Mikołaj Motel - fot. Hagi
REKLAMA

Nerwy na własne życzenie, czyli jak Legia grała z Kaliszem

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Wygrana z MKS-em Kalisz po 15 minutach gry wydawała się niemal pewna. 18 punktów przewagi wydawało się bezpieczną przewagą. Niestety przy stanie 29-11 dla naszego zespołu, coś się zacięło w ataku. Rywale zaczęli natomiast grać coraz skuteczniej i przewaga Legii zaczęła topnieć w zastraszającym tempie. Do przerwy mieliśmy już tylko cztery punkty przewagi.

Legia przystąpiła do meczu bez kontuzjowanych Michała Świderskiego, Krystiana Koźluka i Piotra Nawrota. Przez cały mecz ani razu nie dała rywalom wyjść na prowadzenie. Najbliżej celu kaliszanie byli w końcówce pierwszej połowy. Legia przez ostatnich 6 minut tej części gry nie zdobyła punktu, zaś rywale obudzili się z letargu i punktowali raz za razem. To sprawiło, że po pierwszej połowie było tylko 29-25.

Po zmianie stron widać było determinację i sportową złość po stronie gospodarzy, którzy chcieli szybko udowodnić, że słaba końcówka I połowy była tylko wypadkiem przy pracy. Potwierdzeniem tego był efektowny wsad Damiana Cechniaka i chwilę później punkty Motela. Rywale odpowiedzieli trójką Mrówczyńskiego, który jednak w całym meczu miał problemy ze skutecznością (1/8 za 3). Po kolejnych akcjach kończonych punktami Holnickiego, Zaperta i Cechniaka, przewaga Legii znów była wyraźna (39-28) i wtedy znowu nastąpił słabszy okres gry naszej drużyny, szczególnie w ataku. Pozwoliło to rywalom na zmniejszenie przewagi do zaledwie dwóch punktów w 28 minucie spotkania (39-37). Już do końca trzeciej kwarty goście pilnowali, żeby legioniści nie "odjechali". Na 10 minut przed końcem meczu prowadziliśmy tylko 44-40.

Początek czwartej kwarty ponownie należał do Legii. Dwie celne trójki Paszkiewicza, pozwoliły na moment odetchnąć kibicom. MKS doszedł raz jeszcze na cztery punkty, ale wtedy trójką popisał się Motel. Na cztery minuty przed końcem meczu przewaga Legii wzrosła do 9 punktów, ale rywale nie zamierzali odpuszczać i walczyli do końca. Na 45 sekund przed końcem meczu doprowadzili do stanu 59-54. Mogło być jeszcze gorzej, bo kilka sekund później Mrówczyński odebrał piłkę Holnickiemu, ale na szczęście nie trafił z dystansu. W ostatnich sekundach, rywale faulowali raz za razem, by mieć jeszcze czas na odpowiedź. A rzuty wolne były tego dnia zmorą legionistów. W tak ważnym momencie dwukrotnie spudłował Andrzej Paszkiewicz, a chwilę później, po Damian Cechniak, który zebrał piłkę w ataku. Na szczęście znowu udało się zebrać piłkę na tablicy rywala ("Jawor"), a Holnicki uciekł rywalom nie dając się sfaulować. Mecz zakończył się 5 punktową wygraną Legii.

Trzeba uczciwie przyznać, że o ile możemy cieszyć się z wygranej, to z samej gry legionistów już nie. Razi potworna liczba strat, a także skuteczność z linii rzutów wolnych (4/17). We własnej hali nie można tak pudłować. Cieszy na pewno dominacja na obu tablicach, o co wiele osób obawiało się po odejściu Nowerskiego i Nędziego. Pierwsze skrzypce pod deską gra Damian Cechniak, który zaliczył aż 16 zbiórek. Nieźle prezentowali się w tym elemencie także Bojko i Jaworski. Niezły mecz rozegrał 19-letni Mikołaj Motel, który kilka razy pokazał, że ma papiery na grę. Gdyby jeszcze kilka jego odważnych wejść pod kosz, zakończyło się punktami...

Kolejny mecz nasz zespół zagra w przyszłą sobotę w Pile, z miejscowym Basketem. Na Bemowie ponownie zagramy w środę, 23 października o 19:00 z Piasecznem w rozgrywkach Pucharu Polski.


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.