Rafał Holnicki-Szulc - fot. Hagi
REKLAMA

Przespali początek, przebudzenie po 17 minutach

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

W środę Legia po raz piąty w tym sezonie mierzyła się z Politechniką Rzeszowską i po raz trzeci zwyciężyła na własnym parkiecie. Goście przyjechali do stolicy osłabieni brakiem Piotra Misia i Damiana Kielara. Nawet bez nich początkowo rzeszowianie radzili sobie nadspodziewanie dobrze.

Przespany początek meczu
W czwartej minucie spotkania, po celnej "trójce" Skopa, gości prowadzili po raz pierwszy. Legia w początkowej fazie meczu popełniała masę błędów i oddawała sporo niecelnych rzutów. Efektem tego był mecz na styku przez kilkanaście minut. Przyjezdni jeszcze w pierwszej kwarcie dwukrotnie celnie trafiali za 3 punkty - najpierw Osiniak, później Biela. Właśnie ten ostatni zapewnił AZS-owi prowadzenie po pierwszej kwarcie 17-15, a mogło być jeszcze gorzej, bowiem w ostatniej akcji Nawrot został zablokowany przez Dolińskiego, a Bielecki próbował rzutem za 3 powiększyć przewagę swojego zespołu. Na szczęście rzut zablokował Wojtyński.

Jeden z dziesięciu
Na początku drugiej kwarty z boiska zszedł kapitan drużyny, Piotr Nawrot, któremu wyraźnie tego dnia nie szło. Zanotował kilka głupich strat (głównie błędy kroków) oraz bardzo często pudłował (1/10 z gry). Tego dnia rzut mu nie "siedział". Po meczu pojawiły się żartobliwe docinki nawiązujące do znanego teleturnieju prowadzonego przez Tadeusza Sznuka - jeden z dziesięciu.

Dobra końcówka pierwszej połowy
Legia chciała szybko wyrównać, ale często popełniała głupie błędy, jak błąd 3 sekund w wykonaniu Cechniaka, a po chwili błąd 24 sekund. Nie jedyny w tym meczu. W 22. minucie było 17-20 na korzyść gości. Później, po trafieniu Tomka Rudki, który zagrał dłużej niż zwykle, przez kilka minut żadna z drużyn nie potrafiła zdobyć punktów. Sygnał do ataku dał "Świder", wykorzystując dogranie Holnickiego - jego "trójka" wyprowadziła Legię na prowadzenie 24-20. Gdy po chwili Świderski dobył dwa kolejne punkty, wyglądało na to, że kryzys w naszej drużynie został zażegnany. W końcówce pierwszej połowy Legia wykorzystała błędy gości i powiększyła przewagę, po trafieniach Jaremkiewicza (2) i Wojtyńskiego (3), w ostatniej akcji tej części gry. Do przerwy Legia prowadziła ośmioma punktami i wydawało się, że nic złego nie może nas już spotkać.

Poszli za ciosem
Tak faktycznie było. Początek drugiej połowy zdecydowanie należał do Legii. Przez pierwszych pięć minut tej kwarty przewaga naszej drużyny wynosiła 8-10 punktów. Trenerzy zdecydowali się w pewnym momencie na potrójną zmianę, a na parkiecie zobaczyliśmy m.in. dawno nie widzianego Rafała Piesia. Ten spisywał się bez zarzutu i był współautorem szybkiego powiększenia przewagi do 17 punktów w 28 minucie meczu. Wcześniej dobrze punktował Damian Cechniak, który zaliczył najlepszy jak dotąd mecz w Legii. Trenerzy dali Cechniakowi pograć 20 minut, nieco oszczędzając dwóch podstawowych środkowych, a ten nie tylko dobrze prezentował się na deskach (8 zbiórek), ale także celnie rzucał (w całym meczu 4/5 z gry). Wysoka przewaga Legii chyba sprawiła, że przyjezdni przestali wierzyć w wygraną, co skrzętnie wykorzystali legioniści. Po celnym rzucie Piesia spod kosza na 5 sekund przed końcem tej odsłony meczu, Legia prowadziła 52-31. Rafał nie wykorzystał niestety dodatkowego rzutu wolnego, bowiem przy akcji rzutowej był faulowany.

Cechniak zakończył efektownie
W czwartej kwarcie Politechnika próbowała desperackich rzutów za 3 punkty, często z nieprzygotowanych pozycji, a że te były niecelne, piłka regularnie lądowała w naszych rękach. Tyle, że przez cztery minuty IV kwarty Legia nie mogła zdobyć punktów. Rzeszowianie blokowali rzuty Nawrota i Rudki, do tego parkiet z powodu kontuzji opuścić musiał Przemek Jaworski. Niemocy Legii nie wykorzystali za bardzo goście, zmniejszając straty tylko do 16 punktów. W końcu nastąpiło przebudzenie i Damian Cechniak odczarował kosz przeciwnika. Chwilę później kolejną trójką popisał się "Bąku". Na minutę przed końcem spotkania dobrą akcję Legii wsadem zakończył Cechniak, a siódmą asystę zaliczył przy tym Rafał Holnicki. "Hol" na parkiecie dwoił się i troił - grał bardzo walecznie... gdyby jeszcze tylko celniej wykonywał osobiste, nie byłoby się do czego przyczepić. Wysokie prowadzenie sprawiło, że w ostatniej akcji gości, nasza obrona zdrzemnęła się, co wykorzystał Skop, ustalając wynik meczu na 66-44 na korzyść Legii.

Teraz Piaseczno
Przed naszą drużyną, już trzy dni później, mecz kolejnej rundy play-off, z Piasecznem. Legioniści w obecnych rozgrywkach byli bliscy pokonania tego przeciwnika, ale przed własną publicznością. Jak będzie w spotkaniu wyjazdowym? Bez wątpienia faworytem pojedynku będą wyżej rozstawieni gospodarze, ale Legia zapewnia, że jedzie po to, żeby wygrać.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.