fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Relacja z trybun: Kolejna wyprawa na białostocki parking

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Wyjazdy do Białegostoku to od kilku lat droga przez mękę. Najpierw wojewoda białoruski, tfu... podlaski robił wszystko, byśmy nie mogli obejrzeć meczu. Później, kiedy wojewoda nie przyszedł w sukurs i działaczom Jagiellonii strach zajrzał w oczy na myśl, że hordy legionistów stawiłyby się na ich stadionie, więc wymyślono naprędce remont przystadionowego ogrodzenia. Na ostatnie dwa wyjazdy w Białymstoku nie udało się wymyślić nic, co uniemożliwiłoby fanom ze stolicy dotarcie do celu.

We wrześniu zeszłego roku 970 kibiców z Łazienkowskiej dotarło na parking przy sektorze gości. Na stadion udało się wejść około stu osobom, po czym miejscowi wymyślili, że w jednej z legijnych flag - dokładniej "Mocno Legia", zaszyte jest skradzione przed kilku laty płótno białostoczan. Jak dobrze pamiętamy, później cała grupa wróciła do Warszawy, bowiem miejscowi wymyślili sobie, że flagę Legii należy rozciąć. Mało kto jadący do Białegostoku na koniec majowego weekendu spodziewał się, że tym razem uda się obejrzeć spotkanie. Nie jesteśmy aż tak naiwni. Zresztą gierki działaczy z Podlasia rozpoczęły się już parę tygodni wcześniej. Kiedy zorientowali się, że kolejny raz nie pomoże im wojewoda, wysłali na Łazienkowską pismo, jakoby fani Legii nie mieli prawa przywieźć ze sobą żadnych barw klubowych. Po kolejnej wymianie pism, doprecyzowano, że oczywiście nie chodzi o koszulki i szaliki Legii, a "jedynie" flagi i oprawę.

Ze świadomością wielce prawdopodobnej ponownej wycieczki jedynie na parking, na Podlasie wybrało się w niedzielę 900 fanów Legii. Cała grupa ruszyła do celu pociągiem specjalnym ze stacji Warszawa Wschodnia. W ekspresowym tempie, w zaledwie 2 godziny i 5 minut, dotarliśmy na miejsce, czyli do znanej nam z jesieni stacji w miejscowości Niewodnica. Przez całą drogę nad pociągiem leciał policyjny helikopter, który krążył nad nami również na miejscu, a następnie podczas drogi powrotnej. Dodając do tego niewyobrażalne ilości policji na całej trasie, a szczególnie na Podlasiu, warto podać do opinii publicznej, ile kosztowało zabezpieczenie tego meczu podatników. A później przekazać rachunek działaczom Jagiellonii.

Mając w pamięci ostatni przejazd autobusami z Niewodnicy na stadion, spodziewaliśmy się utrudnień. Tymczasem niespodziewanie sprawnie, bez zbędnych postojów na wysokości ogródków działkowych, dotarliśmy na parking przy sektorze gości. Była godzina 14:00, cztery godziny do rozpoczęcia meczu.

Większość naszej grupy, korzystając z pięknej, słonecznej pogody, rozłożyła się na trawie i oczekiwała na rozwój sytuacji. Flagi zostały przygotowane do "prezentacji". Dostaliśmy informację, że na ich wpuszczenie zgodę wyraził prezes białostockiego klubu, Cezary Kulesza. Pani Agnieszka z zarządu Jagiellonii udawała jednak, że nic o tym nie wie, bądź nie odbierała telefonu. Zapewne z powodu bardzo słabego zasięgu telefonii komórkowych w tym rejonie kraju. Jakby nie patrzeć, na Podlasiu czas mija zupełnie inaczej, nikt nigdzie nie spieszy się. "Wsi spokojna, wsi wesoła... Kto twe flagi wpuścić zdoła?" - napisałby dziś Kochanowski.

Po dwóch godzinach spędzonych na przystadionowym parkingu było jasne - kolejny raz na stadion nie wejdziemy. Działacze Jagiellonii przekazali, że flag Legii na stadion nie wpuszczą i tyle. Delegat spotkania przybył na sektor gości, by potwierdzić właśnie takie stanowisko organizatora meczu, obejrzeć flagi, których wpuścić nie pozwolono i tyle. Na tym rola starszego pana skończyła się. "Nie mogę zmusić klubu do wpuszczenia" - poinformował jegomość. Na koniec zapewne sporządzony zostanie stosowny opis zdarzeń i tyle. A na białostoczan nałożona zostanie jakaś śmieszna kara, która tylko zachęci "Jagę" do dalszego walenia w ch...

"Staruch" poinformował wszystkich fanów o zaistniałej sytuacji, podziękował za przyjazd i apelował o niezrażanie się do takich sytuacji. Nawet jeśli białostoczanie chcą obrzydzić nam podróżowanie za Legią na mecze do ich miasta, nie poddamy się. Będziemy na każdym kolejnym wyjeździe, do skutku. Na blisko dwie godziny przed rozpoczęciem spotkania mogliśmy wyczekiwać ponownie autobusów, które przewiozły nas w okolicę stacji PKP. Wydawało się, że do Warszawy wrócimy jeszcze na drugą połowę meczu. Sam przejazd ponownie był sprawny, ale na nasz środek lokomocji przyszło nam czekać około półtorej godziny. Jako, że trzymani byliśmy na polanie z dwoma czołgami, nie trzeba było długo czekać, kiedy te zyskają "obsadę" nieco więcej niż czterech pancernych. A i psów (w kaskach) było więcej niż w kultowym serialu.

W końcu kiedy nasz pociąg podjechał na peron, właśnie rozpoczynał się mecz. Nasi piłkarze w geście solidarności opóźnili o kilka minut wyjście na murawę, a następnie podeszli pod pusty sektor gości. Tego dnia wyjątkowo ciekawie prezentowała się flaga Jagiellonii "Piłka nożna dla kibiców". Podróż powrotna była równie szybka co w pierwszą stronę i kilkanaście minut po godzinie 20:00, zameldowaliśmy się na Wschodniej.

O Jagiellonii i jej oderwanych od pługa działaczach powiedziano już wiele. Można podejrzewać, że jeśli na klub nie zostanie nałożona naprawdę wysoka (odczuwalna) grzywna, każdy kolejny nasz przyjazd na Podlasie będzie się kończył podobnie. Przed nami tymczasem dwa mecze przy Łazienkowskiej, a na koniec wyjazd do Poznania. Najpierw bez względu na porę meczu, w środę wspieramy nasz zespół w meczu z Wisłą Płock.

Frekwencja: 18 763
Kibiców gości: 900 (przed stadionem)

Autor: Bodziach

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.