Mistrzowie Polski - fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Plusy i minusy po meczu z Pogonią

Jeleń, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Cel w meczu z Pogonią był jeden i legioniści zrealizowali go w stu procentach. Piłkarze najpierw strzelali bramki, a potem strzelały już tylko korki od szampanów. Zapraszamy zatem na analizę meczu, który zapewnił nam podwójną koronę.

Ariel Borysiuk + - Ostatni mecz sezonu uczcił bezapelacyjnie najlepszym występem w tym roku. Był wszędzie tam gdzie być powinien i przecinał piłki, których nie miał prawa dotknąć. Imponował odbiorami, dokładnymi podaniami, a przede wszystkim znakomitym czytaniem gry. Środek boiska podporządkował sobie do tego stopnia, że śmiało mógł tam utworzyć własną autonomię. Jeśli któryś z piłkarzy Pogoni nie znał nazwiska Ariela przed meczem, to teraz ma obowiązek nauczenia się nawet jego numeru PESEL.

Tomasz Jodłowiec + - Wspólnie z Borysiukiem stworzył zasieki, o które wykrwawiał się każdy atak gości. "Jodła" zaczął od znakomitych odbiorów, a zaraz po nich pokazał na co go stać, kiedy potężnym kopnięciem w 14. minucie podniósł poziom decybeli w Warszawie o jakieś 300%. Z każdą minutą w boiskowym tańcu czuł się coraz lepiej, aż wreszcie został królem parkietu, kiedy wyłożył Nikoliciowi piłkę, której ten nie miał prawa nie umieścić w bramce. Legia na tronie, Legia w podwójnej koronie. Przez cały sezon Jodłowiec był jednym z tych, który dzielnie niósł jej oba insygnia.

Guilherme + - Brazylijczyk już nie pierwszy i (miejmy nadzieję) nie ostatni raz znalazł się w gronie architektów tego bezcennego zwycięstwa. "Gui" od początku spotkanka dawał o sobie znać kreatywnymi podaniami, dobrą grą w defensywie i przede wszystkim znakomitym technicznym uderzeniem, po którym piłka o centymetry minęła słupek. Po zmianie stron brazylijskie rytmy co chwila dźwięczały na boisku, by osiągnąć apogeum, kiedy Guilherme w absolutnie genialny sposób dograł piłkę piętą do Hamalainena. Z takim napędem na skrzydle Legia musiała zalecieć daleko.

Arkadiusz Malarz + - Co prawda okazję, żeby się wykazać miał tylko jedną, ale za to jaką. Interwencja, po której odbił główkę Dwaliszwilego mogłaby być pokazywana dzieciom w Akademii i fanom lotnictwa, by pokazać im jak wysoko może wznieść się człowiek bez pomocy maszyny. Kto wie jak mogły potoczyć się losy tego meczu, gdyby nie interwencja Arka z absolutnie najwyższej półki bramkarskiego fachu. 35-letni golkiper wbrew opinii wszystkich, dołożył naprawdę sporo cegiełek do dwunastego mistrzostwa.

Artur Jędrzejczyk + - Gdyby Korwin tak dobrze jak on radził sobie na prawej stronie, to już dawno dostałby się do Sejmu. "Jędza" w swojej strefie boiska postępował bardzo samolubnie, bo nikomu z rywali nie pozwolił nawet się do niej zbliżyć. Co innego z przodu - tam nasz obrońca co chwila częstował partnerów otwierającymi podaniami i dobrymi dograniami w obręb szesnastki. Świetnie zachował się przy golu na 2-0, gdzie najpierw wjechał w rywala jak jastrząb w kurnik, a potem wypuścił futbolówkę Jodłowcowi. Popełnił co prawda kilka błędów, więc powiedzenie o nim "Król Artur" byłoby nieco przesadzone, ale śmiało można tytułować go księciem.

Adam Hlousek + - O jakimkolwiek zagrożeniu ze strony rywala praktycznie mógł zapomnieć, więc wszystkie swoje siły przerzucił do ofensywy. Czech spowodował spore uszkodzenia murawy przy Łazienkowskiej, bo raz po raz wkręcał rywali w ziemię. Znakomicie radził sobie w pojedynkach jeden na jeden, wprowadzał dużo zamieszania swoimi rajdami, a każde jego pojawienie się pod polem karnym gości, zwiastowało im kłopoty. Czech po raz kolejny pokazał także, że płuca ma trzy razy większe niż przeciętny człowiek, bo latał w jedną i w drugą stronę częściej niż Ryanair.

Igor Lewczuk + - Bardzo solidny występ naszego stopera. Przez cały mecz nie pozwolił nawet zacząć rozwijać skrzydeł piłkarzom Pogoni. Zaliczał kolejne interwencje, pewnie wybijał piłkę i odbierał ją, by od razu posłać futbolówkę do kolegów z przodu. Co prawda Jodłowiec z Borysiukiem postawili takie sito na środku pola, że do linii obrony docierały same niedobitki, ale Lewczuk i tak radził sobie z linii niezwykle dobrze.

Michał Pazdan + - Zanotował kolejny solidny występ. Zaczął od nie najlepszego podania, ale potem było już tylko lepiej, gdy kolejnymi interwencjami nakręcał sam siebie. Bardzo dobrze wyglądała jego współpraca z Lewczukiem, a jeszcze przyjemniej było popatrzeć na kolejne wślizgi i przejęcia piłki. Nie byłoby tak kolorowo, gdyby po jego przegranym pojedynku z Dwaliszwilim, Arkadiusz Malarz nie uratował wszystkim tyłka. Na szczęście udało mu się to i grzech ciężki Pazdana może zostać odpuszczony.

Nemanja Nikolić - Zaczął tak, jakby grał z jakimś dodatkowym obciążeniem w nogach. Był wolny, nie potrafił wykorzystać dograń partnerów, a jego strzały nie stanowiły zagrożenia dla rywali. Do czasu. Kiedy jednak Jodłowiec poczęstował go wyłożeniem piłki, jakiego po prostu nie wypadało zmarnować, "Niko" ustrzelił swoją ostatnią, piętnastą ofiarę w sezonie, dokonując rzeczy, która nikomu nie udała się od prawie 60 lat. Być może w tym meczu obudził się dopiero pod koniec, ale przez od lipca był najbardziej przytomnym piłkarzem ligi. Dowiodła tego Gala Ekstraklasy, na której Węgier odbierał nagrody aż trzykrotnie. Nie ulega żadnej wątpliwości, że podwójną koronę wykuł nam Nemanja Nikolić.

Kasper Hamalainen - Zgodnie z przypowieścią o winnicy, taką samą nagrodę otrzymają wszyscy, niezależnie od tego czy pracują godzinę czy pół dnia. Hamalainena nie było na boisku do 84. minuty. Fin przez większość meczu miał trudności ze znalezieniem sobie miejsca, a gdy już udało mu się dojść do sytuacji strzeleckiej, to fatalnie spudłował. Ale kiedy wreszcie przypomniał wszystkim o swoim istnieniu, to za jego sprawą ze wzruszenia zaszkliły mi się oczy. I chociażby za ten moment, kiedy zacząłem drzeć się jak opętany, bo wiedziałem, że nikt i nic nam tego mistrzostwa nie odbierze, należy "Hamę" docenić.

Michał Kucharczyk - Być może przygniotło go ciśnienie, być może po prostu nie był to jego mecz. Michał na placu gry sprawiał wrażenie nieobecnego. Przegrywał bezpośrednie pojedynki z obrońcami, jego podania trafiały wszędzie, tylko nie do adresatów, nieustannie łamał linię spalonego, a jego dośrodkowania zagrażały jedynie bandom reklamowym. Na szczęście przyszedł te jeden moment, w którym jednym do środkowaniem na Guilherme uruchomił machinę, która przypieczętowała Mistrzostwo Polski.

Zmiennicy:

Marek Saganowski i Michaił Aleksandrow - Grali zbyt krótko by móc ich ocenić. Markowi z tego miejsca można by jednak wystawić plusa za całą dotychczasową karierę. "Sagan", dziękujemy za wszystko!

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.