Wojciech Szala od 7 lat reprezentuje barwy Legii - fot. Mishka
REKLAMA

Każdy pracuje łokciami

Wojciech Szala - Wiadomość archiwalna

W Legii jest od siedmiu lat. Przez ten czas zdążył wypracować sobie renomę nieustępliwego i twardego obrońcy. Poza boiskiem nie przypomina jednak futbolowego twardziela. Z Wojciechem Szalą o byciu piłkarskim "dziadkiem", planach na przyszłość i legendarnej już grze łokciem przeczytacie w rozmowie, którą z defensorem "wojskowych" odbyli wysłannicy Legia LIVE! na zgrupowaniu w Grodzisku Wielkopolskim.
Chyba ucieszyłeś się, jak Piotr Rocki przyszedł do Legii?
Wojciech Szala: Skąd w ogóle takie pytanie?

Bo dzięki niemu przestałeś być najstarszym zawodnikiem w drużynie.
- Faktycznie. Przynajmniej spadło ze mnie miano dziadka. Choć czasami ta funkcja wcale nie jest taka zła. Z biegiem czasu coraz częściej myślę, że z chęcią znów ponosiłbym piłki.

Masz 32 lata i od kilkunastu lat zawodowo grasz w piłkę. Jak twój organizm reaguje na męczące przygotowania do sezonu?
- Nie jest źle. Organizm jest już na tyle wytrenowany i przyzwyczajony do wysiłku, że większych problemów nie mam. Gorzej było, gdy miałem mniej lat i mniej doświadczenia. Dużo zależy też od sztabu szkoleniowego i sposobu przygotowań. Obecnie jest tak, że starsi zawodnicy nie muszą się martwić, że dopadnie ich kontuzja. Zajęcia są dobrze dopasowane do naszych potrzeb. Nawet u masażystów nie pojawiam się zbyt często. Zresztą nigdy jakoś szczególnie ich nie nękałem. Odwiedzam ich, gdy na prawdę mi coś dolega.

W Legii nie ma obecnie zbyt wielu starszych zawodników. Co sądzisz o zdecydowanym stawianiu na młodzież?
- Drużynę trzeba odmładzać, ale kręgosłup muszą stanowić doświadczeni gracze. To na nich powinien opierać się zespół. Samymi młodymi piłkarzami nie da się wygrać. Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że poprzedni sezon w naszym wykonaniu obala tę tezę. Doświadczonych zawodników było zdecydowanie mniej niż młodych, a mimo to osiągnęliśmy bardzo dużo. Przy kadrze, którą dysponowaliśmy, to naprawdę nasz duży sukces. Młodzi dostali szansę i potrafili ją wykorzystać.

Sukces, czyli Puchar Polski? Bo chyba nie jest nim drugie miejsce w lidze?
- Właśnie, że nie. Uważam, że biorąc pod uwagę naszą kadrę, wicemistrzostwo też jest sukcesem.

W poprzednim sezonie obrona Legii grała dobrze. Po odejściu Inakiego Astiza nie posypie się nasza defensywa?
- A dlaczego miałaby się posypać? Inaki był podstawowym zawodnikiem, ale przecież nie ma ludzi nie do zastąpienia. Teraz jest z nami Pance Kumbev. Może pojawi się jeszcze kolejny obrońca. Zresztą nie róbmy niepotrzebnej sensacji z tego, że odszedł jeden piłkarz. Na razie wszystko idzie w dobrą stronę i wydaje mi się, że wreszcie będziemy mieli dwie silne jedenastki.

A środek obrony w pierwszym składzie będzie należał do Dicksona Choto i Wojciecha Szali?
- Zobaczymy czy faktycznie tak będzie. Można dużo gdybać i na papierze ustawiać naszą defensywę. W poprzednim sezonie kontuzje i kartki powodowały, że różnie wyglądał nasz skład. Zmieniały się też ustawienia, ale jakoś dawaliśmy sobie radę. Na razie trenujemy od tygodnia i drużyna dopiero się buduje. Trudno więc w tym momencie spekulować o wyjściowym składzie.

Czy twoim zdaniem Yamoudou Camara może być wzmocnieniem Legii? [rozmowa przeprowadzona była przed wyjazdem Camary z testów - przyp red.]
- Nie do mnie należy ocenianie testowanych zawodników. Ja mogę wypowiedzieć się o piłkarzach, których znam, i o których coś wiem. Camarę widziałem w akcji w jednej połowie meczu sparingowego. Ale to spotkanie to zbyt mało, żeby oceniać kogokolwiek pod jakimkolwiek względem.

Camara pokazał, że nie odstawia nogi. Ma więc coś wspólnego z tobą.
- A co z łokciami? (śmiech) Nie oszukujmy się. Do grania w obronie nie jest potrzebna jakaś wielka finezja. Jeżeli zawodnik będzie odstawiał nogę, to wiele nie pogra. To jest prosta gra.

Sam przywołałeś łokcie, to powiedz jak to z nimi jest. Odruch czy zwykły element gry?
- Umówmy się – wszyscy pracują łokciami. Tylko, że u mnie strasznie je widać. Ale z drugiej strony w karierze dostałem chyba tylko jedną żółtą kartkę za grę łokciem. Więc tak naprawdę to jednak nie są tak widoczne. Wychodzi na to, że u mnie to już jest nawyk. Uważam, że na treningu w ogóle nie używam łokci, ale koledzy i tak się skarżą, że nieraz oberwą ode mnie.

Ostatnio na treningu z łokcia potraktował cię Artur Jędrzejczyk. I jak było po tej drugiej stronie?
- Nie mam nic przeciwko temu. Skoro sam tak gram, to jestem przygotowany na to, że ja też mogę poczuć czyjś łokieć. Coś może o tym powiedzieć Piotr Rocki. Graliśmy przeciwko sobie nie raz i często łokcie szły w ruch. Jakoś nie mamy do siebie o to pretensji. Przecież to jest męska gra i trzeba się spodziewać walki. Potrzebne jest zdrowe podejście, a nie marudzenie przy byle starciu.

Nie lubisz więc boiskowych płaczków?
- Najgorsze jest, gdy piłkarz ciągle marudzi i płacze. Jeżeli coś mi dolega, to interweniuje lekarz. Nie lubię jednak, gdy najpierw zawodnik niemalże wzywa karetkę, a chwilę później jest gotowy do gry. Przecież to jest śmieszne.

Z Legią masz podpisany kontrakt do 2010 roku. Co zrobisz za dwa lata?
- Na razie nie wiem. Kiedyś powiedziałem, że to moja ostatnia umowa. Jeżeli jednak zdrowie nadal będzie dopisywać, to jeszcze się zastanowię. Za dwa lata będę w wieku Piotra Rockiego, a on ciągle jest w całkiem niezłej formie. Może i ja w takiej będę.

W Legii stawiają na młodych, więc może będziesz już wtedy dla niej za stary i trzeba będzie odejść. Masz ochotę w wieku 34 lat aklimatyzować się w nowym klubie?
- Nie wybiegam tak daleko w przyszłość, ale zdaję sobie sprawę, że wcale nie muszę kończyć kariery w Legii. Z jednej strony chciałbym tego, ale wiem, że nowy kontrakt nie jest czymś oczywistym. Wtedy pewnie poszedłbym do innego klubu, ale jest jeszcze dużo czasu na podjęcie decyzji.

To może zakończenie kariery w GKS-ie Katowice?
- O, tego to bym bardzo chciał. Powrót do macierzystego kluby byłby dla mnie bardzo miły. Na razie mam jednak ważny kontrakt z Legią i chcę go wypełnić do końca. A co będzie dalej, czas pokaże.

A może po prostu skończysz karierę i usiądziesz na ławce trenerskiej?
- Nie, bo nie wiąże przyszłości z byciem trenerem, tak samo jak z byciem menadżerem. Mam inne plany na przyszłość i przygotowuję się do tego od dłuższego czasu. Zbyt długo przebywam poza domem. Chcę wreszcie wrócić do rodziny. A bycie trenerem pociąga za sobą wyjazdy. To także duża odpowiedzialność.

I zupełnie zostawisz piłkę? Co powiedziałbyś na funkcję dyrektora sportowego?
- Muszę powiedzieć, że na dziś nie wiem jakbym zareagował. Nie wiąże przyszłości z piłką, ale nigdy nie można mówić nigdy. W życiu zdarzają się różne sytuacje i wiele może się jeszcze zmienić.

A co może się zmienić w nadchodzącym sezonie? Wzmocniona Legia przegoni Wisłę Kraków, która na razie nie dokonuje transferów?
- Oczywiście. Zresztą zakupami Wisły jakoś nie za bardzo się przejmuję. To zawsze będzie groźny przeciwnik. Więcej myślę o Legii i cieszę się, że są pieniądze na nowych zawodników. Tym bardziej, że pojawiają się kolejni wartościowi piłkarze. To dobrze, bo ubiegły sezon pokazał, że nieraz brakowało nam doświadczonych graczy. Zawodników, którzy daliby dobrą zmianę czy pociągnęli drużynę w trudnym momencie.

Celem dla Legii jak zawsze będzie mistrzostwo. A co z Pucharem UEFA?
- W pierwszym meczu na pewno chcemy trafić bliskiego rywala. Takie San Marino czy Liechtenstein byłoby w sam raz. Zresztą ten przeciwnik nie będzie aż tak bardzo ważny. Ciekawiej będzie później, bo znów możemy trafić na Austrię Wiedeń. Swoją drogą byłby to nie wiadomo już który rewanż z Austriakami.

Powinieneś mieć też osobisty cel na nowy sezon, czyli wreszcie strzelić gola dla Legii.
- O tak, co roku mam takie plany (śmiech). Ale pamiętam, że strzeliłem dwa gole podczas zgrupowania w Hiszpanii. Może złączcie je w jeden i dodajcie do statystyk (śmiech). Wiadomo, że zdobycie bramki to duża radość. Ale mnie bardziej cieszy, że nie tracimy bramek i znów byliśmy drużyną, która straciła ich najmniej. I to jest dla mnie duże zadowolenie. Tym bardziej, że jest tak od kilku lat.

Skoro tak, to która linia obrony podczas twojej gry w Legii była najlepsza?
- Co roku byliśmy najlepsi (śmiech). A tak na poważnie to uchylę się od odpowiedzi, bo nie chcę oceniać moich kolegów.

Rozmawiali Tomek Janus i turi

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.