Adam Hlousek tuż po golu w meczu z Ruchem - fot. Kamil Marciniak / Legionisci.com
REKLAMA

Plusy i minusy po meczu z Ruchem

Jeleń, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

„Jestem trenerem, nie matematykiem” - powiedział na konferencji pomeczowej Stanisław Czerczesow. Spotkanie raczej nie zachwyciło, ale my jesteśmy kibicami, nie koneserami sztuki, zatem na zdobycz punktową i sytuację w tabeli narzekać nie możemy. Narzekać nie, analizować owszem, zatem zapraszamy do pochylenia się nad analizą poczynań naszych piłkarzy.



Ondrej Duda + - Dawno już nie widzieliśmy tak dobrze grającego Słowaka. Duda wszedł w mecz bardzo źle, kiedy w prostej sytuacji sam na sam nie oddał nawet strzału na bramkę Putnocky'ego, ale z minuty na minutę było coraz lepiej. Świetnie dostrzegał ustawionych z przodu kolegów, zaliczył otwierające akcję podanie do Nikolicia, po którym ten strzelił bramkę za pomocą Pawła Oleksego. Błysnął też uderzeniem, po którym zatrzęsła się poprzeczka bramki Ruchu, ale przede wszystkim popisywał się kapitalnymi podaniami do Nemanji Nikolicia, który niestety nie zamienił ich na bramki. Szczególnie to zagranie piętą w pierwszej połowie... palce lizać, panie prezydencie.

Tomasz Jodłowiec + - Najlepiej gra mu się chyba na Łazienkowskiej, bo swoim występem dorównał temu sprzed dwóch tygodni. Janusz Wójcik mawiał: "Masz frajera to go duś, jak się zesra to go puść", więc były szkoleniowiec Legii na pewno z postawy Jodłowca był zadowolony. W środku pola pomocnik nie pozostawiał rywalom żadnych złudzeń co do tego, czyja jest każda zagrana w tę część boiska piłka. Szukał asysty, zagrywając do Nikolicia, a że ten nie miał akurat swojego dnia, to "Jodła" znalazł ją wreszcie w drugiej części spotkania, kiedy głową wykreował Hlouskowi 300% sytuację.

Adam Hlousek + - Sporo osób narzekało, że oceniam go zbyt wysoko, bo to tak naprawdę marny piłkarz, ale "ten kto ma rację dzień wcześniej od innych, ten przez dobę uchodzi za idiotę". Hlousek spełnił wszystkie oczekiwania, zarówno jeśli chodzi o grę na tyłach, jak i akcje w ofensywie. Obowiązki defensora wykonywał bez zarzutu, nie pozwalając rywalom zbytnio popuścić wodzy fantazji. Bardzo dobrze zaprezentował się także z przodu, kiedy dobrze asekurował skrzydło i kreatywnymi podaniami obsługiwał partnerów. Zaimponował znakomitym odbiorem, po którym świetną szansę miał Nikolić, ale Węgier z Ruchem zrobił sobie małą przerwę w strzelaniu.

Michał Pazdan + - Po mocno średnim występie w Lubinie, "Pazdek" wrócił na właściwe tory. Znów był liderem defensywy, w której ustawiał kolegów jak żona z dwudziestoletnim stażem małżeńskim. Często interweniował na pograniczu faulu, ale robił to z chirurgiczną precyzją. Zbigniew Stonoga po wyborach wykrzykiwał, że wszystkim nam smak życia odbierze obecny dyrektor TVP Info. Jak się okazało, piłkarzom Ruchu wystarczająco skutecznie zabrał go Michał Pazdan. Bardzo dobry występ uwieńczył fantastycznym wślizgiem we własnym polu karnym na 10 minut przed końcem spotkania.

Igor Lewczuk + - Rywale odbijali się od niego jak piłeczki pingpongowe. Swoimi zdecydowanymi wejściami u niejednego z chorzowian musiał wyzwolić falę frustracji. Szczególnie złe wspomnienia ze spotkań z Lewczukiem będzie miał Mariusz Stępiński, bo najlepszy strzelec Ruchu był przez naszego obrońcę prowadzany za rączkę. Sprawne odbiory, odważne wślizgi, dobra gra w powietrzu – Igor może zameldować prezesowi wykonanie zadania.

Arkadiusz Malarz + - Przez większość meczu z Ruchem mógł parzyć herbatę i przeglądać prasę, ale bywały momenty, kiedy goście postanawiali sprawdzić, jak tam się miewa jego forma. Miewała się bardzo dobrze, bo Malarz tyle piłek umieścił w swoim „koszyku”, że z powodzeniem mógłby zagrać w przedstawieniu o Czerwonym Kapturku. Raz był zmuszony wykazać się przy uderzeniu Mazka, co oczywiście mu się udało. Co tu dużo gadać – pewniaczek.

Artur Jędrzejczyk + - Nie jest to taki stuprocentowy plus, bo „Jędza” miewał i słabsze momenty, ale całokształt występu przeciwko Ruchowi należy ocenić pozytywnie. W obronie spisywał się bez zarzutu, raz po raz tłumacząc rywalom, że atakowanie warszawskiej bramki nie jest wcale najlepszym pomysłem. Jako defensor był zatem wzorem cnót, ale nowoczesna piłka (a taką próbuje przecież nieudolnie naśladować nasza liga) wymaga od bocznych obrońców podłączania się do ataków drużyny, co Jędrzejczykowi wychodziło raz lepiej raz gorzej. Zanotował kilka niezłych wejść do przodu, które przyniosły Legii jakieś korzyści, ale gdyby podjeżdżał pod szesnastkę rywali równie często jak Hlousek, to nikt by się pewnie na niego nie obraził.

Nemanja Nikolić – Choć po jego zagraniu Paweł Oleksy postanowił kopnąć piłkę do bramki, a przez właściwie cały mecz nasz napastnik nękał szeregi obronne rywala, to mimo wszystko po spotkaniu z Ruchem „Niko” odczuwać może duży niedosyt. Nie zagrał źle, bo nie był najłatwiejszym orzechem do zgryzienia dla chorzowskiej defensywy, ale nniestety zmarnował kilka dobrych szans na powiększenie swojego dorobku bramkowego. Zbyt często rywale łapali go na spalonym (co notabene miało miejsce rówież przy akcji na 1-0), nie wykorzystał też dwóch wyśmienitych szans po podaniu i strzale Ondreja Dudy. Wielka szkoda, bo wychodząc ze stadionu miałem wrażenie małego niespełnienia. Mam nadzieję, że podobne odczucia towarzyszyły również Nikoliciowi i w Niecieczy zrobi on z obrońców mięso mielone.

Ariel Borysiuk – Jeśli chodzi o zatrzymywanie piłki w środku pola, to akurat tutaj czyścił rywali zgodnie ze swoim imieniem. Dużo słabiej wyglądała za to jego aktywność w ofensywie. Pomocnik Legii rzadko starał się sam kreować akcję, zazwyczaj zostawiał ku temu pole swoim partnerom z drugiej linii, a jak już sam spróbował uruchomienia któregoś z kolegów, wówczas kończyło się to zbyt mocnym podaniem. Z meczu na mecz Borysiuk wygląda jednak coraz lepiej, więc rywalizacja z Vranjesem o miejsce w składzie, powinna dobrze zrobić im obu.

Aleksandar Prijović – Mecz zupełnie do zapomnienia. Szwajcar nie pokazał tego, za co zazwyczaj podoba się kibicom. Wygrał co prawda kilka główek, w swoi stylu pressingiem atakował rywali, ale zupełnie gubił się w polu karnym, a jego podania nie potrafiły odszukać celu. Szkoda, jednak okazję do zrehabilitowania się w tym tygodniu „Prijo” będzie miał nadzwyczaj szybko.

Michał Masłowski - - Właściwie ocenę można było mu wystawić jeszcze przed pojedynkiem z Ruchem. Nie przypominam sobie dobrego meczu w jego wykonaniu, a po niedzielnym spotkaniu doszedłem do wniosku, że takowego mogło po prostu nie być. W niedzielę Masłowski podawał w kierunku niewidzialnych przyjaciół, a widząc wrzucaną przez niego piłkę w pole karne, od razu można było szykować się do kontry. Tak sobie myślę, że skoro Legia na Masłowskiego wydała 800 tysięcy euro, to i ja mógłbym kosztować niezłą sumkę na rynku transferowym.

Zmiennicy:

Stojan Vranjes i Bartosz Bereszyński - grali zbyt krótko by ich ocenić.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.