Liga polska
11. kolejka
14 000
Warszawa
25.10.2002
20:00
Legia Warszawa
Widzew Łódź
Legia Warszawa
2-0
Widzew Łódź
48 min. Svitlica
88 min. Svitlica
Stanew
Omeljańczuk
Jóźwiak
Włodarczyk
Węgrzyn
Stanew
Zieliński
Jóźwiak
Omeljańczuk
Surma
Szala
Majewski(90' Zganiacz)
Magiera(75' Dudek)
Kiełbowicz
Svitlica(89 Wróblewski)
Kucharski
Robakiewicz
Węgrzyn
Ciesielski
Stasiak
Guliano
Batata
Grzelak
(69'Terlecki) Hermes
(66' Adjelkovic) Włodarczyk
(64' Dymkowski) Seweryn
Sędzia główny Piotr Święs (Katowice)
Relacja

Witamy w piekle!

Radość Stanko Svitlicy po golu na 2-0! - fot. Mishka Kto jak kto, ale Widzew to firma, na którą po prostu trzeba przyjść! Tak też się stało. Stadion Legii wypełnił się niemal do pełna. Zabrakło tylko kibiców z Łodzi, którym... zepsuł się pociąg. Zdążyli jednak dojechać na końcówkę pierwszej połowy. Jak się później okazało byli oni (wraz z dziarskimi niebieskimi ludkami) negatywnymi bohaterami dzisiejszego wieczoru. Nie poświęcimy im jednak dużo miejsca. Wystarczy powiedzieć, że gdy łodzianie piłowali ogrodzenie, Policja jedynie stała i przyglądała się całemu procederowi... Bez komentarza...
W momencie wychodzenia piłkarzy na płytę boiska na "Żylecie" ułożony został napis "Witamy w piekle". Jak się później okazało, był to napis iście proroczy... Spotkanie rozpoczęło się od niespodziewanej przewagi gości. Jednak widzewiacy nie potrafili wykorzystać drobnej drzemki Legii (osłabionej brakiem Vukovica). Mecz rozkręcał się z minuty na minutę. Na trybunach panowała fantastyczna atmosfera wielkiego święta piłkarskiego. W pewnym momencie Stanko Svitlica dostał kapitalną piłkę od Surmy, ale niestety strzelił fatalnie. Chwilę potem miał okazję do rehabilitacji, ale i tym razem nie popisał się przed bramką Robakiewicza. Warto zaznaczyć, że oprócz "Robaka" za Łazienkowskiej zagrało jeszcze dwóch byłych legionistów. Byli to Włodarczyk i Giuliano (przyjęty całkiem sympatycznie). Nie wolno zapomnieć również o słynnym "Franzu" Smudzie... Właśnie trener gości bez przerwy miał powody do smutku. Jego drużyna grała bardzo niepewnie, aczkolwiek ostro. Niecelne podania przeplatała nieprzyjemnymi wejściami w nogi legionistów. W tej częście meczu nic ciekawego już się nie wydarzyło. Walka toczyła się głównie w środku boiska. Na większą uwagę zasługują tylko strzały z dystansu Omeljańczuka i Jóźwiaka. Ten ostatni był niezwykle groźny i o mało nie zakończył się golem. Do przerwy 0:0.
Na trybunach panowała gorąca atmosfera - fot. Woytek Na drugą część meczu drużyny wybiegł w niezmienionych składach. Od początku przycisnęła Legia. Jej ataki były już znacznie żywsze i grane z pomysłem, którego zabrakło w pierwszej odsłonie. Na bramkę kibice nie musieli czekać długo. Już w 48. minucie Stanko Svitlica, po pięknej dwójkowej akcji Kucharskiego z Majewskim, zdobył gola dla Legii. Było więc 1:0, co zmusiło kibiców do jeszcze głośniejszego dopingu. Chwilę potem było gorąco pod bramką Stanewa, gdy Batata był bliski pokonania golkipera Legii. Skończyło się jednak tylko na strachu. W 75. minucie nastąpił moment opisywany wyżej. Na boisko wtargnęli kibice gości, bez jakiegokolwiek oporu służb porządkowych (czyt. Policji). Cała przerwa trawała ok. 20 minut. Po tym czasie arbiter wznowił grę. W tym momencie na boisku zapanowała już całkiem Legia. Jej akcje były przednie, a doping coraz głośniejszy. W końcu, w 88. minucie Svitlica po indywidualnej akcji strzelił swego drugiego gola i zapewnił Legii trzy punkty. Bramka ta wzbudziła nieco kontrowersji, bowiem rzut wolny, po którym padła, był wykonany w sposób nieco odbiegający od przepisów. Jednak ileż to razy arbitrzy mylili się w ten sposób na niekorzyść Legii... W końcu nam też się czasem coś należy...
W ten prosty sposób Legia wygrała 2:0 i przynajmniej do jutra pozostanie liderem ekstraklasy. Będą natomiast kary za zachowanie kibiców. Przypuszczalnie zamkną nam stadion, ale bądźmy dobrej myśli...


Autor: Michał Szmitkowski

Pomeczowe wypowiedzi

Franciszek Smuda (trener Widzewa) - Było to pod każdym względem twarde spotkanie. Na boisku było bardzo dużo walki. Każdy chciał wygrać. Najpierw staraliśmy się kontrować Legię, bowiem wiadomo, że gospodarze są tu wyjątkowo groźni. Po stracie bramki staraliśmy się jeszcze odrobić straty. Widowisku przeszkodziła publiczność, która wtargnęła na boisko. Kolejny raz widuję takie sceny. Jest to bardzo nieprzyjemne zarówno dla piłkarzy, jak i dla nas - środowiska sportowego. Oby takich sytuacji było jak najmniej. Po przerwie spowodowanej przez kibiców spotkanie nie mogło być już tak atrakcyjne. Jestem bardzo zbulwersowany uznaniem dla Legii drugiego gola. Takich bramek nie powinno się uznawać. Sędzia nawet nie widział jak padł ten gol...

Dragomir Okuka (trener Legii) - Myślę, że był to niezwykle twardy mecz. W pierwszej połowie grało się bardzo ciężko. W drugiej części było już nieco lepiej. Zdobyliśmy pierwszego gola i od tego momentu grało nam się już bardzo dobrze. Generalnie jestem zadowolony z wyniku. Wygraliśmy zasłużenie.

Aleksandar Vuković: Bardzo niedobrze i przykro, że dziś doszło do takich wydarzeń. Nie wiem jakim cudem kibice Widzewa mogli wbiec na płytę...

Cezary Kucharski: Wygraliśmy zasłużenie, ale nie było to normalny mecz. Musieliśmy uspokoić kibiców. Dlaczego Policja pozwoliła tak łatwo dostać się gościom na płytę?! To oni sprowokowali legionistów.

Jacek Zieliński: Pierwsza połowa w naszym wykonaniu była słabsza, ale w drugiej udowodniliśmy, że byliśmy lepsi. Nasi kibice zachowywali się w tej sytuacji nawet spokojnie. Nie przeskakiwali na murawę, do momentu gdy widzewiacy nie zaczęli zrywać flagi. Wiadomo, że flaga to rzecz święta. Nasi sympatycy mają dobrą opinię. Wygląda na to, że inni chcą im tę dobrą opinię zszargać. Mam nadzieję, że w następnych meczach będą nam pomagać.

Radostin Stanew: Widzew zagrał bardzo defensywnie, czekał na kontrataki i dlatego grało się bardzo ciężko. Miałem dzisiaj więcej roboty niż zwykle, ale dobrze wiedziałem co robić. Tym bardziej cieszę się, że udało mi się zachować czyste konto. Rozbity w Płocku nos na szczęście już mnie nie bolał. Co do sytuacji z kibicami, to pierwszy raz przeżyłem coś podobnego. Widziałem zamieszki na ulicach, ale na stadionie nigdy. Było dużo Policji, a jednak doszło do tego. Myślałem, że ten mecz się nie skończy. Trochę to przypominało zdarzenia z meczu z Utrechtem. Tak więc, źle powiedziałem. Już coś takiego przeżyłem. Oby tylko to nie stało się regułą.

Radosław Wróblewski: Kibice Widzewa wtargnęli na boisko i sprowokowali kibiców Legii zrywając ich flagę z płotu. Wiadomo, że każdy kibic za swoje barwy odda życie. Legia wybiegła ich gonić, ale tamci schowali się na trybunę. W takim momencie ciężko wejść z ławki rezerwowych, jednak najważniejsze, że drużyna się rozpędza i idzie nam coraz lepiej. Ja czekam na swoją szansę.

Stanko Svitlica: W pierwszej połowie miałem okazję do strzelenia gola. Ale zamiast lewą, strzelałem prawą nogą. Zobaczyłem, że Robakiewicz wyszedł, ale piłka podskoczyła i strzał był słaby. W drugiej połowie dostałem dwa podania od Majewskiego i strzeliłem gole. Bramkę zawsze jest ciężko zdobyć, dziś chyba ta druga sytuacja była trudniejsza. Kibice? To nie moja sprawa. Nie wiem, kto zaczął, my, zawodnicy nie ponosimy za to żadnej winy.

Łukasz Surma: Dobrze, że dokończyliśmy mecz. Widzew w ogóle właściwie nie atakował w pierwszej połowie, a każda nasza strata groziła groźną kontrą. Jestem w szoku po tym, co zobaczyłem. Kiedyś, jeszcze w Ruchu, kibice przerwali jakiś nasz sparing. Ale takich tłumów na boisku jeszcze nie widziałem. Różne myśli człowieka nachodzą... Czy dla takich kibiców jest sens dawać z siebie wszystko?

Adam Majewski: Słyszałem, że podobno pierwszy gol padł ze spalonego i podobno był. Przy drugiej bramce sędzia nie powiedział, że mam czekać na gwizdek, więc podałem do Stanko Svitlicy. Cieszę się z tych asyst, kolejnych punktów i tego, że jesteśmy liderem.

Edward Trylnik: Wstyd mi, i to bardzo. Piłkarze grają dla kibiców, oni muszą to wiedzieć. Nie mogą się tak zachowywać. Liczę się ze wszystkim najgorszym: karą finansową, zamknięciem stadionu.... Takie coś nie pomaga w rozmowach z potencjalnymi inwestorami, współudziałowcami spółki. Nie wiem, kto zawinił. Nie wytrzymały płoty. A już niedługo chcieliśmy zupełnie zdjąć ogrodzenie sprzed trybuny krytej i powiesić tylko siatkę, przez którą nie mogłyby przelatywać różne przedmioty, jak zapalniczki czy puszki. A tak? Chyba znowu podwyższymy płoty i będzie to nie stadion tylko arena odgrodzona wielkim murem. Szkoda mi tych normalnych kibiców, których na stadionie było kilkanaście tysięcy.

Eugeniusz Kolator (wiceprezes PZPN): Wszystkim zajmie się Wydział Dyscypliny. Kara na pewno będzie. Jaka? Nie umiem odpowiedzieć, ale Legii grozi wszystko: od grzywny nawet do zamknięcia stadionu. Ech.... Szkoda było na to patrzeć, znowu Legia podwyższy płot, znowu będziemy się czuć, jak w obozie... Na pewno zabronimy wnosić na stadiony i używać środki pirotechniczne.


Autor: Michał Szmitkowski, Woytek i Gazeta Wyborcza

Relacja z trybun

Pokaz ultras... i głupoty

Choreografia kartonowa - fot. MaxyM To spotkanie miało być najlepszym pokazem ultras w historii polskiej ligi. Plany fanatyków Legii zostały zniweczone przez głupotę - zamieszki...
Kibice Legii długo przygotowywali się do tego spotkania. Fani zaplanowali wiele atrakcji. Na Łazienkowskiej nieco wcześniej niż zwykle zostały otwarte bramki i kibice mogli zajmować miejsca już na 2,5h przed meczem. Od razu wiadomo było, że "Żyleta" zapełni się do ostatniego miejsca. Dawało się wyczuć, że ten mecz różni się nieco od pozostałych. Przed spotkaniem Wojtek Hadaj informował m.in. o pociągu specjalnym do Poznania. Powiedział także, że pociąg wiozący kibiców Widzewa miał awarię w okolicach Żyrardowa i spóźni się do stolicy. Tak też było... na początku spotkania Widzewiaków była garstka - może 30. Z naszej strony niezły doping rozpoczął się sporo przed pierwszym gwizdkiem sędziego.
Pokaz fajerwerków - fot. Mishka Gdy piłkarze pojawili się w tunelu, kibice w górę unieśli kartony. Powstał wzór przygotowany przed grupę Cyberf@ni - "Witamy w piekle". W tle widać było... piekło. Masa płomieni i kibic w kapturze trzymający napis. W miejscu jego oczu płonęły race. Race odpalone zostały także na koronie trybuny odkrytej. Dało to niesamowity efekt - wraz z głośnym dopingiem "Żyleta" wyglądała jak istne piekło:) Niestety późniejsze wydarzenia spowodują, że najróżniejsze gazety będą się zapewne rozpisywały o choreografii w złym świetle. Gdy kartony chwilę "pobyły" w górze, z murawy odpalone zostały fajerwerki... ale jakie! Fantastyczny efekt. Po około 20 minutach na trybuny zaczęli wchodzić goście - przybyło ich do Warszawy około 1400 z wieloma flagami. Starali się także dopingować... ale stać ich zdecydowanie na więcej. Przyszli na czas by obejrzeć nasze sektorówki - wszystkie trzy znalazły się nad głowami kibiców. Przez całe spotkanie Legioniści machali flagami na kijach - zarówno na krytej, jak i na "Żylecie". Były także serpentyny i konfetti.
Fani z Warszawy kilkakrotnie pokazali swój stosunek do premiera, który nie kryje sympatii do Widzewa - "Leszka Millera, frajerzy Leszka Millera" dało się słyszeć z trybun...
Pokaz fajerwerków - fot. MaxyM Przed rozpoczęciem drugiej połowy spotkania legioniści odpalili z murawy "wrony". Widzewiacy tego dnia zaprezentowali kartony w barwach, baloniki w barwach i chorągiewki. Wywiesili także obraźliwe płótno (coś w stylu "Hoopa do klopa") - żyletka wpadająca do kosza. Na trybunie krytej wisiał transparent - "Widzę Widzew w 3 lidze". Legioniści zdążyli jeszcze zaprezentować balony, 400 stroboskopów, świece dymne (wszystko na "Żylecie") oraz wulkany i strobo na krytej. Później zaczęło dziać się już mniej ciekawie.
Około 80 minuty spotkania widzewiacy rozkręcili bramkę na swojej trybunie i sporą ekipą wbiegli na boisko, rzucając jednocześnie race w kierunku naszych sektorów. Po przegonieniu... fotoreporterów, stoczyli bójkę z grupą kibiców z Warszawy. W pewnym momencie tłum napierający na płot przy trybunie otwartej, przedostał się na boisko, a płot runął (a dokładniej jego część). Na murawie pojawili się już mundurowi i starali się zaprowadzić porządek. Zajęło im to kilka minut. Starali się oddzielić od siebie obie grupy kibiców. Policja na murawie - fot. Mishka Kolejnych kibiców wbiegających na murawę powitały okrzyki: "Wracajcie!" - śpiewane przez kibiców Legii, którzy pozostali na trybunach. Także piłkarze Legii, którzy na chwilę musieli się udać do szatni, starali się zaprowadzić porządek na trybunach. Pomagała także ochrona. W końcu argumenty typu: "Pozwólcie nam wygrać" przemówiły do rozsądku awanturnikom. Wrócili na trybuny, piłkarze uprzątnęli boisko z kawałków reklam i innych przedmiotów. Policja opuściła boisko (a także armatki wodne) i można było wznowić mecz, na co... już chyba nikt nie liczył. Do końca spotkania nic się na szczęście złego już nie działo, ale i tak należy potępić głupotę kibiców demolujących stadion, narażających klub na kary i... samych siebie na nieoglądanie meczów w przypadku zamknięcia stadionu. Podczas "akcji" Widzew nadszarpał flagę Legii - "Duma i Sława". Płótno zostało jednak w Warszawie.
Całe nieplanowane zamieszanie wpłynęło także na atmosferę w końcówce meczu. Warszawscy ultras mieli zaplanowane jeszcze inne atrakcje, jednak przez awanturę musiało to zostać odłożone. Pojawiło się na trybunach trochę rac, ale nie była to ta liczba, która miała się pojawić. Po bramce Stanko Svitlicy, Legia prowadziła już 2-0 i zwycięstwo było pewne. Każdy zastanawiał się w tym momencie, czy dane mu będzie obejrzeć następne spotkanie przy Łazienkowskiej... Po końcowym gwizdku sędziego piłkarze podziękowali nam za doping i przybili piątki. Oprócz "Dziękujemy" zabrakło niestety: "przepraszamy", bo nasi zawodnicy mogli się poczuć nieco dziwnie - starają się, prowadzą a kibice przerywają spotkanie. Inna sprawa, że całą awanturę rozpoczęli goście. Należy przypomnieć, że ostatnimi czasy dosyć często im się to zdarza. Np. w Katowicach, po wybrykach, które zapoczątkowali fani z Łodzi, stadion GKSu został zamknięty.
Po końcowym gwizdku nadal panowała pełna mobilizacja wśród Policji - odstawienie gości na dworzec Warszawa Powiśle oraz troska o to, by legioniści nie chcieli jakoś specjalnie pożegnać gości. Na szczęście nic już się nie działo. Miejmy nadzieję, że takich obrazków nie będziemy już więcej musieli oglądać, bo przecież nie o to chodzi w kibicowaniu. Ogromny wysiłek grup ultras poszedł na marne, bo teraz każdy wspominając mecz z 25.10.2002, będzie go kojarzył z awanturami, a nie ze wspaniałą atmosferą na trybunach przez 80 minut...


Autor: Bodziach

Dodatki

Ligowy klasyk

Tak wyglądała Żyleta podcas ostatniego meczu z Widzewem - fot. Olo Spotkania Legii i Widzewa od zawsze elektryzują kibiców jednej i drugiej drużyny. Jeszcze kilka lat temu oba zespoły rządziły w lidze polskiej, a bezpośrednie mecze decydowały o mistrzostwie. Legia nie wspomina tych wydarzeń miło... ale to już historia! Teraz to warszawianie są mistrzem Polski, a łodzianie kolejny sezon bronią się przed spadkiem z ekstraklasy.

Po dziesięciu kolejkach Widzew zajmuje 11 pozycję z dorobkiem zaledwie 10 punktów. Legia ma o 10 oczek więcej i plasuje się na 2 miejscu ze stratą jednego punktu do prowadzącej Odry. Widzewiacy wygrali w tej rundzie zaledwie dwa mecze, cztery spotkania zakończyły się remisami, również czterokrotnie łodzianie przegrywali. Mecz ma dodatkowy smaczek, ponieważ szkoleniowcem Widzewa jest Franciszek Smuda – trener, który dwa razy zdobył z Widzewem mistrzostwo, potem święcił sukcesy w Krakowie, a następnie przeniósł się do Warszawy, gdzie skończyło się tylko na obietnicach... Zespół Legii przejął po nim Dragomir Okuka i pokazał jak się buduje drużynę.

Po raz ostatni Legia grała z Widzewem 6 kwietnia 2001 roku. Mecz na Łazienkowskiej zakończył się bezbramkowym remisem. W ubiegłym sezonie z powodu podziału na grupy i różnej postawy graczy Widzewa i Legii kibice musieli obejść się smakiem. Teraz jednak przygotowują się do meczu pełną parą. Fani z Warszawy przygotowali sporo atrakcji na piątkowy wieczór. Dużo będzie działo się na trybunach, ma być prawdziwy pokaz ultras! Na stadion Legii prawdopodobnie zawita około 1500 widzewiaków, którzy przyjadą specjalnym pociągiem (koszt 1 zł).

Zapraszamy na mecz! Szykuje się wielkie piłkarskie święto!


Autor: Woytek

© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.