Piotr Włodarczyk - fot. LegiaLive!
REKLAMA

Byli legioniści: Piotr Włodarczyk

Fumen - Wiadomość archiwalna

Zespoły Zagłębia Lubin i warszawskiej Legii w sposób naturalny łączy piłkarz, który nie jest obojętny żadnemu kibicowi w stolicy. Piotr Włodarczyk, bo o nim mowa, spędził przy Łazienkowskiej łącznie 5 sezonów. Kiedy przestał być potrzebny, przeniósł się na rok do "Miedziowych", z którymi sięgnął po Superpuchar Polski.

Choć pierwsze kroki skierował do Zagłębia Wałbrzych, to podstaw piłkarskiego rzemiosła uczył się pod okiem trenerów KP Wałbrzych. Stamtąd w wieku niespełna 20 lat trafił do Warszawy. Jego debiut w koszulce z "eLką" na piersi przypadł na wygrany 2-0 mecz z Górnikiem Zabrze (w marcu 1997). Wówczas pod koniec spotkania zmienił Jacka Kasprzaka. Wchodzenie z ławki na plac gry wiosną sezonu 1996/1997 należało do głównych zadań Włodarczyka. W efekcie zaliczył 11 występów z jednym golem na koncie. Runda jesienna kolejnych rozgrywek nie była lepsza, choć początkowo "Włodar" stanowił duet z Marcinem Mięcielem, co zaowocowało dwiema bramkami w pierwszych dwóch kolejkach. Jednak z czasem zaczął przegrywać rywalizację z Kennethem Zeigbo. Wybawieniem okazał się transfer do Ruchu Chorzów, gdzie mógł liczyć na więcej minut na boisku. Boleśnie przekonała się o tym... Legia, której wiosną 1998 roku strzelił dwie bramki doprowadzając swój zespół do wygranej 3-2. Efekt? Wkrótce byliśmy świadkami małego deja vu, gdyż "Nędza" ponownie stał się graczem stołecznej jedenastki.

Podobnie jak za pierwszym razem, furory nie zrobił. Franklin Mudoh, Dariusz Solnica czy Sergiusz Wiechowski zabierali czas gry 21-letniemu wówczas piłkarzowi. Notując 15 meczów bez choćby jednego trafienia, bez żalu został oddany na Cichą. Rozbrat z Legią trwał dobrych pięć lat. Przez ten czas "Władeczek" oprócz barw Ruchu, przywdziewał trykot Śląska Wrocław, skąd trafił do AJ Auxerre. Epizod we Francji zakończył się przegraną o skład z Djibrilem Cisse, pod okiem Guy’a Roux. Pomocną dłoń wyciągnął łódzki Widzew. Wystarczyło 16 bramek w 45 spotkaniach, żeby ponownie zwrócić uwagę działaczy z Łazienkowskiej.

Do trzech razy sztuka – mówi stare porzekadło, które w przypadku Piotra Włodarczyka sprawdziło się niemal idealnie. Już wiosną 2004 roku zdobył dla Legii 10 bramek w 12 ligowych meczach! Tworząc dobrze rozumiejący się duet napastników z Markiem Saganowskim, był gwarantem kilkunastu trafień w sezonie, biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki. Apogeum "Włodar" osiągnął wiosną 2006 roku, kiedy w meczu z Górnikiem Zabrze zapewnił Legii mistrzostwo. Jednak jesień nie była już tak udana. Najpierw przybliżył zespół do upragnionej Champions League strzelając Szachtarowi dwie bramki. Później przyszło feralne spotkanie ze Stalą Sanok. Rozpoczęło się szukanie winnych, a Piotr Włodarczyk stał się jednym z kozłów ofiarnych. Odsunięty od zespołu złożył do PZPN wniosek o rozwiązanie kontraktu z winy klubu. Efekt? Bardzo szybko wrócił do łask, stając się wiosną 2007 najlepszym strzelcem zespołu. To nie wystarczyło, żeby załapać się do składu na kolejny sezon. Podobno ze względów poza sportowych. Latem "Nędza" musiał pakować manatki. Los rzucił go do Zagłębia Lubin.

W barwach "Miedziowych" spędził sezon. Jednak dorobek strzelecki nie był już tak okazały, jak przy Łazienkowskiej. Na 22 ligowe występy, wpisał się zaledwie trzykrotnie na listę strzelców. I choć indywidualnego sukcesu nie odniósł, to z zespołem cieszył się ze zdobycia Superpucharu Polski. Wówczas ponownie przyszedł czas na zmianę otoczenia. Wybór padł na greckie Saloniki, choć regularnie w mediach pojawiały się spekulacje, gdzie trafi Włodarczyk. Jeszcze gdy grał w Legii, jego osobę łączono m.in. z Trabzonsporem, Sportingiem Braga czy Aberdeen, gdzie nawet był na testach.

Sielanki nie było. Na murawie "Włodar" nie zachwycał, a i kasa klubowa świeciła pustkami. Włodarczyk nie otrzymał pieniędzy za pół roku gry, więc rozwiązał umowę, przenosząc się do drugoligowego OFI Kreta. Plan był jasny – kontrakt na dwa lata, powrót do ekstraklasy. Pierwotnie było sporo zawirowań w związku z trenerem, po zmianie szkoleniowca wszystko wróciło do normy. "Przyszedł nowy szkoleniowiec, poukładał zespół, postawił na mnie i w dziesięciu meczach strzeliłem pięć bramek, a OFI nie przegrało meczu" – mówił na łamach Przeglądu Sportowego. Ostatecznie awansować się nie udało, ale nie spowodowało to kolejnej zmiany klubu.

Oprócz występów klubowych nie można zapominać o przygodzie Piotra Włodarczyka w reprezentacji. W barwach biało-czerwonych wystąpił czterokrotnie, ale kibice najbardziej zapamiętają jego występ z wygranego 3-0 meczu z Irlandią Północną w Belfaście. Najpierw cieszył się ze strzelonej bramki, żeby później opuścić plac gry z powodu czerwonej kartki. Licznik występów w koszulce z orłem na piersi zakończył się w Cardiff, gdzie Polska pokonała 3-2 z Walię.
Jednak statystyki, liczby, 92 bramki w ekstraklasie, które mogą budzić pewien szacunek to tylko jedna strona medalu. "Włodar" miał oblicze napastnika równie nieskutecznego. Jego wykończenia akcji wielokrotnie doprowadzały kibiców do szału. Klasykiem stała się akcja z meczu z Austrią Wiedeń, gdzie nie zdołał skierować piłki do siatki z... jednego metra. Wielokrotnie kibice załamywali ręce, po Łazienkowskiej niósł się jęk zawodu, kiedy "Władeczek" mylił się niemiłosiernie.

Poza boiskiem uchodził za sympatycznego człowieka, który nie stronił od rozrywek. Tworzył pamiętne trio z Łukaszem Surmą i Marcinem Burkhardtem, określane mianem "grupy bankietowej". Obecnie nie ma w Grecji takich towarzyszy jak przy Łazienkowskiej, ale jak zapowiada, po zakończeniu kariery wszystko sobie odbije ;-). Inna sprawa, iż pozytywny wpływ na Włodarczyka ma rodzina – żona Monika oraz syn Szymon, która ustabilizowała życie piłkarza poza boiskiem.

"Włodar" nienawidzi latać. Jak sam przyznał, ma awersję do przemieszczania się samolotem, co automatycznie budzi katastroficzne myśli. Z pomocą przychodzą specyfiki znieczulające. Wiąże się z tym anegdota, która się zrodziła podczas powrotu Legii z pucharowego meczu z FC Tbilisi. Napastnik warszawskiego zespołu tak się znieczulił, że... wymienił się koszulką z pilotem rządowego TU-154M. Wydarzenie nie przeszło bez echa i piłkarz musiał ponieść karę. "Za pieniądze, które musiałem wówczas wpłacić do klubowej kasy bez problemu sam mógłbym wyczarterować cały samolot" – tłumaczył Włodarczyk.

Oprócz dość frywolnego trybu życia "Pułkownik" pokazał również, że ma dobre serce. Gdy Stowarzyszenie Kibiców Legii Warszawa wystosowało apel o pomoc w leczeniu chorego na raka kibica, natychmiastowo wpłacił 3000 złotych. Ponadto zachęcał młodzież do uprawiania sportu poprzez udział w sesji fotograficznej promującej turniej piłkarski. Zresztą sport miał niemal we krwi. Próbował swoich sił w lekkoatletyce, jak jego siostra Urszula. Ponadto jeździł na nartach, ale ostatecznie wygrał futbol.

Piotr Włodarczyk nie kryje sentymentu do Legii. Tyle razy wracał na Łazienkowską, że z chęcią zdecydowałby się na powrót po raz kolejny. "Czy wspominam czas spędzony w Legii? Oczywiście. Trochę tam przeżyłem, w końcu mnie wyrzucili, ale nie powiedzieli, z jakiego powodu. Trudno, zawsze będę kibicował tej drużynie, śledził jej losy. Nic tego nie zmieni. A może po zakończeniu grania w piłkę wspólnie z Arturem Borucem poprowadzimy doping?" – stwierdził w prasie Włodarczyk.

Piotr Włodarczyk w Legii
Sezon 1996/1997 (wiosna) – 11 meczów / 1 bramka
Sezon 1997/1998 (jesień) – 6 / 2
Sezon 1998/1999 (jesień) – 15 / 0
Sezon 2003/2004 (wiosna) – 16 / 11
Sezon 2004/2005 – 39 / 14
Sezon 2005/2006 – 38 / 17
Sezon 2006/2007 – 35 / 12
Razem: 160 / 57



fot. Raffi
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.