REKLAMA

Dziecko pod choinkę

Jan Mucha, źródło: Trybuna - Wiadomość archiwalna

Jesienią Legia straciła w ekstraklasie 10 bramek. Lepszą defensywę miała tylko Polonia Warszawa. To była dobra runda.

Jan Mucha: Odkąd jestem w Polsce najlepsza, bo przecież dzięki dobrej grze w Legii trafiłem do kadry Słowacji, a tego się nie spodziewałem. Robię wszystko, aby grać jak najlepiej i to procentuje.



Jednak na swoją szansę czekał Pan długo...

– Było trudno. Spędziłem dwa lata na ławce rezerwowych, a niektórzy dziennikarze dowodzili, że nie jestem godzien gry przy Łazienkowskiej. To był męczący okres i nikomu nie życzę czegoś takiego. Nigdy nie miałem poważnej kontuzji, ale wyglądało to tak, jakbym ją miał, bo i tak nie grałem. Ale jak już wszedłem do bramki Legii, to nikogo nie zamierzam do niej wpuszczać (śmiech).



Co najlepiej zapamiętał Pan z jesieni 2008?

– Lubię wielkie mecze, gdy jest adrenalina i dużo się dzieje. Tak było w Poznaniu z Lechem, czy u nas z Wisłą. Dużo ludzi, atmosfera. Dla takich spotkań warto grać w piłkę.



Najlepszym bramkarzem polskiej ligi jest...

– O nie, na pewno nie powiem, że to ja (śmiech). Bardzo podoba mi się gra Sebastiana Przyrowskiego ze stołecznej Polonii, mojego dobrego kolegi. Myślę, że przyszłość jest przed nim i długo nie pogra w polskiej lidze. Ale ogólnie w Polsce jest wielu zdolnych bramkarzy. Jestem tu już troszeczkę i wiem, co mówię. Dodatkowo to sympatyczni ludzie, których znam i zawsze lubię z każdym porozmawiać. Jest Cierzniak, jest Pawełek, który chyba za bardzo chce… Po prostu bramkarze tutaj byli, są i będą dobrzy. Gdyby reprezentacja waszego kraju składała się z samych golkiperów, bylibyście mistrzami świata.



Puścił Pan jesienią 10 bramek. Którą można było obronić?

– Chyba... wszystkie. Chociaż nie, jedna bramka dla Lechii w Gdańsku padła po trudnej do obrony sytuacji. Nie za bardzo widziałem piłkę, choć miałem ją już na ręce.



Myślał Pan o odejściu z Legii?

– Oczywiście chciałbym spróbować czegoś nowego, sprawdzić się za granicą, w lepszej lidze. Zobaczymy, jak się życie potoczy. Z reguły po dwóch latach bramkarze opuszczają Legię. Kto wie, czy nie podtrzymam tej tradycji...



Jest Pan spokojnym człowiekiem, tymczasem w meczu z Bełchatowem nieco puściły Panu nerwy...

– Ja jestem chłopak z wioski, całe dzieciństwo spędziłem bez szaleństw chodząc z tatą po lasku, dlatego jestem spokojny (śmiech). Teraz najlepiej lubię się relaksować siedząc w ogródku. A co do ostatniego meczu, to Carlos Costly za brutalny faul na Kubie Rzeźniczaku powinien być zawieszony na pół roku! Przecież w ostatniej minucie, przy wyniku 3:0, mógł mu na święta złamać nogi. Wiem, że nie zareagowałem najlepiej, ale… nie miałem jeszcze żółtej kartki, więc zdecydowałem się na ten sprincik do niego.



Plany urlopowe?

– Na narty nie pojadę, jeśli już bym się wybrał do Austrii, to tylko pospacerować. Lubimy z moją narzeczoną podróżować, ale teraz jest w 8 miesiącu ciąży, więc wolimy nie ryzykować. Większość czasu spędzimy zatem w Polsce, może zrobimy jakiś wypad na Mazury. Czy będzie chłopak? Sam nie wiem... Ważne, żeby dziecko było zdrowe.



I tego Panu życzę dziękując za rozmowę.



Rozmawiał Piotr Wilczarek




przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.