Michał Wojtyński - fot. Hagi
REKLAMA

Spokojnie powiększali przewagę - jak grała Legia z Politechniką

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Pierwszy mecz obu drużyn, w sezonie zasadniczym, rozegrany raptem 3 tygodnie wcześniej, rozpoczął się nadspodziewanie dobrze dla Legii - nasz zespół w pierwszych minutach uzyskał 20-punktową przewagę i później przez całe spotkanie kontrolował przebieg meczu. Tym razem kontrola wyniku również była, ale początek nie był tak dobry.

Gapiostwo na koniec kwarty
Goście wyszli na prowadzenie - jedyne w całym spotkaniu w 50 minucie zawodów za sprawą Szymona Skopa. Wyrównał, dobijając rzut Piotra Nawrota - Marcin Nędzi. W kolejnych akcjach Jaremkiewicz i Holnicki wyprowadzili nasz zespół na prowadzenie, ale chwila nieuwagi i słabszej postawy w obronie doprowadziły do remisu 6-6. Od tego momentu Legia lepiej broniła i z minuty na minutę powiększała swoją przewagę, która po "trójce" Nawrota w 9 minucie meczu, wynosiła 7 punktów (13-6). Strasznym gapiostwem popisali się nasi gracze w ostatnich sekundach I kwarty. Najpierw legioniści dwukrotnie trafili piłkę (Nowerski i Zajączkowski), po czym po niecelnym drugim rzucie wolnym Bieleckiego, piłka odbijając się od rąk jednego z naszych graczy wyszła za parkiet... obok "Zająca". Ten był przekonany, że grę wznowią legioniści, sędziowie byli innego zdania. Rzeszowianie mieli niespełna 3 sekundy na rozegranie akcji, a mimo to wykorzystali gapiostwo Legii i Kielar po dograniu Bruda spokojnie trafił spod kosza, zmniejszając straty do stanu 9-13.

Gradu "trójek" nie było
W ostatnich meczach legioniści świetnie trafiali za 3 punkty i wydawało się, że w spotkaniu z rzeszowianami Legia będzie często rzucała z dystansu. Tak jednak nie było - w całym meczu nasi gacze oddali zaledwie 13 rzutów za 3 pkt., z których celnych było sześć. Skuteczni pod tym względem byli Nawrot (2/2), Zajączkowski (1/2), Wojtyński (2/4) i Świderski (1/2). Wstrzelić się nie mógł tylko Tomek Jaremkiewicz, którego wszystkie 3 próby nie znalazły drogi do celu.

Dobra końcówka I połowy
Druga kwarta zaczęła się od paru nieskutecznych akcji z obu stron. Legioniści w końcu przełamali się z dystansu i w dwóch kolejnych akcjach "trójki" trafiali Zajączkowski i Świderski. Po 13 minutach meczu było 21-13. Wtedy głupią stratę zaliczył Damian Cechniak. Naprawić ją próbował Jaworski, który zablokował rzuty Sowy, ale dobitka Misia okazała się skuteczna. Do tego "Jawor" faulował Misia przy rzucie i ten zmniejszych straty do pięciu punktów. Trzeba przyznać, że Miś tego dnia był słabo dysponowany. Może wpływ na to miał fakt, że szybko złapał cztery faule?

Goście dwukrotnie zmniejszali przewagę Legii do czterech punktów, a po stracie Nędziego i niecelnych osobistych Holnickiego, doszli nawet na 2 punkty (30-28 w 18 minucie), po akcji 2+1 w wykonaniu Osiniaka. Końcówka pierwszej połowy jednak zdecydowanie należała do naszej drużyny. Goście w dwóch ostatnich minutach nie trafili ani razu, zaś dla Legii po szybkiej akcji "trójką" popisał się Wojtyński, później ten sam zawodnik był faulowany i wykorzystał jeden z dwóch osobistych, a 20 sekund przed końcem II kwarty Zajączkowski wyprowadził nasz zespół na prowadzenie 36-28. W ostatniej sekundzie pierwszej części meczu "Zając" próbował jeszcze rzutu z własnej połowy... pomylił się niewiele, ale piłka do kosza nie wpadła. Tak więc do przerwy rezultat był całkiem niezły, biorąc pod uwagę obraz gry.

Koncertowy początek III kwatry
O ile końcówka pierwszej części spotkania była dobra, to początek drugiej połowy był wyśmienity. Legia nie trafiła dwóch pierwszych rzutów (Wojtyński i Świderski), ale nie pozwalała też, by rywale trafiali. Przechwyt zaliczył Holnicki, Miś faulował po raz czwarty i na kilka minut opuścił parkiet, a później 8 punktów z rzędu. W 25 minucie Patryk Nowerski wsadem zakończył akcję, wyprowadzając nasz zespół na prowadzenie 44-28. Lepszego początku drugiej połowy nie można było sobie wymarzyć. Właściwie po tych pięciu minutach, było już po zawodach. Nieco słabiej wyglądała dalsza część III kwarty, kiedy niepotrzebne straty zaliczyli kolejno Zajączkowski, Jaremkiewicz i Jaworski, a do tego parę naszych rzutów było niecelnych. W ostatniej akcji "Zając" dobrze dograł do Nawrota i celny rzut za 3 kapitana Legii zapewnił Legii bezpieczne prowadzeni (48-33) przed ostatnią partią meczu).

Pełna kontrola
Goście ruszyli z animuszem na początku czwartej kwarty, zdając sobie sprawę, że czasu na odrobienie strat mają coraz mniej. Potrafili jedynie zmniejszyć straty do 12 punktów (53-41) na 6 minut przed końcem. Legia tymczasem zaliczyła kolejną świetną serię, zdobywając 8 punktów z rzędu, wykorzystując straty Misia i Sowy, a na koniec niesportowy fal tego ostatniego, przy próbie wsadu przez Nawrota. Nasz kapitan nie wykorzystał dodatkowego rzutu wolnego, ale i tak wynik 61-41 na niespełna 4 minuty przed końcem, był przesączony.

W końcówce gście masowo rzucali za 3 punkty, próbując w jakiś sposób zmniejszyć rosnącą przewagę Legii, ale żadna z tych prób nie była udana. Do tego udało się wykorzystać kolejną stratę Osiniaka, a mecz zakończył się najpierw celnym rzutem za 2 Jaworskiego, a później osobistymi tego samego zawodnika (1/2). Wygrana 66-45 może nie przyszła łatwo, ale Legia po raz kolejny udowodniła Politechnice, że jest zespołem lepszym. Był to z pewnością najlepszy mecz Legii w obronie. W żadnym poprzednim nie udało się stracić mniej niż 50 punktów.

Dziś po południu zaprezentujemy Wam film z wybranymi akcjami niedzielnego meczu.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.