałbym, że jest najważniejszy.

Rozmawiał Jeleń


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.