Sporting Lizbona - Legia Warszawa- fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Plusy i minusy po meczu ze Sportingiem

Jeleń, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Nikt raczej nie liczył na wygraną w Lizbonie, więc wtorkowa porażka nie specjalnie zabolała kibiców. Nie zabolała dlatego, że legioniści nareszcie przestali być chłopcami do bicia, a stali się po prostu słabszym od rywala przeciwnikiem. Zapraszamy na analizę meczu, który dla wielu z nas mógł być światełkiem w tunelu.

Arkadiusz Malarz + - Bardzo pewnie wszedł w mecz i dobrą dyspozycję podkręcał z minuty na minutę. Część osób zarzuca mu winę przy golu na 2-0, ale wystarczyło kiedyś bronić na turnieju parafialnym by wiedzieć, że w sytuacji strzału z kilku metrów golkiper po prostu rzuca się losowo. Krytykom Arek odpowiedział najlepiej jak mógł, gdy w 40. i 55. minucie w absolutnie fenomenalnym stylu odbił dwa niezwykle groźne strzały przeciwnika. Bardzo dobrze radził sobie także na przedpolu, gdzie emanował pewnością siebie w wyjściach z bramki i piąstkowaniu. Kto by pomyślał, że ściągając niemłodego już bramkarza z GKS-u Bełchatów zapewnimy sobie taką zaporę na tyłach obrony.

Bartosz Bereszyński + - Trener Magiera zdecydował się dać Bartkowi szansę, a ten należycie ją wykorzystał. „Bereś” przez cały mecz grał na wysokich obrotach, dobrze ustawiając się w linii defensywnej i nie dając zbyt wiele pola do manewru skrzydłowym Sportingu. Obrońca Legii nieźle radził sobie z blokowaniem akcji, kilka razy udało mu się wyprowadzić piłkę, nie bał się też podejmować ryzykownych interwencji, jak choćby wślizg z 34. minuty. Kamyczkiem do ogródka może być za to nierozważna strata w 57. minucie gry, która na całe szczęście okazała się niegroźna.

Jakub Rzeźniczak + - Nareszcie. Po najgorszym chyba okresie w Legii, Kuba zdaje się wychodzić na prostą. „Rzeźnik” zagrał bez kompleksów i chłodna głowa bardzo pomogła mu w pewnych interwencjach. Kapitan „Wojskowych” dobrze radził sobie z wybijaniem piłki i blokowaniem strzałów rywali. Idealnie niestety nie było, a to dlatego, że do spółki z Czerwińskim zdecydowanie lepiej powinien pokryć Dosta przy golu na 2-0.

Jakub Czerwiński – Jeszcze 2 lata temu zwiedzał z Termalicą Głogów czy Niepołomice, a teraz na luzie zagrał w Lizbonie. Nie było rzecz jasna idealnie (kłania się tutaj choćby wspomniana przed chwilą druga bramka), ale w grze Kuby widać było duży spokój i pewność siebie. Poprawnie asekurował piłkarzy z Lizbony, dobrze się ustawiał i zdecydowanie interweniował, choć zganić należy go za kilka strat (jak choćby ta w 3. minucie doliczonego czasu gry). Widać jednak, że z każdym meczem gra mu się coraz pewniej i Legia może mieć z niego jeszcze dużo pożytku.

Adam Hlousek – Czech kolejny raz grał falami, ale różnica między ich wierzchołkami a dolinami nie była już albańskim tsunami, ale dużo spokojniejszą wodą. Paradoksalnie obrońca Legii lepiej radził sobie z przodu niż w linii defensywnej. Z tyłu przydarzało mu się sporo błędów, gdy kilka razy w pierwszej połowie Gelson kręcił nim jak karuzelą. Adaś rehabilitował się jednak dobrymi podaniami i niezłym wyprowadzaniem akcji – w 69. minucie po jego podaniu Radović miał obowiązek przynajmniej trafić w światło bramki. W końcówce defensor „Wojskowych” ustabilizował też swoją grę obronną, czego efektem były dobre przecięcia akcji w 85. i 90. minucie. Czech o żelaznych płucach wraca do gry.

Miroslav Radović – Kiedy sam miał rozprowadzić akcję, nie widział w tym większego problemu - schody zaczynały się dopiero wtedy, gdy Serb musiał ją skończyć. „Rado” nieźle dryblował, bardzo mądrze poruszał się po boisku i za każdym razem walczył do końca, czego przykładem może być sprytne wywalczenie rzutu wolnego w 58. minucie. Największą winą pomocnika jest jednak zniweczenie znakomitej okazji po podaniu Adama Hlouska. Nie trafienie w tej sytuacji przynajmniej w światło bramki to grzech ciężki.

Tomasz Jodłowiec – Skupił się w tym meczu niemal wyłącznie na zadaniach defensywnych, a te wychodziły mu całkiem nieźle. Dobrze blokował rywali, potrafił popisać się dobrym przejęciem, jak choćby w 30. i 32. minucie, gdzie bardzo udanie hamował zapędy Portugalczyków. Kompletnie nie radził sobie jednak z przodu, bo tam albo gubił piłkę, albo tak jak w 59. minucie bardzo nieudolnie strzelał na bramkę. Pod wodzą Jacka Magiery prezentuje się dużo lepiej niż za Hasiego. Wystarczyło tylko dać grać defensywnemu pomocnikowi powierzyć zadania defensywnego pomocnika i już mamy pierwsze efekty.

Guilherme - – Wspomnienia z pierwszej połowy Brazylijczyk powinien raz na zawsze wyrzucić z pamięci, bo tam spotykały go praktycznie same straty piłki i nieudane dryblingi, choć trzeba mu jednak oddać, że posyłał niegłupie dośrodkowania w szesnastkę Sportingu. Po przerwie było nieco lepiej - „Gui” choć trochę odzyskał pokrętło w nodze i kilka razy potrafił przebić się z futbolówką, choć w zdecydowanej większości pojedynków jeden na jeden, musiał uznać wyższość rywali.

Thibault Moulin - - Nie mam pojęcia co się z nim stało, bo jeszcze w lipcu miał papiery na pomocnika o europejskim formacie. Teraz nie jest to nawet format ekstraklasowy, ponieważ Francuz na boisku nie wnosi do gry żadnych pozytywów. Sporting brutalnie obnażył jego nieporadność, bo Moulin raz po raz tracił piłkę i był zmuszony ratować się faulami. Nie zanotował też ani jednego otwierającego podania, a w defensywie był kompletnie bezproduktywny. Można żałować, że trener Magiera ściągnął go z boiska dopiero pod koniec meczu.

Nemanja Nikolić - - Z jednej strony ciężko mieć do niego pretensje o to, że nie dostaje zbyt dużo podań, z drugiej nawet jeśli otrzymuje 3 na mecz, to można by zrobić z nich coś więcej, niż nieudolną próbę uderzenia na bramkę. Serb z węgierskim paszportem zmarnował dobrą sytuację strzelecką w 7. minucie spotkania, miał nieustanne kłopoty z opanowaniem piłki i znów nie trzymał linii spalonego. Oby tylko nie okazało się, że za jakiś czas będziemy żałować faktu, iż Legia nie puściła go za tych kilka ładnych baniek do Chin.

Steeven Langil - - Na pianinie może i gra świetnie, ale boisko dużo gorzej weryfikuje jego umiejętności. Wulkan z Martyniki póki co jest wielkim niewypałem, bo poza godną podziwu szybkością, nie prezentuje absolutnie niczego. Skrzydłowy miał ogromne problemy z obrońcami gospodarzy, a sam z kolei bez większych problemów dawał się objeżdżać przeciwnikowi. Najgorszy błąd popełnił w 28. minucie, kiedy zupełnie odpuścił krycie Ruiza, przez co Arek Malarz zmuszony był wyciągać piłkę z bramki. Jedyne co wyszło mu naprawdę dobrze to wyjście z boiska.

Zmiennicy:

Vadis Odjidja-Ofoe + - Dał doskonałą zmianę za nieporadnego Nikolicia. Belg wniósł mnóstwo ożywienia w grę Legii – dobrze radził sobie w dryblingu, potrafił utrzymać się przy piłce i zagrywał niezłe piłki do kolegów. Kiedy brakowało umiejętności wykazywał się sprytem, jak choćby w 80. minucie, kiedy mądrym zachowaniem sprowokował faul i podyktowanie rzutu wolnego dla Legii.

Michaił Aleksandrow - - Trudno było wypaść gorzej na tle Langila, więc Bułgar po prostu zrównał się poziomem z kolegą. Być może nie zepsuł nic tak bardzo jak piłkarz z Martyniki, ale do gry nie wniósł praktycznie żadnego ożywienia. Przez większą część swojego występu był niewidoczny, a jeśli już się pokazywał, to tylko po to, by zanotować nieudane podanie.

Michał Kopczyński – Grał zbyt krótko, by móc go ocenić.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.