Henning Berg na meczu z FC Botosani - fot. Hagi / Legionisci.com
REKLAMA

Punkty po rewanżu z FC Botosani

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Zgodnie z przewidywaniami legioniści pewnie rozprawili się w dwumeczu z ósmą ekipą rumuńskiej ligi. Zwycięstwa 1-0 i 3-0 nie pozostawiają złudzeń, która drużyna była lepsza. „Wojskowi” w rewanżu wygrali z dużym spokojem i swobodą. Spotkanie ułożyło się dla nich wprawdzie w najlepszy z możliwych sposobów, ale trzeba podkreślić, że mocno na to zapracowali.

1. Wykonanie zadania. Botosani nie było wymagającym rywalem, ale też nie tak słabą drużyną, jak choćby mistrzowie Irlandii i Walii, z którymi przyszło nam się mierzyć na początkach poprzednich sezonów. Legioniści, mimo trudnej sytuacji startowej po porażce w Superpucharze, w obu meczach zagrali przyzwoicie, nie dali sobie strzelić gola, a sami stworzyli masę sytuacji podbramkowych, z których cztery wykorzystali. Biorąc pod uwagę to, jak w eliminacjach do Ligi Europy zaprezentowały się Śląsk i Jagiellonia, możemy być bardzo zadowoleni ze sposobu rozprawienia się z Rumunami.

2. NiGOLić. Serbski Węgier bez żadnych problemów wkomponował się w zespół Legii. Od początku prezentował się przyzwoicie i choć nie strzelał bramek, to można było być z niego zadowolonym. W dwóch ostatnich spotkaniach otworzył już worek z bramkami, ale przede wszystkim wciąż grał z korzyścią dla zespołu. W Rumunii mocno pracował przy kreowaniu sytuacji podbramkowych. Od niego zaczął się atak przy pierwszym golu, on też wypracował i wykorzystał rzut karny. Jeszcze parę takich występów, a będziemy mieli na Łazienkowskiej prawdziwego idola.

3. Nieskuteczność. Niestety, temat powrócił. Doskonałe okazje Dudy, Guilherme (I połowa) i Żyry (2 x II połowa) zostały w przedziwny sposób zmarnowane. Aż trudno uwierzyć, że można było je tak zepsuć.

4. Berg european tour. Spotkanie w Botosani było setnym meczem Legii w rozgrywkach obecnie nazywanych Ligą Europy (wcześniej: Puchar Miast Targowych, Puchar UEFA). Norweski trener prowadził zaś Legię po raz 16. w europejskich pucharach. 12 meczów wygrał, 1 zremisował i 3 przegrał. Dziesięciokrotnie Legia wygrywała bez straty gola. Ten niezwykle efektowny bilans może zostać wkrótce poprawiony. Najlepiej o 4 kolejne zwycięstwa, które dadzą nam awans do fazy grupowej.

5. Ślimacze tempo. Legioniści szybko rozstrzygnęli o losach dwumeczu i bardzo mądrze gospodarowali siłami w II połowie. Było gorąco, za trzy dni kolejny mecz w Ekstraklasie, a za tydzień dalszy ciąg eliminacji do LE. Do tego ryzyko niepotrzebnych kontuzji, czy kartek. Nie było sensu gonić za wynikiem, czy też silić się na wyrafinowaną grę, choć i tak w kilku przypadkach nasz zespół udowodnił, że potrafi budować atak pozycyjny od stoperów po napastnika z wykorzystaniem wielu podań i zawodników. Sposób gry Legii bardzo zdegustował komentatorów TVP – Tomasza Jasinę i Tomasza Sokołowskiego I. Przez 2/3 drugiej połowy nieznośnie marudzili i nawet po końcowym gwizdku meczu, który zakończył się trzybramkową wygraną drużyny z Warszawy przede wszystkim podkreślali styl gry po przerwie. Żenujące, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę styl gry i wyniki innych polskich drużyn w LE.

6. FC Botosani potwierdzili, że są „hobby players”, a przynajmniej niektórzy z nich. Taki Cordos, to chyba obstawił u buka, że do przerwy padną przynajmniej dwie bramki, bo jak środkowy obrońca odstawia taką „Macarenę”, jak on (strata na własnej połowie przy pierwszym golu, faul w polu karnym i jeszcze dwie inne groźne dla gospodarzy straty), to ciężko sobie to racjonalnie wytłumaczyć. Rumuni oczywiście mieli swoje sytuacje, groźnie uderzali z dystansu, ale brakowało wykończenia, a do tego wszystko to działo się, gdy Legia już wyszła na prowadzenie.

Autor: Qbas
Twitter: QbasLL
KO na FB

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.