fot. Krzysiek (PlaneteUltra@yahoo.com)
REKLAMA

Na stadionach świata: Spartak Trnava - Slovan Bratysława

Krzysiek (PlaneteUltra@yahoo.com) - Wiadomość archiwalna

Na początku listopada na Słowacji rozegrano ciekawe kibicowsko spotkanie, pomiędzy Spartakiem Trnava a Slovanem Bratysława. Gospodarze ultrasowali, zawiedli trochę przyjezdni, którzy przyjechali w niespełna 300 osób. Poniżej kibicowska relacja z tego meczu nadesłana po raz kolejny przez Krzyśka.

Fotoreportaż z trybun - 50 zdjęć

6.11.2011: Spartak Trnava 2-0 Slovan Bratysława (300).

Dwa tygodnie po derbach Budapesztu postanowiliśmy wybrać się na inny kibicowski "klasyk" naszej części Europy, tym razem na Słowacji, czyli mecz Spartak Trnava - Slovan Bratysława. Oprócz tego, że kibice obu klubów są uważani za najlepszych u naszych południowo-wschodnich sąsiadów, jest to też mecz dwóch najbardziej utytułowanych drużyn tego kraju.

Slovan, wiadomo - największy klub stolicy. Bardzo ciekawy jest natomiast fenomen kibicowski Trnavy, miasteczka liczącego ok. 70 tys. mieszkańców, oddalonego od Bratysławy jedynie o 45 km, potrafiącego zebrać sporą publikę i zaprezentować bardzo dobry doping na meczach. Wynika to w dużej mierze z faktu, że Spartak na przełomie lat 60. i 70. osiągał spore sukcesy na boiskach europejskich a także czechosłowackich i w dalszym ciągu ma wielu fanów w innych zakątkach kraju.

Na ten meczyk ruszyliśmy w dwie osoby. Przed wyjazdem na dworcu spotkaliśmy się jeszcze na chwilę z kolegą z Lokomotiwu Moskwa, który akurat przez Warszawę wracał z wyjazdu na AEK, po czym śmigamy pociągiem na południe. Podróż, jak zawsze przy takich okazjach, mija w znakomitej atmosferze i o 5 rano meldujemy się w Bratysławie, gdzie mieliśmy złapać pociąg osobowy do Trnavy. Ponieważ tych pomiędzy obydwoma miastami jeździ sporo, z samego rana znaleźliśmy się u celu naszej podróży.

Od razu ruszamy na poszukiwania stadionu Antona Malatinskeho, który bardzo łatwo znaleźć, gdyż jest to niemalże główny punkt miasta i z wielu miejsc Trnavy rzucają się w oczy jego jupitery. Stadion przedstawiany był niedawno na legioniści.com i trzeba potwierdzić, że najlepsze lata ma już za sobą. Co ciekawe za trybuną północną (zajmowaną przez fanatyków) znajduje się kawałek muru obronnego, który kiedyś wyznaczał koniec miasta. Przy stadionie znaleźć można również dwa dość starannie wykonane graffiti. Trochę pospacerowaliśmy po okolicy, po czym otworzono kasy i zakupiliśmy wejściówki. Te są naprawdę niedrogie – 5 euro.

Czas do rozpoczęcia meczu (14:30) spędzamy na odwiedzinach sklepiku klubowego, który o dziwo znajduje się nie na stadionie a w centrum handlowym w drugiej części miasta, i który swoim asortymentem mocno nas rozczarował. Wizytujemy też pozostałe stadiony miasta – lekkoatletyczny Slavia Trnava i piłkarski Lokomotiwu Trnava, na którym mecze rozgrywa Spartak Trnava B - a przy okazji zwiedzamy niedużą, ale ładną starówkę. W ten sposób zaliczamy wszystkie atrakcje miasta, co potwierdza zasadę, że odwiedzając stadiony zawsze można się natknąć na najciekawsze miejsca w danym mieście.

Przed meczem ulice przy stadionie i dworcu zostały całkowicie obstawione, zaciekawieni idziemy więc na dworzec zobaczyć pochód Slovana. Z daleka już było słychać, że kibole ze stolicy dotarli na miejsce, o czym świadczył huk petard i odległe śpiewy. Kiedy naszym oczom ukazali się kibice Slovana, trochę jednak byliśmy rozczarowani, bo były ich może ze 3 setki. Biorąc pod uwagę rangę spotkania a także odległość pomiędzy miastami, w naszych warunkach każdorazowo kończyłoby to się zapewne "najazdem".

Ponieważ mundurowi dość szczelnie obstawili gości (były też oddziały konne i armatka), pomiędzy obiema ekipami do niczego właściwie nie doszło, oprócz wzajemnych wrzutów i sporej ilości "napinki". Poleciało też trochę rac w jedną i drugą stronę, a wśród Slovana w pewnym momencie trochę się zakotłowało, ale to było wszystko tego dnia. W pewnym momencie kolega skoncentrował swą uwagę na czym innym i nawet chciał zostać na Słowacji, ale ostatecznie go przekonałem do powrotu do ojczyzny ;)

Po tym wszystkim szybko lecimy na stadion, bezproblemowo wbijamy przez kontrolę (wejście zajęło nam nie więcej niż 1 minutę) i jak najprawdziwsi stadionowi turyści ustawiamy się po browar, który tak jak i na Węgrzech można za nieduże pieniądze kupić na stadionie.

Obiekt od wewnątrz nie zrobił jakiegoś szczególnego wrażenia, może poza trybuną północną o dość pionowej konstrukcji, która stwarza dobre warunki dla prezentacji opraw. Oprawa pojawiła się i tego dnia, a składała się z sektorówki i kartonów tworzących herb w otoczeniu barw klubowych. Nie była może oszałamiająca, ale i nie takie były nasze oczekiwania, w końcu nie byliśmy na derbach Kairu ;). Generalnie gospodarze prezentowali się naprawdę fajnie. Poza ładnym oflagowaniem i dość szczelnym wypełnieniem młyna, pochwalić ich trzeba za doping. Śpiewali przez 90 minut, czerpiąc dużo z klimatów bałkańskich i południowoamerykańskich, co chyba nikomu nie przeszkadzało, bowiem pieśni szybko wpadały w ucho. Beli Andeli, jak się potocznie nazywa fanów z Trnavy, mieli na wyposażeniu ze 3 bębny i gwizdki, tak że momentami robiło się aż za bardzo "argentyńsko".

Slovan, jak już wspomniałem, rozczarował frekwencją, ale zaprezentował swoje najważniejsze flagi i prowadził niezły, choć nierówny doping. Co ciekawe czasami ich pieśni brzmiały zupełnie jak na naszych stadionach. W sektorze gości nigdzie nie dojrzeliśmy flag Ruchu, który od jakiegoś czasu pojawia się na meczach Slovana, tak że ciężko nam ocenić czy ktoś z Chorzowa był na sektorze gości, czy nie.

Pod koniec spotkania zarówno jedni, jak i drudzy odpalili trochę rac. Slovan potrząsał płotem i rzucał jakimiś przedmiotami przez płot, ale nikt nie robił z tego problemów, nie było wjazdu ochrony i tym podobnych rzeczy. Spotkanie zakończyło się zwycięstwem gospodarzy 2-0, co umocniło ich na prowadzeniu ligi.

Po meczu fani Slovana w obstawie udali się na dworzec, gdzie znów doszło do kilku mniejszych incydentów, wskutek których parę osób zostało zawiniętych. My trochę jeszcze chodzimy po mieście i przez Bratysławę wracamy do Warszawy. W drodze powrotnej gadamy jeszcze chwilę z Irlandczykiem mieszkającym na Słowacji, który jechał na mecz w barażach do Euro Estonia-Irlandia, po czym kolejny nasz wyjazd przeszedł do historii.

Fotoreportaż z trybun - 50 zdjęć

Jeśli i Ty masz ochotę podzielić się swoimi spostrzeżeniami na temat innych aren piłkarskich (i nie tylko) - pisz koniecznie na ultras@legionisci.com.

Poprzednie relacje w dziale Na stadionach.







REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.